Domachowska odpadła, Radwańska mierzy w ćwierćfinał w Paryżu ?
Robert Radwański , ojciec i trener Agnieszki: - Właśnie dlatego ujawniłem tę historię, bo 99,9 proc. ludzi w Polsce myśli pewnie do dziś, że Szarapowa przyjechała do nas, bo lubi Warszawę, a Hantuchova dobrze się czuje, wdychając nasze powietrze. Ludzie nie rozumieją, na czym polega zawodowy tenis. To jest biznes, a nie rekreacyjna zabawa weekendowa. Tak jak pan Stefan Makarczyk [dyrektor imprezy] nie organizuje turnieju w celach charytatywnych, tylko żeby zarobić, tak nikt w zawodowym tenisie nie gra dla zabawy, tylko dla pieniędzy. W tenisie nie ma sentymentów, jeżdżenie na turnieje z sympatii do dyrektora turnieju to są bajki.
- Ujawnienie tego maila to jest chwyt rodem z komunistycznych służb specjalnych. Ten list był wyrwany z kontekstu naszej korespondencji. Z panem Makarczykiem sprawę startu Agnieszki w Warsaw Open negocjowaliśmy od roku. W listopadzie pan Makarczyk przyjechał do nas do domu na dwa dni do Krakowa. Zapadły pewne ustalenia, a potem się z nich wycofał. Mam mnóstwo bardzo ciekawych maili od pana Makarczyka, ale ich nie ujawnię, bo jestem poważnym biznesmenem. Gdybym to zrobił, skompromitowałbym się na całym świecie. Polecam za to teraz wszystkim robienie interesów z panem Makarczykiem, tylko proszę uważać, bo jak się ktoś z nim nie dogada, to on może ujawniać prywatne maile.
- Ludzie, przecież ja nie odkryłem Ameryki! Tu nie chodzi o to, że my jesteśmy chciwi. Ja po prostu ujawniłem mechanizmy załatwiania występów gwiazd na turniejach. Tak zawsze w tenisie było, jest i będzie. Na całym świecie. Wie to każdy człowiek znający się na tenisie. Nie ma sentymentów czy patriotyzmu. Jak w Moskwie nie będzie wszystko ustalone jak należy, to żadna Rosjanka nie przyjedzie na turniej.
- Przebijanie się w górę to długotrwały proces. W czasach juniorskich trzeba jeździć po świecie, wydawać mnóstwo pieniędzy, a w zamian nic nie ma. Agnieszka jest tam, gdzie jest, czyli na 12. miejscu na świecie, dzięki swojej ciężkiej pracy i pomocy rodziny. Jedyną osobą, której coś jeszcze zawdzięczamy, jest Ryszard Krauze, który właśnie na samym początku kariery bardzo nam pomógł finansowo. Agnieszka tak naprawdę przebiła się na szczyt bez dzikich kart, bo nigdy nie stała za nami potężna firma menedżerska, która je załatwia. Przypisywanie sobie zasług, że jedną dziką kartą stworzyło się sukces Agnieszki, to głupoty.
- Umówiliśmy się na coś z dyrektorem Makarczykiem, on nie dotrzymał słowa. Zaczynało powstawać wrażenie, że my w Warszawie grać nie chcemy, bo nie lubimy Polski i w ogóle odbiła nam palma. Musiałem to wyjawić. Od początku się z tym nie kryłem. Już w niedzielę przed startem turnieju powiedziałem, że nie dotrzymano ustaleń z listopada.
- Tylko jeśli sprawą zainteresuje się WTA albo trafi ona do sądu.
- Oczywiście, że nie. To jest niekorzystny termin. Po trzech wyczerpujących startach w Stuttgarcie, Rzymie i Madrycie i tuż przed Rolandem Garrosem.
- W listopadzie pan Makarczyk miał za sobą poważnego sponosora - firmę Orange - i obiecywał złote góry, ale potem negocjacje mu się rozsypały. Dlaczego? Proszę zapytać w Orange. Wiosną powiedział, że jest kryzys, ma trudności z zapięciem budżetu i będzie ciężko. Po raz pierwszy powiedział o ratowaniu polskiego tenisa i patriotyzmie. Wtedy jeszcze z Agnieszką mówiliśmy sobie, że i tak zagramy. Ale coś w nas pękło, gdy nagle okazało się, że w turnieju, który nie ma ponoć pieniędzy, zagra najdroższa tenisistka świata, czyli Szarapowa. Według wcześniejszych ustaleń to miały być mistrzostwa Polski open, miały zagrać Polki i polonuski. Miała być Agnieszka, Karolina Woźniacka, Sabina Lisicka. Zamiast tego pojawiły się Rosjanki i Słowaczka. Widocznie ktoś uznał, że to ciekawsze.
