W latach międzywojennych bytomska drużyna była w Niemczech uznawana za jeden z najważniejszych śląskich klubów. Jak równy z równym rywalizowała z Ruchem Hajduki Wielkie, najlepszym śląskim zespołem po polskiej stronie granicy. O tym, ile znaczyła, niech świadczy fakt, że w wydanym w Lipsku w 1933 roku słynnym "Sportlexikonie" Otto Beckmanna - czyli liczącej ponad 2500 stron niemieckiej encyklopedii sportu - znalazłem tylko dwa śląskie kluby piłkarskie (obok Beuthen 09 jeszcze Preussen Zaborze). W krótkiej notce podano adres sekretariatu: w czasach największej świetności Beuthen 09 miał siedzibę na Große Blottnitzastraße nr 8a.
Ciekawy, choć nie do końca rozwikłany, jest początek powstania klubu. Powszechnie uznaje się, że drużynę piłkarską miał zorganizować mieszkający w Bytomiu gracz katowickiej Diany, Oskar "Orsi" Taube. W czerwcu 1909 roku założony przez niego uczniowski zespół miał przekształcić się w FC Britannia, popularnie zwany jednak - od roku powstania - null-neun. Dwa lata później, po fuzji z bytomskim S.C., rok założenia wszedł do nazwy nowego klubu. SuSv 09 Beuthen stał się główną siłą bytomskiego futbolu. Za datę powstania klubu przyjmuje się 15 czerwca 1909 roku.
Inną wersję początku przedstawia Henryk Jerzy Werner, właściciel kamienicy w centrum miasta, były kandydat na prezydenta Bytomia. - 1 maja 1909 roku w ramach niedzielno-świątecznych spotkań piwnych (Frühschoppen) w restauracji u Schwidernocha spotkało się kilku znajomych. Rzeźnicy o nazwiskach Koj, Mosler, Nawrath oraz handlowiec Pogoda postanowili założyć klub piłkarski. To był właśnie Beuthen 09. Wiem to z opowieści jednego z nich, Franza Nawratha, który był ojcem mojego ojczyma - opowiada z przejęciem Werner.
Mnóstwo ciekawych informacji o klubie przynoszą wspomnienia bytomianina Georga Lasika "Die Geschichte des Spiel und Sportvereines Beuthen 09". "Ten klub sportowymi osiągnięciami rozsławił nasze miasto poza granicami Górnego Śląska, a nawet poza granicami Niemiec" - pisze Lasik.
Początki piłki nożnej na Śląsku wszędzie były takie same. Także w Bytomiu mieszkańcy oburzali się na sportowców maszerujących przez miasto w spodenkach odsłaniających uda - nic dziwnego, że policja wlepiała im mandaty za naruszanie spokoju publicznego. Bytomscy uczniowie, zagrożeni relegacją ze szkoły, kopali więc piłkę i uprawiali lekkoatletykę pod pseudonimami.
Początkowo klub nie miał oczywiście własnego stadionu próbował się zainstalować w różnych miejscach - najpierw na należącej do kopalni łące Friedriecha Eberta przy Klandelhalle, ale często zalewała ją woda. Piłkarze grali też na Moltkeplatz (dzisiejszym placu Sobieskiego). Z uwagi na fakt, że na co dzień nie było to oczywiście boisko, słupki były wstawiane do dołków przed meczem, a zaraz po nim - usuwane.
Jeszcze przed I wojną światową działaczom udało się wydzierżawić teren do gry od koncernu Grafflich Schaffgotsch'sche Werke. Naprzeciw Hohenzollerngrube (dziś kopalni Szombierki) powstało pierwsze boisko z prawdziwego zdarzenia, ale po 1918 roku klub musiał je, niestety, opuścić. Powstały tam ogródki działkowe.
