Włoszczowska pomaga dzieciom ?
Na metę w holenderskim Zoetermeer wpadły te same trzy zawodniczki co na igrzyskach w Pekinie. Ale zamieniły się kolejnością, na czym najbardziej skorzystała Maja. Mistrzyni olimpijska, Niemka Sabine Spitz, była dopiero trzecia ze stratą 38 sekund. Trzeciej w Pekinie Rosjance Irinie Kalentiewej Polka "dołożyła" 18 sekund.
- To był ciężki wyścig - mówi złota medalistka. - Długi czas jechałyśmy zwartą grupą, a ja wykorzystywałam kolejne błędy rywalek. O pomyłki było nietrudno, bo sprzyjała temu błotnista trasa.
Maja zapłaciła za to dwoma upadkami. Ma stłuczony bark i nogę oraz wybity kciuk.
Z powodu nocnych opadów, przez które trasa była jeszcze bardziej niebezpieczna, organizatorzy skrócili dystans z siedmiu do sześciu rund. Polka zaatakowała pod koniec piątej. - To było na podjeździe - opowiada kolarka CCC Polkowice. - Miałam problemy z przerzutką, nie mogłam zmienić dużej tarczy na małą, a i tak podjechałam, podczas gdy konkurentki musiały zsiadać z rowerów.
Na metę Maja wpadała samotnie, jak zwykle po zwycięstwach unosząc rękę w geście triumfu. Zatrzymała się jednak tuż przed kreską, podniosła rower do góry i w ten sposób zakończyła wyścig.
- Czekałam na to, choć w ostatnim czasie nie czułam się najlepiej, dwa dni temu wręcz tragicznie. Znaliśmy jednak dobrze holenderską trasę, trzeba było położyć nacisk na treningi szybkościowe.
Trener Mai Andrzej Pi±tek był niezwykle zadowolony, ale i oszczędny w słowach. - Miało być złoto i było, drugich miejsc mamy już dość. Plan wykonany - powiedział "Gazecie".
- Chyba trener nie spodziewał się, że aż tak dobrze mi pójdzie. Przez ostatnie półtora tygodnia tylko marudziłam. Ale świętować nie będziemy. Lampka szampana i wracamy do pracy - mówi zwyciężczyni.
Czwarte miejsce zajęła Anna Szafraniec, dziewiąte - Magdalena Sadłecka.
Po złoto w kategorii do lat 23 sięgnęła Aleksandra Dawidowicz, która w Pekinie dojechała na 10. miejscu. Piątek: - To było coś niesamowitego. Ta dziewczyna to nasza przyszłość, ona się nie męczy. Jest jak baterie Duracell - inni padają, ona jedzie coraz szybciej. Normalnie na wyścigach osiąga tętno 190 uderzeń na minutę, tu miała 182, więc pojechała jak na spacerze. Jej przewaga była miażdżąca, a ona jeszcze pytała: "Trenerze, docisnąć?".
Polki wracają teraz na mistrzostwa kraju, a później wyjeżdżają na dwa wyścigi z cyklu Grand Prix. Po nich będą przygotowywać się do wrześniowych mistrzostw świata w Australii.
Srebro na igrzyskach, złoto na ME, jak będzie na mistrzostwach globu?
- Nie obiecam, że znów będę najlepsza, ale przecież pojadę po to, by wygrać. Konkurencja się zwiększy, bo przyjadą Kanadyjki i Amerykanki, jednak i tak najgroźniejsze są Spitz, Kalentiewa i Hiszpanka Margarita Fullana. Kto wykorzysta moment i najsprytniej zaatakuje, zwycięży. Na tym poziomie decydują głównie doświadczenie i psychika - kończy Maja Włoszczowska.
Włoszczowska: Miałam takie nsatawienie, że muszę coś wygrać ?