Kontuzja Wasilewskiego. Polska bez walecznego serca

Co cię nie zabije, to cię wzmocni!!!!! - takiego SMS-a wysłał kolegom z reprezentacji i dziennikarzom Marcin Wasilewski. Wszyscy są wstrząśnięci niedzielną kontuzją kolegi.

Kontuzja Wasilewskiego. Raport specjalny

- To będą mecze od nas dla Marcina. Chcemy choć minimalnie poprawić jego samopoczucie zwycięstwami - zapowiedział Jakub Błaszczykowski.

W poniedziałek w cieniu tragedii 29-letniego obrońcy Anderlechtu Bruksela, któremu podczas niedzielnego meczu ligowego Axel Witsel ze Standardu Liege złamał kość piszczelową i strzałkową, w niemieckim Mühlheim pod Frankfurtem nad Menem rozpoczęło się zgrupowanie reprezentacji Polski przed spotkaniami eliminacji MŚ z Irlandią Północną (5 września, Chorzów) i Słowenią (9 września, Maribor). Brakuje jeszcze tylko Mariusza Lewandowskiego, który wczoraj wieczorem grał w Szachtarze Donieck i do kadry dołączy we wtorek po południu.

W hali przylotów największego europejskiego lotniska tematem numer jeden było nieszczęście Wasilewskiego. - Przed chwilą z nim rozmawiałem - Dariuszowi Dudce, najbliższemu koledze Wasilewskiego z kadry, drżały wargi. - Nie jest za dobrze... Każdy, nawet największy twardziel, w obliczu takiej tragedii może się zmienić nie do poznania. Wasyl jest załamany, przeżywa ten wypadek. Przez głowę przechodzą mu różne myśli. Jedna nigdy z niej nie umyka: "Co by było, gdybym zachował się inaczej, co mogłem zmienić w tamtej sytuacji".

W nocy Wasilewskiemu oczyszczono ranę, bo obawiano się infekcji. Teraz czekają go operacje kości piszczelowej i strzałkowej, potem długa rehabilitacja. Piłkarz do gry wróci najwcześniej w lipcu, już po mistrzostwach świata w RPA.

Na razie nikt, poza rodziną, nie może go odwiedzać. Do szpitala w Antwerpii nie wpuszczono nawet kolegów z drużyny. Piłkarze wyprosili u lekarzy, by we wtorek Wasilewski mógł przyjąć kapitana i wicekapitana zespołu - Oliviera Deschachta i Jelle van Damme.

Lekarze kadry twierdzą, że jeśli tylko nie zostały naruszone nerwy, Wasilewski będzie w stanie wrócić nawet do gry. W zespole Leo Beenhakkera jest już jeden piłkarz, który ma za sobą ciężki wypadek. Trzynaście lat temu na motocyklu rozbił się i połamał Marek Saganowski. - Pamiętam, że jak się ocknąłem po operacji, pierwsze, o co zapytałem lekarza, to czy i kiedy będę mógł grać w piłkę. Byłem zszokowany - opowiadał 31-letni napastnik. - Wysłałem Wasylowi SMS-a, bo mniej więcej wiem, co teraz przeżywa. W takich sytuacjach radzą sobie tylko naprawdę najtwardsi. Bardzo ważna jest psychika. Po paru miesiącach przyjdą chwile zwątpienia czy załamania. Mnie odechciewało się wszystkiego, przestałem wierzyć w powrót do piłki. Rehabilitacja trwała długo, była żmudna i nudna, a poprawy nie widziałem żadnej. Ale udało się, więc i Wasylowi się uda!

Asystent Beenhakkera Rafał Ulatowski powiedział, że z drużyny wyrwano najbardziej waleczne serce. Nie ma w kadrze zawodnika, który grałby z większą determinacją i zaangażowaniem. Umiejętności i technika nie zawsze szły w parze z pasją, której Wasilewskiemu nie brakowało nigdy. Zawsze walczył do upadłego. Kadra straciła wojownika, którego Beenhakker nazywał swoim Schwarzeneggerem.

