US Open: Twitter na cenzurowanym. Tenisiści się dziwią

"Uważajcie, co piszecie na Twitterze" - takie ostrzeżenia pojawiły się w szatniach dla zawodników, restauracjach i biurach US Open. - Chyba trochę przesadzają, to jest nasz sposób na kontakt z kibicami, zabawa. Żeby ujawniać jakąś insajderską wiedzę, trzeba być kompletnym idiotą - odpowiada Andy Roddick.

Ostrzeżenia pod hasłem "Important. Player Notice. Twitter Warning" przywitały w tym roku tenisistów w szatniach US Open. Sprawa szybko trafiła do mediów i jako pierwszy opisał ją piątkowy "New York Times".

Okazuje się, że władze tenisowe - ATP, WTA, ITF oraz podlegający im tzw. Tennis Integrity Unit (TIU) - zaczęły obawiać się, że internetowe pamiętniki graczy na Twitterze mogą wpływać na kursy u bukmacherów i przez to zakłócać czystość rywalizacji. Chodzi o błyskawiczny przepływ informacji o tym, co robią zawodnicy i jak się czują.

"Boli mnie brzuch, gardło, właśnie skręciłem kostkę, wpadłem na drzwi do szafy, zgubiłem się na Manhattanie" - takie informacje zdaniem TIU, powołanej do życia po serii bukmacherskich skandali w tenisie, mogą być przydatne dla graczy.

Przepływ informacji jest błyskawiczny. Wpisy można bowiem robić nie tylko za pomocą stacjonarnego komputera, czy laptopa, ale też z komórek. Dlatego Andy Murray w kilka sekund po zejściu z treningu może napisać: "Odbijałem trochę z Jamesem Blakiem. Dużo kibiców". Potem pisze: "Zjadłem obiad. Wysłałem duże ciacho do stolika mojego trenera od przygotowania fizycznego. Jego dieta jest poważnie zagrożona". Wieczorem, w dniu gdy skończyła się kolejka piłkarskiej Premier League, cieszy się, że jego zespół w internetowej grze fantasy, zdobył dużo punktów.

Ostrzeżenia wywołały duże zdziwienie tenisistów, bo ich wpisy zazwyczaj nie mają wiele wspólnego z insajderskimi informacjami. Mało kto pisze o swojej formie, kontuzjach, czy problemach wewnątrz teamu.

- To jest zabawa, forma kontaktu z kibicami - powiedziała na konferencji Serena Williams, która każdy dzień zaczyna od wpisania na Twitterze czegoś w stylu: "Morning guys!!!! What rj doing thos Sunday????". Serena nie przywiązuje wielkiej wagi do ortografii, ale w Twittera klika namiętnie. Kultowe są już jej sprzeczki z Roddickiem, którego zna z czasów juniorskich. Serena zaczepia go zawsze. Naśmiewała się np. że kiedyś wygrała z nim mecz, na co Andy odpisał: "Tak ale to było jak miałaś 15 lat, już wtedy podnosiłaś ciężarówki na siłowni". Wpisy Sereny śledzi prawie milion osób, Roddick ma na razie dziesięć razy mniej fanów.

Kim Clijsters i Roger Federer nie korzystają z Twittera, ale Facebooka, innego, bardziej rozbudowanego serwisu społecznościowego. Federer umieścił tam na początku sierpnia zdjęcia swoich córeczek. Było to jedyne miejsce, gdzie pojawiła się fotografia. I właśnie dlatego niektórzy widzą w ostrzeżeniach drugie dno - od hazardu groźniejsze dla organizatorów turniejów i władz tenisowych jest to, że tracą część monopolu na informacje. Sprzedają prawa telewizyjne za grube miliony, każdy turniej ma oficjalnych partnerów medialnych, a Roddick, Federer, Serena, czy Murray zanim przyjdą udzielić wywiadu, wypowiadają się już w internecie.

- Władze tenisowe chyba posunęły się za daleko z tymi ostrzeżeniami. Ośmieszają się. Żeby ujawniać naprawdę insajderską wiedzę, trzeba być kompletnym idiotą - powiedział Roddick.

TIU odpowiada, że woli dmuchać na zimne. Podkreśla też, że ostrzeżenie jest skierowana nie tylko do tenisistów, ale być może nawet w większym stopniu do trenerów, członków ich sztabów i rodzin. Dlatego twitterowanie przez te osoby jest zakazane w czasie meczów ich podopiecznych. - Całkowicie popieramy te działania mające na celu walkę z nieprawidłowościami przy obstawianiu wyników meczów - powiedział rzecznik US Open Chris Widmaier.

- Zakaz twitterowania na korcie jest zrozumiały, ale nikt nie może nakazać, co piszemy w naszym wolnym czasie. Te ostrzeżenia odebrałem jako śmieszne - odpowiada Roddick. - A w punkcie, gdzie jest mowa o "monitorowaniu", wręcz za niebezpieczne. To chyba za dużo - stwierdził Amerykanin, finalista tegorocznego Wimbledonu.

Na koniec konferencji Roddick właściwie dobił władze tenisowe. Powiedział, że wszedł na oficjalną stronę US Open, gdzie znalazł linka do własnego Twittera, a także program pozwalający odbierać oficjalnego Twittera US Open na iPhonie. - Trochę się pogubiłem, kto tu jest przeciwko twitterowaniu - zaśmiał się Roddick.

Specjalny tenisowy serwis o US Open 2009 ?

Więcej o: