Zdaniem Eda Gormana, jednego z najbardziej znanych komentatorów F1, niedzielna tragedia w Formule 2 wznowi dyskusję nad bezpieczeństwem w wyścigach. Surtees był dobrze znany w świecie wyścigów Formuły 1 - jako legendy F1 Johna Surteesa uchodził za "wschodzącą gwiazdę".
"Śmierć Henry'ego Surteesa w wieku zaledwie 18 lat to tragiczne przypomnienie tego, że wszyscy kierowcy wyścigowi ryzykują. Mimo to, zadanych teraz zostanie wiele pytań na temat bezpieczeństwa" - pisze Ed Gorman.
Dziennikarz The Times zastanawia się zwłaszcza nad mocowaniem kół, które stały się przyczyną tragedii młodego kierowcy. Koło, które urwało się z samochodu jednego z rywali Surteesa trafiło go w głowę. Kierowca zmarł w drodze do szpitala.
W wyścigach istnieją przepisy regulujące techniczną specyfikację zabezpieczeń, które mają uniemożliwić odrywanie się kół.
- Zwłaszcza w niższych kategoriach wyścigowych nie powinno stanowić problemu zamontowanie odpowiednich zabezpieczeń - cytuje jednego z oficjalnych obserwatorów wyścigów felietonista The Timesa Ed Gorman.
Również kierowca F1 Felipe Massa zdaje sobie sprawę, jak bardzo niebezpieczny sport uprawia.
- Jest mi bardzo przykro, łączę się z rodziną w tym momencie wielkiego smutku. Takie chwile przypominają nas, że priorytetem w wyścigach powinno być bezpieczeństwo. W ostatnich latach wiele rzeczy zostało zrobionych, ale nigdy nie można wykluczyć wypadków - powiedział Felipe Massa, kierowca F1.
W sprawie śmierci Henry'ego Surteesa ruszy najprawdopodobniej śledztwo. FIA (Międzynarodowa Federacja Samochodowa) cały czas czeka na dokładny raport.
Władze Formuły 2, w której startował Henry Surtees poinformowały, że kierowca podczas niedzielnego wyścigu został uderzony przez koło innego pojazdu, który wypadł z toru. Natychmiast po wywieszeniu czerwonej flagi, helikopter zabrał go do szpitala, gdzie zmarł.
Henry Surtees był synem Johna Surteesa, który jako jedyny w historii zdobył tytuł mistrza świata zarówno w wyścigach motocyklowych, jak i Formule 1
Więcej o wypadku czytaj tutaj ?