Tour de France: Hiszpańska prasa pastwi się nad Armstrongiem

- Będziemy atakować, choćbyśmy mieli przypłacić to śmiercią - zapowiada nieco histerycznie Andy Schleck najbliższą przyszłość swoją i swojego brata Franka w Tour de France. Zdaniem fachowców tylko Luksemburczyk może zagrozić pozycji fenomenalnego lidera Alberta Contadora

Andy Schleck na niedzielnym etapie jako jedyny rzucił się w pościg za Hiszpanem, gdy ten przystąpił do decydującej akcji na podjeździe pod Verbier. Przyjechał na metę drugi z 43-sekundową stratą. W klasyfikacji generalnej jest na piątej pozycji. Ma blisko 2,26 minuty straty do Contadora, ale do drugiego Lance'a Armstronga niecałą minutę. Nikt poza Hiszpanem i 23-letnim kolarzem grupy Saxo-Bank nie wywarł tak dobrego wrażenia w przededniu rozstrzygającego tygodnia "Wielkiej Pętli".

A trasa na ten tydzień jest dla niego idealna. - Wreszcie zaczął się wyścig dla górali - mówi z ulgą Andy Schleck, wielki specjalista od jazdy w górach. Przed kolarzami siedem premii górskich co najmniej pierwszej kategorii, dwa alpejskie etapy we wtorek i środę oraz prowansalska Mont Ventoux w przedostatnim dniu wyścigu. Poza czwartkową czasówką wokół Annecy Andy Schleck wszędzie zamierza szukać swojej szansy. - Jestem gotowy podjąć ryzyko. Chcę być na podium, muszę więc nadrobić stracony czas do Armstronga i Brada Wigginsa, którzy są specjalistami od czasówki. Też jestem pełen wiary w siebie. W Giro w 2007 roku zająłem siódme miejsce. Nie straciłem wtedy dużo - przypomina Luksemburczyk.

Nie wyklucza jednak ataku na pozycję lidera.

Contador, który dziś wydaje się nie do pokonania, też ma swoje słabości. Francuskie media zgodnie przypominają początek kolarskiego sezonu i wyścig Paryż - Nicea. Dzisiejszy lider Tour de France objął prowadzenie w "wyścigu słońca" po ciężkim górskim etapie. Dzień później nadeszła katastrofa. Contador nie załapał się nawet do pierwszej dwudziestki, stracił pierwsze miejsce i - jak się wydawało - pewne końcowe zwycięstwo. Zajął dopiero czwartą pozycję.

A nie tylko tę chwilę słabości sprzed kilku miesięcy wypomina się Hiszpanowi. Wszyscy, nawet kolega z grupy Contadora Lance Armstrong, z wielkim szacunkiem wypowiadają się o pracy grupy Saxo-Bank. Brat Andy'ego Franck Schleck, Niemiec Jens Voigt, Szwajcar Fabian Cancellara, Duńczyk Nicky Sorensen potrafią narzucić takie tempo podjazdu, którego nie wytrzymują najwięksi górale. - Wykonali wielką pracę - przyznał Amerykanin.

Armstrong po niedzielnej porażce i dziewiątym miejscu na etapie zszedł na drugi plan. Bezceremonialnie pastwi się nad nim hiszpańska prasa. "Contador wyznaczył koniec Armstronga" - pisze najbardziej opiniotwórczy dziennik w kraju "El Pais". "Contador raził piorunem Armstronga w Alpach" i "Contador uziemił Armstronga" - to tytuł z "El Mundo" i "ABC". Nieco dalej idzie gazeta "Publico", dla której przejęcie przez hiszpańskiego kolarza żółtej koszulki oznacza "koniec apartheidu w drużynie Astany", w której niepodzielnie rządził Armstrong i dyrektor sportowy Johan Bruyneel.

Amerykanin w każdej wypowiedzi na temat swojego partnera z drużyny zachowuje się elegancko. - Jestem dumny, że będę mógł pracować dla takiego kolarza. On jest najlepszy - powtórzył w poniedziałek.

Radosław Leniarski na blogu: Odpieprzcie się od Armstronga ?