Pierwszy wielki sukces sportowy Beuthen 09 zanotował jeszcze przed wybuchem I wojny. W 1914 bytomianie zdobyli mistrzostwo Górnego Śląska. W finałowej rywalizacji zdołali pokonać faworyzowany katowicki Preussen 05 (późniejszy 1.FC). Bytomianie mieli zagrać wtedy w składzie: Eidam - Nawrath(+), Karwath - Fehlinger(+), Juretzka(+), Prudlo - Taube, Otto, Gawron(+), Flatzek, Dünnebier(+). Krzyżykami Georg Lasik oznaczył zawodników, którzy nie wrócili do Bytomia z okopów I wojny światowej... Ogółem życie na froncie miało stracić 35 członków klubu, wielu stało się inwalidami.
Po wojnie warunki do działania były bardzo trudne. Klub klepał biedę, początkowo jedynym kapitałem były pieniądze uzyskane ze... sprzedaży płotu okalającego stare boisko przy Hohenzollerngrube. Na szczęście ówcześni działacze byli bardzo przedsiębiorczy. Prezes Martin wywalczył nowy teren pod boisko. Były to łąki na zachód od Heiniztgrube (kopalni Rozbark). Na dzierżawę zgodziła się Bergwerksgesselschaft Georg von Giesche's Erben AG (Towarzystwo Górnicze Spadkobierców Georga von Giesche, spółka akcyjna). Na terenie gdzie stał krzyż otoczony czterema wielkimi drzewami, członkowie klubu w czynie społecznym wybudowali dwa boiska (większe reprezentacyjne z nasypami - żeby można było wygodnie stać - i mniejsze treningowe z bieżnią oraz skocznią). Potem powstał jeszcze dach osłaniający przed deszczem 800 widzów. Zawodnicy początkowo przebierali się w pomieszczeniach ówczesnego Państwowego Instytutu Higieny i w asyście rozentuzjazmowanej młodzieży i kibiców przechodzili na boisko.
Zespołowi opartemu na wychowankach udało się powtórzyć mistrzostwo Górnego Śląska tuż po wojnie (1920-21, 1923) Doszło do pierwszych poważnych udanych transferów - z Wacker Beuthen przyszli bracia Peter i Theo Strewitzkowie. Ówczesna drużyna grała z reguły w zestawieniu: Eidam - Fuhrmann, Büttner I, Ossig, Pruschowski, von Fugler III, Struzina, Büttner II, Flatzek, T. Strewitzek. W nietypowy sposób wyróżniał się napastnik Flatzek. Był oficerem, nawet w czasie meczów nosił... monokl! Dopiero kiedy pewnego razu mocno dostał piłką w twarz, "przerzucił się"... na okulary. Z kolei łącznik Georg Pruschowski wyróżniał się dryblingiem, udoskonalił swoje umiejętności podczas niewoli w Anglii.
Prezes Martin całymi dniami spacerował po Bytomiu, oglądając mecze dzikich drużyn (grało się nie tylko szmaciankami, ale także kawałkami węgla, a zimą zmarzniętymi końskimi odchodami). Wyławiał w ten sposób utalentowanych chłopaków. Opłacało się: ściągnął do ciągle rozbudowujących się sekcji juniorskich późniejsze wielkie gwiazdy Beuthen 09, m.in. braci Malików, Przybilów i Kurpanków, a także Huberta Pogodę i Aloisa Pryssoka. Ten ostatni był jedynym doktorem w drużynie - podczas studiów medycznych grał w Minerva 93 Berlin.
Także kolejny prezes Oskar Wylezol (z zawodu kupiec i hurtownik) dał się poznać z dobrej strony, imponował talentami organizacyjnymi. Za jego czasów została powiększona stadionowa trybuna, przez pewien okres była ponoć największą krytą trybuną na Górnym Śląsku. Beuthen 09 rozszerzał kontakty, coraz częściej grał z drużynami z Czechosłowacji, Austrii i Polski. Słynna Vienna, ujęta w 1923 roku gościnnością bytomian, pozwoliła im używać swego klubowego hymnu. W 1928 roku bytomianie zaprosili do siebie bardzo mocny wówczas 1.FC Nürnberg (mistrza Niemiec z roku poprzedniego) i przegrali tylko 0:1. Rok później było jeszcze lepiej - wygrali 1:0 z Hamburger SV po golu Pruschowskiego.
