Ula Radwańska wygrywa spokojem

Urszula Radwańska pokonała Słowenkę Masę Zec Peskirić 6:3, 6:3 w I rundzie Wimbledonu. - Bardzo dobry mecz, Ula zaimponowała przede wszystkim spokojem - mówi ?Gazecie? trener Robert Radwański

Codzienne relacje Jakuba Ciastonia z Wimbledonu czytaj tutaj ?

Wyniki Wimbledonu możesz sprawdzić tutaj ?

- Dziś może się panu nie udać, sir - uśmiechnął się do mnie steward, wręczając kartkę z wydrukowanym numerem 9650. W pierwszy dzień Wimbledonu, idąc na mecz Urszuli Radwańskiej, postanowiłem zmienić się na chwilę z dziennikarza w zwykłego kibica. Schowałem do plecaka akredytację prasową i stanąłem w kolejce po bilety. Kartka, którą wręczył mi steward, to tzw. queue card i oznaczała moje miejsce w szyku. Przede mną było 9649 osób!

Moja szansa na wejście na korty w poniedziałek była rzeczywiście marna. - Przyszedł pan trochę za późno. Każdego dnia do sprzedania mamy ok. 9 tys. biletów. Może pan już liczyć tylko na to, że ci, którzy będą na kortach od rana, wyjdą po południu i będzie można ponownie odsprzedać ich bilety. Około 18 może się pan dostanie, ale gwarancji nie ma - wyjaśnił mi steward.

Wimbledońskie korty mieszczą ok. 40 tys. kibiców, z czego na centralny wchodzi 15 tys. Większość biletów jest sprzedawana w lutym w internecie (kosztują od 20 do 40 funtów). Wejściówki dostają szczęśliwcy, którzy wygrają losowanie. Reszta musi liczyć na pulę, która jest do sprzedania w dniu meczów. Oczekujący na te bilety tworzą największą kolejkę w Wielkiej Brytanii. Wczoraj przez chwilę stałem na samym jej końcu.

- Mam numer 4560. Czekam od 7 rano - powiedział mi John, który przyjechał z północnego Londynu. Ludzie, którzy są na początku kolejki po bilety na poniedziałek, czekają od piątku. Queue card z numerem jeden ma George Brounos i jego dziewczyna Julie Wate. Biwakują od 22.30 w piątek.

Wimbledońska kolejka po bilety nie przypomina naszych. Konwersacji rodem z filmów Barei w stylu: "Panie! Pan tu nie stał", nie słychać. Dzięki numeracji miejsc wszyscy wylegują się na trawie. Jest jak na pikniku. Są budki z hamburgerami, fish & chips i zadbane toalety. Hostessy wynajęte przez sponsorów rozdają wodę, gazety, coś słodkiego. Gdyby nie numer 9650, przez który nie miałem szans zdążyć na mecz Urszuli, uznałbym, że jest po prostu fajnie. Tym bardziej że w Londynie świeciło wczoraj piękne słońce. - Ta kolejka to jeden z symboli Wimbledonu. Czekają w niej ludzie z całego świata. Niektórzy spędzają w niej całe dwa tygodnie. Kupują bilet na dany dzień, a wieczorem znów rozkładają namiot w kolejce - mówi mi Jane z biura prasowego Wimbledonu.

- Niestety, kibiców z Polski nie ma dużo, w Londynie to wciąż pozostaje dość ekskluzywna rozrywka. Więcej fanów jest w Paryżu, Nowym Jorku i Melbourne. Tu dopingują nas głównie przyjaciele i dziennikarze - mówił "Gazecie" trener Robert Radwański po wczorajszym zwycięstwie Urszuli (WTA 71) ze Słowenką Peskirić (WTA 98). Spotkanie I rundy rozegrano na kameralnym korcie numer 19., który mieści ok. 200 widzów. Dwa rzędy za nami, dziennikarzami, siedziała Agnieszka Radwańska z Marcinem Matkowskim. Ulę wspierała też m.in. Marta Domachowska, a z drugiej strony trybun mama, tata trener i menedżer Victor Archutowski. Ale tego dnia młodsza z sióstr Radwańskich wielkiego dopingu akurat nie potrzebowała - z mocno bijącą piłki Słowenką zagrała jak profesorka. Pewny serwis (4 asy) i ładne zagrania przy siatce wybiły Peskirić z głowy ochotę do walki po kilku gemach w każdym secie. - Ula zagrała dziś jak nie Ula, nie było grymaszenia, przeklinania, rzucania rakietą, tylko bardzo dobra gra. II runda to był dla niej cel minimum, bo tyle osiągnęła w zeszłym roku, ale myślę, że to jeszcze nie koniec jej popisów w Londynie - komentował po meczu trener.

- Też jestem zadowolona. Przede wszystkim z serwisu, bo na trawie to podstawa dobrego wyniku - powiedziała "Gazecie" Urszula.

W II rundzie młoda Radwańska zmierzy się w środę ze Słowaczką Dominiką Cibulkovą (WTA 13), sensacyjną półfinalistką Rolanda Garrosa. - Świetnie biega na tych swoich krótkich nóżkach, ale na trawie gorzej niż na mączce. Ja czuję się na trawie bardzo dobrze - uśmiechnęła się Urszula.

Dziś w I rundzie wojna polsko-hiszpańska. Rozstawiona z nr. 11 Agnieszka Radwańska gra z Marią José Martinez Sanchez, a Marta Domachowska z Anabel Mediną Garigues (nr 20). Najbardziej prawdopodobny jest remis 1:1.

Ula Radwańska może sprawić niespodziankę na Wimbledonie Ula Radwańska: Stać mnie na więcej - czytaj tutaj >

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.