Rajd Polski: Loeb z punktami dzięki zabronionej praktyce

Prawdziwa walka w ścisłej czołówce Rajdu Polski trwała tylko do czwartego odcinka specjalnego. Wtedy z trasy wypadł Sebastien Loeb. Od tego momentu zaczęły się wewnątrz zespołowe rozgrywki. W kilku przypadkach zastosowano zabronione team orders

Hirvonen: F1? Rajdy są bardziej ekscytujące ?

Po uszkodzeniu auta na czwartym odcinku specjalnym, Loeb stracił szansę na zwycięstwo. Dostał 20 minut kary, a w klasyfikacji spadł na 32. miejsce. Dzięki systemowi SuperRally mógł kontynuować rajd i walczyć o bezcenne punkty. Świetna jazda pozwoliła mu stopniowo odrabiać straty, ale to wciąż było za mało, żeby wbić się do pierwszej punktowanej ósemki.

Z pomocą przyszedł zespół Citroena. Dwaj młodzi kierowcy z satelickiej, juniorskiej ekipy producenta dostali jasną instrukcję - zwolnić i pozwolić się wyprzedzić mistrzowi świata. Z zadania wywiązali się doskonale. 18-letni Rosjanin Jewgienij Nowikow był rekordzistą rajdu w wypadaniu z trasy. Mocno odczuł starcia z kilkoma mazurskimi pagórkami i ostatecznie zajął dziewiąte miejsce.

Prawdziwy popis lojalności wobec teamu dał jednak drugi zawodnik zespołu Citroen Junior. Tuż przed metą 17. odcinka specjalnego Conrad Rautenbach z Zimbabwe po prostu zjechał z trasy. Wrócił na nią po około 12 minutach. Na mecie zameldował się już z kilkusekundową stratą do Loeba. Rajd skończył na ósmej pozycji

- Ze sportowego punktu widzenia to bardzo boli - mówi o poczynaniach Citroena Krzysztof Hołowczyc, który Rajd Polski ukończył na szóstym miejscu, co jest najlepszym wynikiem w historii startów polskich załóg w mistrzostwach świata. - Jako człowiek sportu się z tym nie zgadzam, jednak jako człowiek należący do zespołu, zrobiłbym chyba podobnie, bo zdaję sobie sprawę, jak wielkie nakłady są potrzebne do zwycięstwa i jak wielu ludzi ciężko na wygraną pracuje - dodaje Hołowczyc.

Podobnie wypowiadają się inni kierowcy. Takie polecenia szefów są zawsze wielkim dylematem dla rajdowych załóg, bo zmuszają do wyboru pomiędzy sportową walką, a lojalnością wobec reszty członków zespołu, którzy zawsze przecież walczą o wygraną. - Będę jechał najlepiej jak potrafię, ale najważniejszy jest Mikko - mówił w alei serwisowej Jari-Matti Latvala z zespołu BP Ford Abu Dhabi.

Po wypadku Loeba kierowcy teamu - Mikko Hirvonen i Latvala obrali jednoznaczną strategię - jechać uważnie, bezpiecznie, bez zbędnego ryzyka i kontrolować czasy drugiego kierowcy Citroena Daniego Sordo. O team orders nie mówiono tak otwarcie ale oczywistym priorytetem dla zespołu było zwycięstwo Hirvonena, który miał szansę wyprzedzić Loeba w klasyfikacji generalnej. Ostatecznie Loeb spadł w klasyfikacji na drugie miejsce.

Team orders to praktyka stosowana w sportach motorowych, ale oficjalnie zakazana. Zwykle chodzi o to, żeby zawodnik niżej notowany, ale lepiej radzący sobie w danym rajdzie czy wyścigu, zwolnił i przepuścił swojego kolegę z ekipy, który ma większe szanse na końcowy triumf w mistrzostwach.

- Jak można zakazać czegoś, na co nie ma się wpływu, przecież każdy kierowca może się podczas odcinka specjalnego zatrzymać - mówi z wyczuciem pragmatyzmu rajdowego Hołowczyc. Rzeczywiście rajdowe teamy, podobnie jak zespoły F1 chętnie korzystają z team orders, ale po prostu inaczej takie posunięcia nazywają. Podczas zeszłorocznego Rajdu Korsyki walczący jeszcze o tytuł mistrzowski Hirvonen został przepuszczony przez dwójkę innych kierowców Forda - Francoisa Duvala i Jari-Matti Latvalę. Dzięki temu zajął drugie, a nie czwarte miejsce i przedłużył szanse na zdobycie mistrzostwo. W F1 do podobnych sytuacji dochodziło szczególnie w czasach dominacji Michaela Schumachera.

Wyniki ORLEN Platinum 66. Rajdu Polski:

Raikkonen zadebiutuje Rajdem Finlandii ?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.