Liga Światowa: Finał w Belgradzie coraz dalej

Nawet jeśli polska reprezentacja traktuje w tym sezonie Ligę Światową ulgowo, porażka z Finlandią nie przejdzie bez bólu. Pierwszy poważny sprawdzian kadry Daniela Castellaniego zakończył się porażką 1:3.

Wszyscy są zgodni - nowy selekcjoner sprawdza młodych zawodników, którzy w przyszłości mogliby zastąpić ustępujące gwiazdy srebrnych dla Polski mistrzostw świata 2006 roku, wobec czego wyniki schodzą na dalszy plan. Stracony po wygranym tie-breaku punkt z Wenezuelą przeszedł więc bez echa, nad czterema dotkliwie przegranymi meczami z Brazylią również mało kto się pochylił. Przegrany z kretesem pojedynek z Finami jest jednak pierwszym rozczarowaniem młodej kadry Argentyńczyka.

Porażka w Tampere boli wyjątkowo, bo gdzieś za skromnymi aspiracjami kryje się chęć występu w turnieju finałowym LŚ w Belgradzie. Na wygranie grupy Polacy szanse stracili już dawno, ale prezes PZPS Mirosław Przedpełski zapowiedział, że jest gotów walczyć o dziką kartę, jeśli biało-czerwoni nie przyniosą wstydu w rozgrywkach grupowych. Nie przyniosą wstydu, czyli zajmą drugie miejsce, wyprzedzając Finów, drużynę, która w ostatnich latach zrobiła największy postęp spośród wszystkich europejskich średniaków. Wydawało się, że Castellani, który dotąd bez opamiętania rotował składem, kupił pomysł i zapowiedział, że o drugą lokatę powalczy ze wszystkich sił. Konfrontacje z Finami urosły więc do najpoważniejszego dotychczasowego sprawdzianu kadry.

Pierwsza z czterech potyczek z Finami to katastrofa, przynajmniej na początku. Gospodarze, których wyraźnie niosła sensacyjna wygrana z Brazylią w zeszłym tygodniu, potraktowali Polaków jak surowy belfer zagubionego uczniaka z młodszej klasy. Sparaliżowani gracze Castellaniego nie kończyli ataków w pierwszym uderzeniu, autorem pierwszej kontry zakończonej sukcesem był dopiero rezerwowy Zbigniew Bartman przy stanie 12:14 w drugim secie. Trener nie silił się już na eksperymenty, jeśli szukał innych rozwiązań, to nie po to, by sprawdzać, ale żeby ratować wynik.

Bartman za Bartosza Kurka, Marcel Gromadowski za Jakuba Jarosza po pierwszym secie. I zmiany powrotne, kiedy goście ulegli w drugiej partii do 18.

W trzecim secie Polacy, wróciwszy do wyjściowego ustawienia, wreszcie zaskoczyli, uzyskując nawet czteropunktową przewagę. Ich wygrana była zagrożona tylko na chwilę, kiedy Finowie wyrównali na 19:19.

Tie-break miał być nagrodą, może nie do końca zasłużoną po dwóch pierwszych, bardzo złych setach Polaków. Ale nie był, w ogóle do niego nie doszło. Przy stanie 25:25 Finowie mieli za sobą już dwa niewykorzystane meczbole. Po kolejnej akcji gospodarze nie byli w stanie wyprowadzić ataku, przebili tylko piłkę na drugą stronę, a ta wpadła w boisko obok zaskoczonych Polaków. Czwarty meczbol, również wybroniony po trzech fantastycznych akcjach w defensywie, dał punkt gościom. Ci jednak skończyli mecz, jak go zaczęli - błędami. Najpierw zaatakowali w aut, a później nie przyjęli zagrywki.

W sobotę o 17.30 drugi mecz (transmisja w Polsacie i Polsacie Sport). Marząc o Final Six w Belgradzie, Polacy muszą wygrać za trzy punkty. Ich sytuacja, jeśli trzymać się niepisanej zasady, że dzika karta należy się drużynie z drugiego miejsca z najlepszym dorobkiem punktowym, jest już na tyle skomplikowana (wszystkie zespoły z innych grup są o wiele lepsze), że nawet efektowne zwycięstwa w rewanżach u siebie na nic się nie zdadzą.

Finlandia - Polska 3:1 (25:21, 25:18, 22:25, 28:26)

Polska: Łomacz, Ruciak, Możdżonek, Jarosz, Kurek, Nowakowski, Zatorski (libero) oraz Woicki, Gromadowski, Bartman, Kłos, Grzyb.

Mecz Brazylia - Wenezuela zakończył się po zamknięciu tego wydania "Gazety".

Tabela grupy D

Dorobek zespołów z drugich miejsc:

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.