Świderski o grze siatkarzy: Aż miło było patrzeć

Jeśli w mistrzostwach Europy zaprezentujemy się podobnie jak w memoriale Wagnera, stać nas będzie na wiele - uważa kontuzjowany siatkarz reprezentacji Polski Sebastian Świderski

Bez czterech wicemistrzów świata Polska w imponującym stylu wygrała silnie obsadzony Memoriał Huberta Wagnera. W finale pokonała Włochy 3:1, w żadnym z wygranych setów nie pozwalając wyżej klasyfikowanym rywalom zdobyć więcej niż 20 punktów. Jeden z wielkich nieobecnych - Sebastian Świderski, który w czasie przygotowań zerwał ścięgno Achillesa - oglądał mecze z trybun.

Jarosław Bińczyk: Jak pan ocenia drużynę?

Sebastian Świderski: Widzę naprawdę duży postęp, przede wszystkim we współpracy na boisku. W porównaniu z Ligą Światową to całkiem inny, znacznie lepszy zespół. Nasi zawodnicy chcą ze sobą grać, w przeciwieństwie do Włochów, którzy mają wiele indywidualności, ale trudno im stworzyć drużynę. Duża w tym rola doświadczonych zawodników, jak Paweł Zagumny czy Daniel Pliński, którzy mają dobry wpływ na młodszych kolegów.

Niespodziewanie liderem reprezentacji stał się Bartosz Kurek.

- Zrobił ogromny postęp. Co prawda w ostatnim sezonie w Bełchatowie nie pograł sobie za wiele, ale mimo to stał się znacznie lepszym zawodnikiem. Potrzeba mu było ogrania, które dały mu występy w reprezentacji. Przede wszystkim uspokoił przyjęcie zagrywki i stał się skuteczniejszy w ataku.

Jeśli jednak Kurek będzie miał problemy, to nie widać nikogo, kto mógłby go zastąpić. Tak jak było w trzecim secie niedzielnego spotkania z Włochami.

- Jeden zawodnik gry nie pociągnie. Poza tym rywale też nie śpią i na pewno dokładnie rozpracują grę naszej reprezentacji. Ale od tego w zespole jest Paweł Zagumny, by kierował grą. Jego zadaniem jest takie rozłożenie ataku, żeby zdobywanie punktów nie opierało się tylko na jednym siatkarzu. Jeżeli Bartek utrzyma taką skuteczność, to czapki z głów.

Trener Włochów Andrea Anastasi powiedział, że z Polską grającą tak jak w dwóch pierwszych setach finału Memoriału Wagnera nie wygrałby w Europie nikt. Zgadza się pan z tym?

- W tych setach aż miło było patrzeć na naszą grę. Wychodziło nam niemal wszystko. Jeśli w mistrzostwach Europy zaprezentujemy się podobnie, stać nas będzie na wiele. To jednak będzie zupełnie inny turniej, z większą presją. Można dobrze zacząć i źle skończyć albo odwrotnie. Kiedy Włosi w trzeciej partii podnieśli nam poprzeczkę, było już gorzej.

Jaki jest największy atut polskiej reprezentacji?

- Trudno znaleźć jeden... Cenne jest to, że młodzi zawodnicy, z których w większości składa się kadra, chcą iść do przodu. Oni potrzebują sukcesu, dlatego cały czas pracują i rozwijają się. Stworzyła się nam naprawdę fajna grupa ludzi. Nie widać w niej różnicy wieku, co jest bardzo ważne. Jak już mówiłem, to właśnie przeszkadza Włochom w odnoszeniu sukcesów.

Stać Polaków na zdobycie w Turcji medalu?

- Wierzę w to bardzo. Tym bardziej że drabinka turniejowa ułożyła się dla nas całkiem nieźle [na najsilniejsze zespoły możemy trafić dopiero w półfinale]. Przestrzegam jednak przed hurraoptymizmem, bo dwa lata temu też miało być łatwo, a skończyło się na 11. miejscu.

Jak pańskie zdrowie?

- Będę żył, może nawet chodził (śmiech). Mam już nawet drobne zabiegi rehabilitacyjne. Za trzy, cztery tygodnie, po badaniu rezonansem magnetycznym, dowiem się, kiedy rozpocznie się właściwa rehabilitacja.

Polska wygrała memoriał Wagnera. Będzie medal na ME? - czytaj tutaj ?

Więcej o: