Basso jedzie ze Szmydem w Tour de Pologne

- Na 100 procent wystąpię w Tour de Pologne. Właśnie zarezerwowałem bilet lotniczy do Polski. Razem ze mną powinien przyjechać też Ivan Basso - zdradza Sport.pl najlepszy polski kolarz Sylwester Szmyd.

Basso to ścisła czołówka światowa. Zajął drugie i trzecie miejsce w Tour de France (2004 i 2005), w 2006 roku wygrał Giro d'Italia. Zdyskwalifikowany za udział w dopingowej aferze Puerto wrócił do startów w tym roku, przechodząc do włoskiej grupy Liquigas, tej samej, w której jeździ Szmyd.

W maju Basso ukończył Giro na piątej pozycji. Jego celem numer 1 jest teraz Vuelta a Espana. W walce o zwycięstwo ma mu pomagać polski kolarz, jeden z najlepszych "gregario", czyli pomocników w światowym peletonie. Aby skupić wszystkie siły na Hiszpanię, obaj nie pojadą w Tour de France.

Tour de Pologne, który rozpocznie się 2 sierpnia w Warszawie a zakończy 8 sierpnia w Krakowie, to dla obu kolarzy grupy Liquigas idealny poligon do ćwiczeń przed drugą częścią sezonu. Nie ma co liczyć, że powalczą w nim o zwycięstwo. - W lipcu będziemy ćwiczyć w górach. Kiedy zjedziemy, będziemy mieć zmulone nogi. Wybraliśmy jednak Polskę - i ze względu na kibiców, i dla siebie. To nam najbardziej pasuje. Lepiej przejechać przed Vueltą wyścig wieloetapowy, pokręcić paręset kilometrów, niż zrywać się na klasykach. Rozmawialiśmy o tym z Ivanem i taki ustaliliśmy plan - mówi "Gazecie" Szmyd, który wczoraj przyleciał do Polski na urlop.

Przed tygodniem pochodzący z Bydgoszczy 31-letni kolarz odniósł pierwsze w karierze zwycięstwo. Wygrał etap wyścigu Dauphiné Libéré na słynnej górze Mont Ventoux we francuskiej Prowansji (wysokość 1909 m n.p.m., ale aż 1600 m przewyższenia). - Przełamałem się, wreszcie wygrałem. Nikt już nie spyta: A co on wygrał? Gratulowało mi tego zwycięstwa trzy czwarte peletonu, niemal wszyscy z wielkich - Contador, Evans, a Johan Bruyneel [szef grupy Astana, w której jeździ Lance Armstrong] kolejny raz żałował, że spóźnił się o tydzień z propozycją kontraktu - opowiada Szmyd. - Wielką rzeczą byłoby pomagać takiej legendzie jak Armstrong, ale mają tam tylu dobrych kolarzy, że mogliby mnie rzucać na mniej istotne wyścigi, a wtedy po dwóch latach nic bym nie znaczył.

Mieszkający od ośmiu lat we Włoszech kolarz nie będzie miał zbyt wiele wolnego. W niedzielę w Rzeszowie rozpocznie pielgrzymkę kolarzy do Fatimy. - Poprowadzę ich do rogatek miasta. Podziwiam ich, pojadą 4 tys. km, więcej niż my na Giro.

Więcej o:
Copyright © Agora SA