Igrzyska olimpijskie za oceanem stanowią dla kibiców poważny problem. Nie każdy może wziąć dwa tygodnie urlopu, bo oglądanie olimpiady oznacza dla widza nieprzespane noce. Wielu z kibiców chciałoby obejrzeć powtórki zawodów w internecie, ale skutecznie udaremnił to Międzynarodowy Komitet Olimpijski.
MKOl ograniczył materiały prasowe, które mogą być publikowane w internecie do zdjęć i tekstów. Nie zobaczymy więc skoku Adam Małysza po złoty medal, potknięć łyżwiarzy figurowych i zapierającej dech w piersi rywalizacji alpejczyków.
Władze olimpijskie chronią w ten sposób interesy stacji telewizyjnych. NBC, która pokazuje igrzyska w USA, zapłaciła z prawa do transmisji igrzysk do 2008 roku 3,5 mld dolarów, chciała za wszelką cenę uniknąć sytuacji, gdy widzowie w Ameryce mogliby wcześniej obejrzeć na żywo w internecie walkę o medale w dyscyplinie, którą NBC będzie pokazywać z poślizgiem. Rozwiązaniem byłoby terytorialne ograniczenie dostępu do internetu, co pozwoliłoby skutecznie chronić interesów stacji telewizyjnych. Nad rozwiązaniem problemu pracują już specjaliści z Yahoo! i Quova Inc. Równolegle w Szwajcarii właściciel praw do transmisji, Television Suisse Romande prowadzi za zgodą MKOl testy relacji internetowych nowej generacji. Dzięki szybkiemu przekazowi w technologii DSL, kibice będą mogli np. porównać przejazdy rywalizujących o medale alpejczyków lub porównać technikę strzału hokeistów.
MKOl zdaje sobie sprawę, że nie będzie mógł długo powstrzymać ekspansji sportu do internetu. - Nikt z nas nie wątpi, że rozwój technologii pozwoli uatrakcyjnić przekaz z Igrzysk - stwierdził Michael Payne, dyrektor ds. marketingu w MKOl. Choć na razie MKOl nie wyszedł poza deklaracje, szef sportowego działu Yahoo! jest dobrej myśli. - MKOl nie zajmuje się tylko ochroną praw telewizji - powiedział Matt Rightmire. - Władze olimpijskie rozumieją problem, ale potrzebują czasu, żeby znaleźć właściwe rozwiązanie.