Żeby uzmysłowić czytelnikom, że wtedy klub pełnił w miejskiej społeczności zupełnie inną rolę niż dzisiejsza profesjonalna machina sportowa, warto wspomnieć, że w 09 istniała także sekcja... rozrywkowa. Członkowie klubu byli zorganizowani w małej orkiestrze i chórze, często odbywały się zabawy, potańcówki i bale. Wodzirejami byli ponoć zwłaszcza łącznik Pruschowski i bramkarz Kleingeist. Temu drugiemu - jak donosi Lasik - przytrafiło się nieszczęście: w meczu z Vorwärts-Rasensport Gleiwitz rzucił się pod nogi przeciwnikowi i został mocno kopnięty w głowę. Musiał zakończyć karierę, bo od tego momentu tracił na boisku orientację i nie miał wyczucia piłki.
Okres świetności Beuthen 09 przypada na pierwszą połowę lat 30. Wystarczy przypomnieć, że w latach 1930-31, 1933-34 i 1937 bezkonkurencyjni na Górnym Śląsku bytomianie rywalizowali w finałowej fazie mistrzostw Niemiec! Wszystkie klubowe trofea, puchary, pamiątki, bibeloty stały w witrynach bytomskiego Domu Muzyki (Konzerthaus)
Czy ktoś wie co się z nimi stało?
Zanim nastała era słynnego Richarda Malika największym asem tamtego zespołu był początkowo Erwin Palluschinski, rodowity katowiczanin, sportowy obieżyświat (grał m.in. we Wrocławiu, Dreźnie i Zaborzu). Masywny, silnie strzelający środkowy napastnik, a potem środkowy pomocnik uchodził przez pewien czas za duchowego przywódcę drużyny. Po II wojnie mieszkał wciąż w Bytomiu, pochowany został na jednym z miejscowych cmentarzy.
Zespół wzmocnili także zawodnicy z drugiej strony granicy - Peter Scheliga z Naprzodu Lipiny i Paul Urbainski z AKS-u Królewska Huta (był sztygarem służbowo przeniesionym do Heinitzgrube). Działacze ściągnęli także trenera - bytomianom pomagał "Guggi " Wieser. Ten sam, który z Ruchem Hajduki Wielkie zdobywał mistrzostwo Polski. W drugim dziesięcioleciu Wieser był wybitnym piłkarzem, wychowankiem Rapidu, siedmiokrotnym mistrzem Austrii, trzykrotnym królem strzelców. Potrafił strzelić dwa gole wyjazdowym meczu z reprezentacją Włoch.
Postacią numer jeden w Beuthen 09 już na początku złotych lat 30. stał się Richard "Hattek" Malik (rocznik 1909), wcześniej gracz utytułowanej klubowej drużyny juniorów. Był pierwszym Górnoślązakiem i jedynym zawodnikiem z Bytomia, który znalazł się w wykazie oficjalnych spotkań reprezentacji Niemiec. Ten motorniczy kopalnianej lokomotywy z zawodu, wieloletni kapitan, zaczynał karierę jako lewy łącznik, ale dość szybko okazało się, że jest stworzony do gry w środku drugiej linii. Był znakomitym dyrygentem zespołu, to jemu bytomianie zawdzięczali ówczesny niepowtarzalny tzw. wiedeński styl. Był on oparty na wspaniałej technice, na misternych podaniach, na grze kombinacyjnej. Wtedy na Śląsku prawie nikt tak nie grał, przeważał tu futbol atletyczny, siłowy. Malik sprawił, że jego zespół grał inaczej...
Jerzy Krasówka, nieżyjący już powojenny as Szombierek, zdążył być jeszcze zawodnikiem Beuthen 09. Przed kilku laty opowiadał "Gazecie": - Z 22 Schomberg przyszedłem do Beuthen 09 jako 17-latek, uczyłem się już wtedy w technikum w centrum Bytomia. Pamiętam, że na boisku dosłownie wszystko zależało od Malika, otrzymywałem od niego wspaniałe podania. Często wystarczyło przyłożyć nogę i bramkarz rywali musiał kapitulować.
