Rekord świata na 100 m stylem motylkowym od czterech lat należał do Iana Crockera. 24-letni Phelps, jest mistrzem olimpijskim na tym dystansie z Aten i Pekinu, ale do tej pory nie był w stanie poprawić wyniku rodaka z finału mistrzostw świata w Montrealu (50.40). Podczas mistrzostw Stanów Zjednoczonych w Indianapolis
Phelps przepłynął dystans w czasie 50,22, zostawiając daleko w tyle Tylera McGilla (51,06). Po sukcesie nie krył satysfakcji. - To coś wielkiego. Coś, czego bardzo, bardzo chciałem - mówił Phelps. - Kiedy Crocker zgniótł mnie na mistrzostwach świata w 2005 roku, powiedziałem sobie: Nigdy więcej nie dam się pokonać w ten sposób. To był dla mnie dzwonek alarmowy.
- Myślę, że to wiele dla niego znaczy. Porażka z Crockerem w 2005, była najgorszą w karierze Michaela. To niesamowity wynik - dodał trener pływaka Bob Bowman.
Po czwartkowym wyczynie Phelps jest aktualnym rekordzistą świata na pięciu dystansach - 200 m i 400 m stylem zmiennym, 100 m i 200 m stylem motylkowym i 200 m stylem dowolnym.
Przez ostatnie 12 miesięcy kariera Phelpsa przypominała wahadło. Na igrzyskach w Pekinie wygrał wszystko, co mógł. Zdobył osiem złotych medali, za co producent strojów pływackich zapłacił mu milion dolarów. Z 14 złotymi krążkami na koncie został olimpijczykiem wszech czasów.
Jednak już sześć miesięcy później Phelps rozważał zakończenie kariery, bynajmniej nie z powodu braku motywacji do dalszych sukcesów. Angielski tabloid "News of the world" opublikował zdjęcie na którym mistrz z Baltimore pali marihuanę na studenckiej imprezie. Pływak nie został ukarany za doping, bo impreza pokazana przez bulwarówkę miała miejsce w listopadzie, czyli w przerwie między sezonami. Amerykańska federacja był mniej pobłażliwa i zawiesiła Phelpsa na trzy miesiące. W tym czasie przytył siedem kilogramów. Zastanawiał się nawet, czy w warunkach tak wszechogarniającej kontroli społecznej w ogóle chce przygotowywać się do igrzysk w Londynie.
Przetrwał kryzys i wrócił do pływania w maju. Pierwsze starty w Charlotte i w Santa Clara nie były szczególnie udane. - Najważniejsze pytanie, jakie mi chodzi po głowie: gdzie się podziały moje nawroty i finisz? Nie czuję zawodu z powodu uzyskanego czasu, lecz w związku z fatalnym stylem, w jakim obecnie pływam - mówił po pierwszych startach.
Po czwartkowym rekordzie Phelps nie może już mieć do siebie pretensji. Pokazał, że wraca do formy i podczas mistrzostw świata w Rzymie, na przełomie lipca i sierpnia, będzie jednym z głównych faworytów. Na razie ma kwalifikację na trzech dystansach, w piątek startuje na 100 m stylem wolnym.