Michael Owen na Old Trafford: Co może dać Manchesterowi

Czy zatrudnienie wiecznie kontuzjowanego napastnika to kolejny błysk geniuszu trenera Aleksa Fergusona, czy może ryzyko, z którego nie wyjdzie nic dobrego? - Nie zdziwię się, jeśli zostanie królem strzelców - pisze jeden z komentatorów na Wyspach.

Podpisanie kontraktu przez 30-letniego byłego zdobywcę Złotej Piłki z jednym z najlepszych klubów ostatnich lat w normalnych okolicznościach trudno byłoby nazwać inaczej niż transferowym hitem. Okoliczności jednak normalne nie są i w Anglii przyjście Owena na Old Trafford wywołało konsternację. "To jeden z najdziwniejszych transferów Fergusona" - pisze w "The Times" Tony Cascarino, były reprezentant Irlandii.

Sir Alex miał przecież zastąpić sprzedanego do Realu Cristiano Ronaldo, czyli lokomotywę wiozącą ze sobą wagon goli i pociąg TGV śmigający po skrzydle w jednym. Oczywistością wydawało się też znalezienie kogoś na miejsce Carlosa Teveza. Argentyńczyk lada dzień ma podpisać kontrakt z nowym klubem, prawdopodobnie Manchesterem City.

Spodziewano się, że po odejściu Ronaldo Ferguson zmieni taktykę. Wayne Rooney miał porzucić funkcję instytucji zdolnej zagrać na każdej pozycji i harującej na innych, a zamienić się w wyczekującego na podania w polu karnym futbolowego zabójcę. Sprowadzony za 16 mln funtów z Wigan skrzydłowy Luis Antoni Valencia wydawał się taką taktykę Szkota potwierdzać.

Po przyjściu Owena można o niej zapomnieć. Wychowankowi Liverpoolu daleko do boiskowego pracusia i altruisty. Nie stwarza okazji partnerom, odbieraniem piłki trudni się incydentalnie. Przez cztery lata w Newcastle uciułał ledwie cztery asysty. "Rooney i Owen grali w reprezentacji na Euro 2004, ten pierwszy strzelił wtedy cztery gole. Ale żadnego nie zawdzięcza starszemu koledze" - przypomina Cascarino.

W dodatku od piłkarza, który w 2001 r. został najlepszym na świecie, dzielą dziś Owena lata świetlne. Kilka tygodni temu spadł z Newcastle do drugiej ligi. W 12 meczach od stycznia nie strzelił gola. Od powrotu do Anglii z Realu Madryt w 2005 r. częściej niż grą w piłkę zajmował się chuchaniem na pokiereszowane kolana.

Gdyby nie Ferguson, zacząłby negocjacje ze słabeuszami z Hull czy Stoke. Lepszych zainteresowanych nie było.

W Manchesterze musiał przejść wyjątkowo rygorystyczne testy medyczne, a potem zgodzić na kontrakt, który gwarantuje mu ledwie 20 tys. funtów tygodniowo. Jeśli jednak będzie grał regularnie, zarobi ok. 110 tys. funtów.

Dlatego większość komentatorów jest zdania, że Ferguson ryzykuje niewiele. "Liczy na to, że Owen wniesie do drużyny doświadczenie i know-how, tak jak kilka lat wcześniej Teddy Sheringham" - pisze Cascarino. Były piłkarz Liverpoolu Rob Lee nazwał ściągnięcie Owena posunięciem genialnym: - Nie zdziwię się, jeśli zostanie królem strzelców.

Trudno bowiem zapomnieć, że nawet w słabiutkim Newcastle Owen w 76 meczach strzelił 30 goli. W całej karierze zdobywa średnio bramkę na dwa mecze. "Zdrowy Michael oznacza przybycie na Old Trafford kawalerii z golami" - pisze Martin Samuel w "Daily Mail". A Owen zaklina się, że jest zdrów jak ryba.

Tevez: nie będę uznany za zdrajcę - czytaj tutaj ?

Więcej o: