Po meczu Ligi Mistrzów. Wisła nad przepaścią i bez wsparcia

Remisem z Levadią Tallin Wisła otarła się o kompromitację. - Musimy awansować takim składem, jaki mamy - żali się trener Maciej Skorża, który może być pierwszą ofiarą polityki transferowej mistrzów Polski

Kibice Zagłębia nie pozwolili na Wisłę ?

Po pierwszym meczu eliminacji do Ligi Mistrzów szkoleniowiec Wisły jest w kropce. Po zakończeniu sezonu wskazał trzy-cztery pozycje, które trzeba jak najszybciej wzmocnić. Dostał tylko lewego pomocnika Andraża Kirma. Słoweniec przeciwko mistrzowi Estonii pokazał, że kupowanie piłkarzy (a nie branie za darmo) za więcej niż 200 tys. euro opłaca się. Debiutujący w drużynie 25-letni piłkarz spisał się najlepiej, ale na piłkarzy podobnej klasy Skorża nie ma już co liczyć, bo zielone światło na transfery, o którym trzy tygodnie temu mówił Skorża, zamieniło się w żółte.

Po pozyskaniu Kirma zaczęło się łatanie dziur. Wisła testowała zawodników na poziomie okręgowej ligi brazylijskiej (Vinicius), próbowała wypożyczyć zawodnika, który nie łapał się do składu Panathinaikosu Ateny (David Braz), a gdy kontuzji doznał Peter Szinglar, na gwałtu szukała zastępcy. Trafiło na Mariusza Jopa (rozwiązał kontrakt z FK Moskwa), który na mecz z Levadią wyszedł po zaledwie trzech treningach. Bramka dla Levadii obciąża jego konto.

- Dałem się odwrócić rywalowi, więc po części to mój błąd. Szkoda, że tak głupio straciliśmy gola - przyznał Jop.

Inna sprawa, że połowa obrony Wisły zagrała ze sobą po raz pierwszy. Wystarczyło, że kontuzji doznali Szinglar i Arkadiusz Głowacki, a Skorża został bez defensorów. Po prawej stronie postawił więc na skrzydłowego Wojciecha Łobodzińskiego, który nawet na swojej ulubionej pozycji w półtora roku zaliczył ledwie kilka udanych meczów.

- Wojtek w obronie radzi sobie zaskakująco dobrze i być może zostawię go tam na dłużej - mówił przed meczem Skorża, próbując dodać otuchy zawodnikowi. Zdanie zmienił po kwadransie, przesuwając Łobodzińskiego do przodu, a w przerwie ściągnął z boiska. - Wojtek miał grać ofensywnie, jako fałszywy skrzydłowy, ale zupełnie mu to nie wychodziło - przyznał szkoleniowiec.

Na ławce zastępców było jak na lekarstwo. Doświadczony w europejskich pucharach był tylko Mauro Cantoro, który w poprzednim sezonie nawet w lidze grał ogony. Wśród rezerwowych poziomem nie odstawał jeszcze Piotr Ćwielong. Obok niego ławkę zajmowali głównie zawodnicy z Młodej Ekstraklasy z jednym lub żadnym (!) występem w ekstraklasie. Tymczasem po sezonie Wisła pozbyła się Marcina Baszczyńskiego (jeden z najlepszych prawych obrońców) i Marka Zieńczuka, bo nie było jej stać na podwyżki.

Problemem Wisły jest także bramkarz, bo przy bramce z Levadią Mariusz Pawełek nie był bez szans. Przez dwa lata krakowianie przetestowali już 19 zawodników na tę pozycję, ale albo trzeba było za nich zapłacić, albo byli za słabi. Inna sprawa, że Jacek Kazimierski, trener bramkarzy, przekreśla kandydatów Jacka Bednarza, a dyrektorowi sportowemu zupełnie nie pasują zawodnicy podsyłani przez Kazimierskiego.

Skorża remis z Levadią tłumaczy nieskutecznością i pierwszym oficjalnym meczem w sezonie. - Jesteśmy lepsi - zapewnia szkoleniowiec. Po meczu długo siedział zapatrzony w szybę autokaru, a na wczorajszym treningu jego mina prawie się nie zmieniła. Wszystko wskazuje bowiem na to, że środowy rewanż będzie jego meczem o życie. Co prawda szkoleniowiec zdobył z Wisłą dwa mistrzostwa Polski z rzędu, ale w pucharach nie dał rady Barcelonie i kiepskiemu Tottenhamowi. Kolejnej porażki Bogusław Cupiał, właściciel klubu, może mu już nie wybaczyć.

Brożek pewny awansu do następnej rundy ?

Więcej o:
Copyright © Agora SA