- Mój błąd, że traktowałem pana Makarczyka poważnie, jak człowieka, z którym można co najmniej korespondować. To dla mnie nauczka.
- Naprawdę była kontuzjowana. Każdy zawodowy sportowiec dobrze wie, że jakby bardzo chciał, to może ból przezwyciężyć. Agnieszka pewnie jeden czy dwa mecze w Warszawie byłaby w stanie zagrać. Ale nie chciała.
- Agnieszka była równie zniesmaczona. Przełomowy był moment, gdy dowiedziała się, że zagra Szarapowa. Była właściwie doprowadzona do furii. Dyrektor właśnie niedawno nas przekonywał, że brakuje mu pieniędzy na wymianę mączki na korcie.
- Nie zagramy nigdy w turnieju organizowanym przez pana Makarczyka.
- Agnieszka nie wylosowała źle. Paragwajka de los R~os to specjalistka od gry na ziemi, ale ma już swoje lata, jest u schyłku kariery. Ula ma gorzej, bo Belgijka Yanina Wickmayer to bardzo solidna tenisistka. Wygrała niedawno w Estoril pierwszy turniej WTA. Uderza bardzo płasko, czyli podobnie do Uli. To nie będzie klasyczny tenis ziemny, raczej wymiana ciosów dwóch specjalistek od twardych kortów.
- Wręcz przeciwnie, to powinno pomóc. Agnieszka odpoczęła i wyleczyła plecy.
- Agnieszka powinna powtórzyć wynik z poprzedniego roku, czyli 1/8 finału. Traci sporo punktów, bo odejdzie jej też wygrany turniej w Stambule. Ula stawia sobie nieco niższe wymagania, ale też ma apetyt na przejście kilku rund.
- Ciężko nawet zgadywać. Mamy w tenisie wymianę pokoleniową. Może któraś z młodszych zawodniczek?
"Ten turniej nikomu nie zapłacił startowego, nawet Szarapowej"
"Rosjanka przyjechała do Warszawy, bo chciała przygotować się do Rolanda Garrosa. Zdecydowały wyłącznie względy sportowe. Przyjechała dzięki moim dobrym kontaktom z jej agencją IMG, po prostu wybrała turniej, gdzie nie było zawodniczek z pierwszej dziesiątki. Bała się szybkiej porażki"
"Jeśli Agnieszka powtarzała we wszystkich wywiadach, że chciała zagrać w Warszawie, to nie rozumiem, dlaczego tego nie zrobiła. Jeśli była kontuzjowana, to dlaczego następnego dnia nosiła worki z cementem na akcji charytatywnej pod Piasecznem?"
"Maila od pana Radwańskiego ujawniłem, bo miałem już dość spekulacji i pomówień. Pewne rzeczy musiały ujrzeć światło dzienne. To nie jest atak na Agnieszkę"
"Sprowadzanie gwiazd tenisa na turnieje przypomina negocjowanie przyjazdu gwiazd muzyki rozrywkowej. W tenisie pertraktuje się z agentami lub rodzicami. W tym przypadku potwierdzam, że rozmowy były, ale nie było żadnych zobowiązań finansowych z mojej strony. Turniej miał kłopoty z dopięciem budżetu, to cud, że w ogóle się odbył"
* - dyrektor Warsaw Open w wywiadzie dla "Gazety" 18 maja i na konferencji prasowej 21 maja
Nie jest tajemnicą, że z Robertem Radwańskim często się nie zgadzamy w różnych sprawach i najzwyczajniej nie przepadamy za sobą, ale uważam, że to, co zrobił Stefan Makarczyk, ujawniając prywatną korespondencję z Radwańskim, było po prostu świństwem. Tenis to czysty biznes. Agnieszka na koniec kariery odniesie sukces, jeśli na koncie będzie miała dużo pieniędzy. Każdy, kto jest w tym biznesie, wie, że tak to wygląda. Nie ma miejsca na patriotyzm, nic nie ma za darmo. Negocjowanie startowego w turniejach to normalna sprawa. Trudno mi ocenić, kto komu co obiecał w tej konkretnej sytuacji i kto nie dotrzymał zobowiązań. Obaj panowie mieli się prawo nie dogadać, a nawet pokłócić, ale dyrektor turnieju, ujawniając prywatną korespondencję, strzelił sobie w stopę. W środowisku tenisowym wszyscy mu to zapamiętają.
Rumuńska królowa deszczu wygrała Warsaw Open - czytaj tutaj ?