Malik debiutował w reprezentacji Niemiec w przegranym 1:2 meczu z Węgrami w Budapeszcie, strzelił zresztą tę jedyną bramkę (październik 1932). Nawet polskie gazety podkreślały, że był w tamtym meczu "główną sprężyną w napadzie". Trzy miesiące później zagrał jeszcze z Włochami w Bolonii, Niemcy przegrały 1:3. Malik jeszcze przez kilka lat należał do najlepszych niemieckich pomocników, ale trener Otto Nerz wolał jednak Ludwiga Goldbrunnera z Bayernu Monachium. Richard Malik zginął w styczniu 1945 roku na froncie wschodnim.
Dodajmy, że przez kilka sezonów pewne miejsce w drużynie Beuthen 09 miał Paul Malik, starszy o pięć lat brat Richarda. "Paulek" występował jako obrońca bądź pomocnik. Był wszechstronnym sportowcem, jego wielkim atutem była kondycja, zdobywał tytuły mistrza Śląska w biegach długodystansowych. Jego koronnymi dystansami były 3 km i 5 km.
Jako mistrzowie Górnego Śląska bytomianie mogli uczestniczyć w mistrzostwach Niemiec rozgrywanych wówczas systemem pucharowym (przegrywający odpadał). Świetnie Beuthen 09 zaprezentował się w maju 1930 roku w Berlinie. Z Herthą po zaciętym meczu przegrał 2:3 (2:2). Dwukrotnie Ślązacy doprowadzali w tym meczu do wyrównania (gole Malika i Pruschowskiego), za trzecim razem się nie udało. Bytomianie odpadli, a Hertha doszła aż do finału i zdobyła mistrzostwo Niemiec! Skład Beuthen 09 z tamtego meczu: Johann Kurpanek - Paul Urbainski, Theo Strewitzek - Paul Malik I, Walter Roesinger, Robert Nowak - Hubert Pogoda, Georg Pruschowski, Richard Malik II, Erwin Palluschinski (kapitan), Alois Pryssok. Najdalej w mistrzostwach Niemiec bytomianie dotarli w 1933 roku. Po rozbiciu 7:1 (SpVgg Prussia Samland Konigsberg) w ćwierćfinale przegrali 0:3 z TSV 1960 Monachium.
Wielkim hitem były jubileuszowe uroczystości ćwierćwiecza bytomskiego klubu zorganizowane w 1934 roku. Do Bytomia przyjechał słynny Schalke 04 Gelsenkirchen z fantastycznymi asami polskiego pochodzenia Fritzem Szepanem (Sczepanem) i Ernstem Kuzorrą na czele. Goście gościli na Śląsku przez tydzień. Dzień jubileuszu zaczął się uroczystym przemarszem z klubowym sztandarem do kościoła św. Barbary, gdzie piłkarze obu drużyn wzięli udział we mszy. Potem, po stojącym na znakomitym poziomie meczu, wygrali goście 4:2. Wieczorem w bytomskim Konzerthausie odbyła się huczna impreza z udziałem władz miasta, były potańcówki... Warto przy okazji przypomnieć, że Schalke przyjechało jeszcze do Bytomia dokładnie 30 lat później. Tym razem gospodarze nie byli tak gościnni: Polonia wygrała w rozgrywkach Pucharu Rappana aż 6:0...
