Wimbledon: Cibulkova za szybka dla Uli Radwańskiej. Teraz Agnieszka kontra Chinka

Urszula Radwańska przegrała w II rundzie ze Słowaczką Dominiką Cibulkovą 2:6, 4:6. W czwartek Agnieszka Radwańska gra z Chinką Shuai Peng.

Dominika Cibulkova ma 161 cm wzrostu i jest najniższą tenisistką z czołówki. Jeśli opuściłaby dłoń z rakietą w dół, szorowałaby nią po trawie. Jednak niewielki wzrost nie przeszkadza 20-letniej Słowaczce we wspinaczce w górę rankingu WTA - jest w nim już 13., czyli przed Agnieszką Radwańską. Trzy tygodnie temu grała w półfinale Rolanda Garrosa, a "Times" przed turniejem wytypował, że powtórzy ten wynik w Wimbledonie.

- Cibulkova ma może krótkie nóżki, ale biega po linii końcowej tak dobrze, że ciężko jej zrobić krzywdę. Była dla mnie za mocna, przebijała wszystkie piłki, nie popełniała właściwie błędów, a ja serwowałam znacznie słabiej niż w poprzednim meczu - wzdychała po porażce Urszula Radwańska (WTA 71), która podobnie jak przed rokiem na II rundzie zakończyła występ w Londynie. Wówczas po niezłym meczu przegrała z Sereną Williams. - Jestem trochę rozczarowana, bo mierzyłam wyżej - stwierdziła Urszula.

Pierwszy set odpłynął dość szybko w rytm błyskawicznych rajdów Cibulkovej po linii końcowej. W drugim Polka miała jednak szansę, bo Słowaczce coś chrupnęło w krzyżu po jednym z bekhendów i co chwila wzywała na kort masażystę.

- Dominika przestała trafiać idealnie i Ula nadgoniła na 4:4, ale potem środki przeciwbólowe zaczęły działać i było po meczu - powiedział "Gazecie" trener Robert Radwański. - Ula nie zagrała źle, ale przegrała, bo to nie było 100 procent, ale tylko w ten sposób mogła ograć świetnie poruszającą się Słowaczkę. Serwis był za słaby, w niektórych uderzeniach brakowało agresji, no i Ula niepotrzebnie ciągle grała skróty - oceniał trener.

Nieudane dropszoty Urszuli rzeczywiście były kopalnią punktów dla Cibulkovej. Radwański przyznał, że to efekt wieloletnich treningów ze starszą siostrą Agnieszką. - Naśladuje ją, ale efekty nie są dobre. Nie powinna nadużywać skrótów, ale uderzać mocno. To jest najsilniejsza broń Uli - dodał Radwański. - Cieszą obronione punkty, ale cele mieliśmy ambitniejsze. Myślę, że potencjał Uli przekracza już II rundę w Wielkim Szlemie. Cibulkova tego dnia była jednak za mocna - zakończył ojciec 18-letniej Polki.

Urszula w Londynie zagra jeszcze w deblu w parze z Agnieszką. Potem poleci na jeden turniej do Szwecji i przeniesie się za ocean, aby szukać punktów na twardych kortach w USA. Cel na koniec roku to awans do pięćdziesiątki. Miała jeszcze wystąpić w Wimbledonie w mikście, ale jej partner Mariusz Fyrstenberg po porażce w deblu wycofał się. - Trochę mnie wystawił - skwitowała Urszula.

- Obawiałam się tego meczu, bo nigdy nie grałam dobrze na trawie. Pierwsze spotkanie w życiu na tej nawierzchni wygrałam w poniedziałek. Ula to triumfatorka juniorskiego Wimbledonu, wiedziałam, że może być groźna, ale mimo kłopotów z plecami udało mi się zagrać bardzo dobrze - uśmiechała się na konferencji Cibulkova, w której zakochani są wszyscy słowaccy dziennikarze. Dominika to bowiem ideał w kontaktach z mediami. Zawsze powie coś zabawnego, nie peszy się, nawet gdy musi opowiadać o swoich narzeczonych. W zeszłym roku spotykała się z Gaelem Monfilsem i Juergenem Melzerem.

- Ale teraz jestem singiel! - uśmiechnęła się zawadiacko do polskich dziennikarzy, świdrując ich wzrokiem.

Opowiadała też o ręcznikach, które wykrada z wielkoszlemowych turniejów po każdym meczu - zawsze jeden lub dwa udaje się schować do torby na rakiety. - Z Rolanda Garrosa przywiozłam dla znajomych chyba ze 30 - zaśmiała się Dominika.

W czwartek o III rundę z Chinką Shuai Peng (WTA 36) gra Agnieszka Radwańska rozstawiona z nr 11.

- Z Chinkami mamy rachunki do wyrównania, bo Agnieszka i Ula zaliczyły z nimi kilka porażek. Agnieszka jest jednak faworytką. Mierzymy w tym roku w ćwierćfinał, więc w II rundzie najlepsze byłoby gładkie zwycięstwo - powiedział "Gazecie" trener Radwański.

Agnieszka wygrała jedyny dotychczasowy mecz z Peng w zeszłym roku w Indian Wells.

Z turniejem w II rundzie pożegnała się Maria Szarapowa, którą w trzech setach na korcie centralnym ograła Argentynka Gisela Dulko. Rosjanka wciąż jest marketingową królową tenisa, ale jak tak dalej pójdzie, zacznie jej brakować argumentów, aby być na topie także sportowo. Kontuzja barku, po której wraca, spowodowała większe spustoszenia, niż sądzono. Rosjanka nie serwuje tak dobrze jak kiedyś, a to była zawsze jej najsilniejsza broń.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.