Piotr Gruszka: Mój rekord to trzy godziny. Dzisiaj nie byłoby tak źle, gdybym nie obrał złej taktyki (śmiech). Ale to wszystko nieważne, jestem szczęśliwy, po takim meczu drobiazgi nie mają znaczenia.
- Bardzo tego potrzebowałem. Chcę grać, chcę czuć się przydatny i chcę, by drużyna czuła, że jestem przydatny. Liczę, że to był moment przełomowy, zwłaszcza że ja naprawdę czuję się świetnie przygotowany. Zresztą Niemcy byli lepsi od Francuzów, więc tym bardziej się cieszę swoją grą.
- Bardzo. Trener od początku obiecywał, że będzie nas chronić, i dotrzymuje słowa. Dba o integrację grupy, oczekuje, że będziemy sobie cały czas pomagali. W pierwszym meczu mi nie wyszło, ale dzięki temu mógł błysnąć Kuba Jarosz. I o to chodzi, nie miałem z tym problemu. Nie ma kilku indywidualności, radzimy sobie inaczej, nie rozpamiętujemy, czego nam brakuje.
- Takie myślenie może tylko zaszkodzić. Powiem tylko, że Niemcy zrobili z Raulem postęp i są lepsi od Francuzów, którym już został tylko Stephane Antiga. W dodatku skarżył mi się na kłopoty fizyczne. Teraz cieszę się na mecz z Turcją - grałem tutaj, rozpoznaję kibiców na trybunach, a przede wszystkim chcę szalejącego tłumu, żeby poczuć te mistrzostwa.
- Nie jestem przesądny, ale nie chcę o tym słuchać, za dobrze pamiętam, jak mieliśmy jeszcze dłuższą serię zwycięstw w 2007 roku, a potem wszystko się nagle popsuło.
- Czujemy, że mamy niepowtarzalną szansę, że w losowaniu się poszczęściło. Hiszpanie dostali dzisiaj od Greków, a od tych ostatnich słyszałem, że przygotowywali się ledwie 20 dni... Nie ma wyboru, po prostu musimy to wykorzystać! Siatkarze: jedziemy na ME bawić się i walczyć