Mecz ze Słowenią nie dla kibiców

Już 9 września Polska gra na wyjeździe ze Słowenią o awans na mundial. - Dostaliśmy tylko 436 wejściówek. To tyle, co nic - smucą się działacze PZPN. Dlatego wszystkie wejściówki rozdadzą między siebie i sponsorów

Spotkanie w Mariborze to jeden z jesiennych pojedynków o wszystko reprezentacji. Po sześciu meczach drużyna Leo Beenhakkera traci do Słoweńców pięć punktów.

Kibice alarmują, że PZPN nie sprzedaje biletów na ten pojedynek. "Jakaś niemiła pani powiedziała, że nie, bo nie i odłożyła słuchawkę" - napisał jeden z fanów. Na internetowej stronie PZPN o wejściówkach nie ma nawet pół zdania. W słoweńskim związku usłyszeliśmy, że nie będzie można kupić biletów w kasie w dniu meczu, bo bilety dla Polaków sprzedaje... wyłącznie PZPN.

- To prawda, że nie sprzedajemy biletów - potwierdza Krzysztof Rola-Wawrzecki z PZPN. - Ale proszę nas o to nie winić, tylko Słoweńców! Dostaliśmy od nich tylko 436 wejściówek. Dla przykładu na mecz ze Słowacją w Bratysławie było ich ponad 2400. Stadion w Mariborze ma 12 tys. miejsc i zgodnie z wymogami UEFA powinniśmy dostać 10 proc., czyli 1200 biletów, ale ponad połowa miejsc jest stojących, a UEFA ich nie uznaje. Dlatego biletów dla nas jest tak mało - wyjaśnia działacz PZPN.

Biletów jest mało, ale nie tłumaczy to jeszcze, dlaczego PZPN ich nie sprzedaje. - A co tu sprzedawać? 436 biletów to tyle, co nic. Zresztą jak to sprzedać? Kto pierwszy, ten lepszy? Jak pan sobie to wyobraża? - denerwuje się Rola-Wawrzecki. - Może zrobić losowanie? - podpowiadamy. - Eee... dla takiej puli to bez sensu - wzdycha nasz rozmówca.

Nie ma co sprzedawać, bo PZPN wszystkie bilety, które dostał, odda sponsorom i własnym działaczom. Sponsorzy, m.in. Orange, Nike, Tyskie, WBK, Expect i Śnieżka, dostaną ich ok. 70. Reszta została przesłana do Okręgowych Związków Piłkarskich, których jest 16. - Ale proszę mnie nie pytać, jak oni je rozdzielą, bo nie wiem - zaznacza Rola-Wawrzecki.

- Bilety rozprowadzają okręgi, by wyeliminować anonimowość. Dostaną je tylko członkowie związku i ci, za których ktoś poświadczy. Kibic z ulicy szans na bilety nie ma - przyznaje Zdzisław Kręcina, sekretarz generalny PZPN.

- Chodzi też o to, że mamy dość kar za chuligańskie wybryki. W eliminacjach Euro 2008 i mundialu 2010 zapłaciliśmy kilkaset tysięcy franków grzywny. Za zadymy na meczach ze Słowacją w Bratysławie i z Irlandią Północną w Belfaście kary wyniosły od 25 do 50 tys. Teraz biletów jest mało i chcemy je sprzedać wyłącznie osobom zaufanym - dodaje Kręcina.

PZPN od lat obiecuje, że wprowadzi na wzór angielski elektroniczne karty kibica reprezentacji, które pozwolą, po pierwsze, nagradzać biletami najaktywniejszych, po drugie, szybko eliminować chuliganów. Kart wciąż nie ma.

Kręcina wspomina jednak o "zaprzyjaźnionych grupkach". - Znamy naszych najwierniejszych fanów, którzy jeżdżą z nami zawsze. Teraz też pojadą.

Całej reszcie Rola-Wawrzecki radzi tak: - Polski kibic potrafi. Na MŚ 2006 niby dla nas było tylko 9 tys. biletów, ale potem stadion był cały biało-czerwony. Może teraz też jakoś sobie poradzą - zastanawia się pracownik PZPN. Po chwili dodaje jednak urzędowo: - Ale oficjalnie biletów jest tylko 436. I w sprzedaży ich nie ma.

Na koniec zamknęliśmy oczy i, wodząc palcem po mapie Polski, trafiliśmy do Poznania. Chcieliśmy zapytać, jak tam działacze podzielą ekskluzywne bilety. Zadzwoniliśmy do najlepiej poinformowanej osoby w miejscowym OZPN, czyli do jego szefa Stefana Antkowiaka. - Bilety? Słowenia? Pierwsze słyszę. W czwartek jest zarząd, może coś powiedzą. Ja nic nie wiem - powiedział Antkowiak.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.