- Marcin trzymał wszystkich za pysk. Często żartował, ale potrafił ochrzanić. Jak tylko ktoś odpuszczał, sporo się musiał od niego nasłuchać - opowiadał Błaszczykowski. - Kiedy w kwietniu w Kielcach prowadziliśmy z San Marino do przerwy 4:0, tym, który mobilizował, najwięcej krzyczał i kazał nie odpuszczać do ostatniej sekundy, był właśnie Marcin - dodawał Ulatowski.

Kadrze ubył najbardziej charakterny obok Mariusza Lewandowskiego gracz. - Na boisku będzie komu go zastąpić, bardziej odczujemy stratę w szatni - mówił Błaszczykowski. Wszyscy przypomnieli, jak w poprzednich eliminacjach grał przeciwko Kazachstanowi kilkadziesiąt godzin po śmierci ojca. W czerwcu chciał jechać z kadrą na zgrupowanie do RPA i grać mimo nogi spuchniętej tak, że nie mógł nałożyć na nią buta. W sierpniu w Bydgoszczy wypadł świetnie przeciwko Grecji, był pewniakiem do gry w eliminacjach.

- Jestem gotowy godnie zastąpić Wasyla - zadeklarował Paweł Golański, który wraca do reprezentacji po ponadrocznej przerwie. Ostatni raz zagrał na Euro, z Austrią. Później różnie układały się losy obrońcy Steauy Bukareszt. - W poprzednim sezonie nie zawsze grałem, trener Lacatus wystawiał do składu zawodnika ze swojej rodziny. Teraz mamy nowego szkoleniowca i gram na swojej pozycji, czyli prawej obronie. Dla mnie to, co zrobił ten Belg, to skandal. Zdyskwalifikowałbym go dożywotnio, nie ma dla tego celowego faulu żadnego wytłumaczenia.

- Karę musi ponieść, ale na pewno nie dyskwalifikowałbym go na całe życie - mówił Dudka, który sam nigdy nogi nie odstawia. - Mecze Anderlechtu ze Standardem zawsze były zacięte, wręcz brutalne. Uważam, że Belg zrobił to celowo.

- Nikt nie uważa, że Witsel faulował umyślnie. Ale wszyscy pamiętają, że w poprzednim sezonie w każdym meczu obu drużyn gra była wyjątkowo brutalna, a w okładaniu rywali łokciami przodował Marcin. Według mnie Axel chciał pokazać, że nie pęknie w starciu z największym walczakiem ligi - mówi belgijski dziennikarz.

Według relacji mediów Witsel po meczu był roztrzęsiony i płakał w szatni. Dziś okaże się, jak długo będzie pauzował. Na razie ogłoszono, że dyskwalifikacja obejmie go przynajmniej na 4 mecze.

Jak podziała na piłkarzy dramat kolegi?- Może to zabrzmi dziwnie, ale może wzmocnić drużynę. Skonsolidować ją, dodać coś ekstra. Zespół powie: "Ej, wygrajmy także dla Wasyla" - mówił Beenhakker w niedzielę późnym wieczorem.

- Jego tragedia nas zmotywuje - zapewniał w poniedziałek Błaszczykowski.

Polaków zmuszają do zwycięstw porażki w Bratysławie i Belfaście. - Sami nabrudziliśmy, sami musimy po sobie posprzątać. Bierzemy się do roboty - dodał Błaszczykowski.

Padł pomysł, by reprezentanci wyszli na boisko w specjalnych koszulkach z hasłem wsparcia dla Wasilewskiego, który obejrzy mecz w telewizji. Ma się udać. Faul na Wasilewskim. "Witsel chciał pokazać, że nie pęknie" - czytaj tutaj ?

Więcej o: