Liga Światowa: Brazylia powraca na tron. Bez gwiazd nie ma sukcesów

Kiedy w ubiegłym roku Brazylia przegrała dwie najważniejsze imprezy - Ligę Światową i igrzyska olimpijskie - wieszczono koniec jej dominacji. Okazało się jednak, że to jedyna reprezentacja na świecie, którą stać na duże zmiany w kadrze bez obniżenia poziomu. W niedzielę w Belgradzie pokonała Serbię 3:2 w finale Ligi Światowej.

W skład finału tegorocznej Ligi Światowej była tylko jedna niespodzianka. To odmłodzona Argentyna, która w grupie B wyprzedziła Francję. Pozostałych pięć drużyn to od lat światowa czołówka. Gospodarze zmobilizowali wszystkie siły - z 36-letnim Nikolą Grbiciem, który kolejny raz wrócił do kadry, mimo że deklarował zakończenie reprezentacyjnej kariery. Bez niego i superatakującego Ivana Milijkovicia Serbia to przeciętny europejski zespół, z nimi - kandydat do medalu we wszystkich imprezach.

Bo belgradzki turniej pokazał, że niemal wszystkie czołowe drużyny nie mogą obejść się bez swoich największych gwiazd. Najlepszym potwierdzeniem jest postawa Amerykanów - mistrzów olimpijskich z Pekinu i zwycięzców poprzedniej LŚ. Z występów kadrze zrezygnował Lloyd Ball, uważany za najlepszego rozgrywającego na świecie, a ze złotej drużyny brakowało też Williama Priddy'ego. Efekt? USA były zdecydowanie najsłabszym uczestnikiem Final Six.

Jedyną drużyną, która przywiozła do Serbii wszystko, co ma najlepsze, była Rosja. Ale wystarczyło to jedynie do trzeciej pozycji. Udało jej się pokonać słabiutkich Amerykanów i zrezygnowaną Kubę.

W Belgradzie jak na dłoni było widać, że tylko jedna reprezentacja na świecie jest w stanie zmienić połowę składu bez znaczącego obniżenia poziomu. To niesamowita Brazylia, będąca w stanie wystawić dwie a nawet trzy niemal równorzędne drużyny. Gdy po mistrzostwach świata w Japonii znakomity rozgrywający Ricardo Garcia pokłócił się z trenerem i kolegami, wydawało się, że szybkie znalezienie jego następcy będzie niemożliwe. Potwierdziły to ubiegłoroczne porażki z USA (rozgrywał Marcelo Elgarten). A jednak trener Bernardo Rezende szybko znalazł następcę - swojego syna Bruna, którego przygotowywał do roli lidera od kilku lat. I Brazylia znów gra najbardziej widowiskową i skuteczną siatkówkę na świecie. Na dodatek kadra jest znacznie młodsza, bo z podstawowego składu 30 i więcej lata mają tylko Giba (33 lata), Rodrigao (30) i libero Sergio (34). Bruno, rewelacyjny środkowy Lucas (209 cm wzrostu, a szybkość zawodnika o dziesięć centymetrów niższego) czy Thiago Alves, zmiennik Giby, mają po 23 lata, a Sidao - 26.

Nawet jednak Brazylijczycy mają kłopot z jedną pozycją - atakującego. Wieżowiec Visotto (212 cm), jeden z ostatnich, którzy reprezentantów, którzy zostali w lidze włoskiej, jest bowiem bardzo nierówny (w finale zdobył jednak aż 29 punktów), a jego zmiennik Rivaldo ma już 29 lat i też nie powala na kolana. Obu sporo brakuje do klasy najlepszych graczy na tej pozycji, czyli Milijkovicia, Claytona Stanleya czy Niemca Jochena Schöpsa. Ale skrzydłowi brazylijscy są tak mocni, że nawet nierówna gra kolegi Michała Winiarskiego z Trentino, nie wpływa na postawę drużyny. Poza tym w Belgradzie do finału nikt nie zmusił Brazylii do większego wysiłku.

Za to decydujący pojedynek był znakomitą promocją siatkówki. Serbowie zagrali na 100 proc. swoich możliwości, zmuszając faworytów do popełnienia niespotykanej dla nich liczny błędów. Fenomenalnie spisywał się Milijković (28 pkt.), który potwierdził, że jest najlepszym atakującym na świecie. Dobrze, że takiego zawodnika nie ma w Brazylii, bo wtedy we wszystkich wielkich imprezach walka toczyłaby się o drugie miejsce.

Finał był prawdziwym ukoronowaniem turnieju. Wreszcie była walka, a gra stała na najwyższym poziomie. W tie-breaku gospodarze wygrywali już trzema punktami, ale wtedy dały o sobie znać brazylijskie gwiazdy - Giba i Murillo. Pierwszy kończył najważniejsze akcje, a drugi najlepiej serwował w najważniejszym momencie, wyprowadzając swój zespół z dramatycznej sytuacji. I na tym polega przewaga Brazylii nad reszta świata.

Brazylia - Serbia 3:2 (22:25, 25:23, 25:22, 23:25, 15:12)

Rosja trzecia w Lidze Światowej - czytaj tutaj ?

Więcej o:
Copyright © Agora SA