Brytyjczyk zachwycił kibiców na swoim "domowym" torze w Silverstone, gdy w zeszłym miesiącu zaczął kręcić tzw. bączki po przejechaniu linii mety.
Takie manewry są zabronione, ale 24-latek uniknął kary.
- Cóż, nie mogli mnie ukarać, czyż nie? - wyszczerzył zęby. Takiego sezonu mistrz świata nie spodziewał się chyba w najczarniejszych koszmarach. W ośmiu wyścigach, w swoim kiepskim bolidzie, zdobył tylko dziewięć punktów.
Hamilton przywołał MotoGP, bo tam mistrz świata, Valentino Rossi, regularnie zabawia publiczność po triumfach sztuczkami kaskaderskimi.
- Spójrzcie na MotoGP, to jeden z najbardziej ekscytujących wyścigów, jakie można oglądać, bo po wszystkim daje się kibicom jeszcze większą zabawę - uważa kierowca McLarena.
- Nawet po wyścigu, który był przecież katastrofą, kibice skandowali moje imię i mnie wspierali. To była fantastyczna zabawa - tłumaczy Hamilton. - Z bolidem nic się nie stanie, w ten sposób go nie uszkodzimy - uspokaja. - Nie wydaje mi się, żeby komukolwiek mogło coś się stać, więc czemu na to nie pozwolić? - pyta.
Hamilton przypomniał też, jak jego rodak, Nigel Mansell, wygrywając GP Wielkiej Brytanii w 1991 r., "podrzucił" jeszcze potem Ayrtona Sennę na pit stop, po tym jak maszyna Brazylijczyka zatrzymała się na trasie.
- To było niewiarygodne, to było coś - emocjonuje się Anglik. - Nie, żebym od razu chciał się zatrzymać i komuś pomagać, ale po prostu może być zabawnie - zachwala swój pomysł.