Wimbledon. Wielka Brytania płacze po Murrayu

?Inny Brytyjczyk, ten sam wynik" - pisze ?Guardian" po półfinałowej porażce Andy'ego Murraya z Andym Roddickiem.

22-letni Szkot od początku turnieju był pchany przez media do finału. Miał zostać pierwszym zwycięzcą od 1936 r. (Fred Perry), a w najgorszym razie pierwszym finalistą od 1938 r. (Bunny Austin), a skończył tam, gdzie ostatnio cztery razy doszedł Tim Henman, czyli w półfinale. Żadna z gazet nie odważyła się jednak mocno skrytykować Szkota. Podkreślano, że mecz z Roddickiem był bardzo wyrównany. Murray przegrał ledwie o kilka piłek, i to mimo że miał lepsze statystyki (więcej uderzeń kończących, mniej błędów, a nawet więcej asów). Jedna z gazet napisała, że różnica między jednym i drugim była wąska jak bibułka do zawijania papierosów. Podkreślano też, że wielu kibiców na korcie centralnym było w szoku, gdy Murray zaczął przeklinać i dostał ostrzeżenie. Dżentelmen Henman nigdy się tak nie zachowywał. Brytyjczycy jeszcze się nie przyzwyczaili do nowego, bardziej chropowatego idola.

Murray grał pod ogromną presją. Mecz oglądało w BBC ok. 14 mln ludzi. Na finale po raz pierwszy od 32 lat miała się pojawić królowa. Średnia cena biletów w internecie osiągała 8,5 tys. funtów (gdy okazało się, że z Federerem zmierzy się Roddick, szybko spadła). - Nie chodziło o presję, Andy zagrał świetny mecz - przyznał Murray, który po raz pierwszy w Wimbledonie grał w najlepszej czwórce. Rok temu odpadł w ćwierćfinale z Rafaelem Nadalem, dwa lata temu w 1/8 finału. Brytyjczycy wyliczają już więc, że za rok przegra w finale, a po tytuł sięgnie w 2011 r.

Na jedyną rzeczową analizę porażki Szkota zdobył się Larry Stefanki, trener Roddicka. - Murray to świetny tenisista, ale w tym meczu zagrał zbyt defensywnie i dlatego przegrał. Nie nauczył się jeszcze, kiedy trzeba bardziej ryzykować. Tylko Roger Federer dorównuje Andy'emu w poruszaniu się po korcie, ale Andy nie umie jeszcze tego do końca wykorzystać. Nasz plan był taki, by zawsze atakować drugi serwis Andy'ego i udało nam się to w 100 proc. - powiedział Stefanki, który prowadził w przeszłości m.in. Johna McEnroe, Marcelo Riosa, Tima Henmana i Fernando Gonzaleza.

Federer triumfuje w Wimbledonie po wielkim meczu - czytaj tutaj ?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.