Beuthen 09 wielokrotnie spotykał się z nie tylko ze śląskimi drużynami z drugiej strony granicy, ale także z zespołami z głębi Polski. W czerwcu 1920 roku doszło do pierwszego oficjalnego meczu - rywalem była słynna Pogoń Lwów. W pamiątkowej księdze z 1939 roku poświęconej Pogoni z okazji jej 35-lecia zachowała się relacja Stanisława Fliegera, ówczesnego prezesa Śląskiego Związku Piłki Nożnej. "Gra ze strony 09 była brutalna. Wygrać pragnęli za wszelką cenę (...) przy dopingu wielotysięcznej roznamiętnionej publiczności (...). Po kilkunastu minutach bezowocnych wypadów niemieckich, piłka uderzona przez któregoś z napastników 09 potoczyła się do publiczności - stojącej murem na linii autowej; ktoś z widzów odkopnął ją potem do napastnika niemieckiego, a ten wpakował ją do naszej bramki (...). Po zaciekłym meczu Pogoń wygrała w Bytomiu 3:2 (3:0). Trzeba pamiętać, że był to niezwykle gorący politycznie okres. "W końcu gwizdek i na boisko wpadło kilkudziesięciu ludzi, którzy kołem otoczyli [dla ochrony - przyp. red.] naszych graczy (...). Była to uzbrojona po zęby polska bojówka górników (...)".
W latach 1923-34 piłkarze Beuthen 09 co najmniej sześciokrotnie spotkali się z Ruchem Wielkie Hajduki (w 1938 Ruch odmówił, bo bytomianie chcieli zagrać w Wielki Piątek). Najciekawsze były chyba mecze z 1934 roku - spotkały się wtedy dwie najlepsze śląskie drużyny po obu stronach granicy: mistrz południowo-wschodnich Niemiec ze swoim asem Malikiem kontra mistrz Polski, w którym objawił się właśnie niezwykły brylant: 18-letni Ernest Wilimowski. Pierwszy mecz odbył się w październiku na stadionie w Bytomiu. Początkowo "nowoczesnym systemem gry zastosowanym z dobrej szkoły angielskiej zaskoczyli Niemcy wszystkie linje Ruchu": już w 6. minucie Pogoda strzelił gola. Hajduczanie otrząsnęli się jednak z początkowej przewagi graczy 09 niczym Barcelona w niedawnym finale w Rzymie; po cudownych akcjach Wilimowskiego i Gerarda Wodarza strzelili po kolei pięć goli, zwalniając dopiero w końcówce - Dankert z karnego i Pogoda ustalili rezultat na bardziej honorowy (3:5). Zupełnie inaczej wyglądał rewanż miesiąc później. Ruch niedługo wcześniej obronił mistrzostwo Polski i w tym meczu chyba zabrakło mu motywacji. Zawiódł Wilimowski, ale dlatego, że dzień wcześniej rozegrał w barwach Pogoni Katowice mecz hokejowy przeciw Cracovii. Poobijany "Ezi" po przerwie już nie wyszedł. "Napad bytomiaków dzięki łatwym zagraniom skrzydeł niejednokrotnie wytwarzał groźne momenty przed bramką Ruchu. Fizycznie cała drużyna Niemców przeważała nad Polakami i bezwzględnie byli lepsi w starcie do piłki". Goście do przerwy strzelili trzy gole, a potem tylko się bronili, świetnie w bramce spisywał się Kurpanek. Ostatecznie Ruch przegrał 2:3 (1:3).
W drugiej połowie lat 30. znaczenie bytomskiej drużyny zaczęło maleć. Pierwszeństwo na Śląsku przejął Vorwärts-Rasensport Gleiwitz, a potem Germania Königshütte. W 1943 ekipa z Bytomia była już przedostania w tabeli górnośląskiej gauligi...
W dodatku klub musiał opuścił swój ulubiony stadion przy Heinitzgrube. Kopalnia zdecydowała się postawić tam zakład do produkcji podkładów, więc Beuthen najczęściej rozgrywał swoje mecze na postawionym w 1929 roku wspaniałym stadionie miejskim im. Hindenburga (tam reprezentacja Niemiec wygrała w 1942 roku z Rumunią, tam rozgrywa dziś mecze Polonia Bytom).
Spiel-und Sportverein 09 Beuthen przestał istnieć wraz z nadejściem Armii Czerwonej w styczniu 1945 roku.
Panu Marianowi Lubinie serdecznie dziękuję za pomoc przy pisaniu tekstu