Skazywani na pożarcie Amerykanie postawili Rosjanom ciężkie warunki, choć gra była wyjątkowo czysta - obie drużyny dostało zaledwie po sześć minut kary. W drugiej tercji Team USA objęło nawet prowadzenie dzięki bramce Dustina Browna. Sborna wyrównała za sprawą swojej największej gwiazdy, Ilji Kowalczuka. Także dzięki akcji skrzydłowego Atlanta Trashers Rosjanie objęli prowadzenie - wrzucony przez niego krążek odbił się od Aleksandra Frołowa i nie dał Robertowi Esche`owi szans na skuteczną interwencję. Jeszcze w tej samej tercji wyrównał Kyle Okposo.
Gdy wydawało się, że Amerykanie mają szansę wyeliminować z walki o finał faworyzowanych Rosjan, na dwie minuty przed końcem Sborna wykorzystała grę w przewadze i do bramki Esche`a trafił Konstantin Gorowikow. Trener drużyny zza oceanu, Ron Wilson postawił wszystko na jedną kartę i przez blisko 80 sekund jego ekipa grała bez bramkarza, za którego wprowadzony został dodatkowy gracz z pola. Amerykanom nie udało się już jednak wyrównać.
Rosjanie w powtórce zeszłorocznego finału zagrają z Kanadyjczykami, którzy gładko pokonali Szwedów 3:1. Pierwsze 40 minut zdecydowanie należało do Ekipy Klonowego Liścia. Skandynawowie zdołali zneutralizować potężny atut rywala, jakim są gry w przewadze - tylko trzykrotnie lądowali na ławce kar i za każdym razem skutecznie bronili się w osłabieniu. Faworyci znakomicie grali jednak także przy równych składach i po dwóch trafieniach Dereka Roya i jednym Shawna Horcoffa przed trzecią tercją prowadzili 3:0. Szwedzi tylko w ostatniej odsłonie zdołali nawiązać wyrównaną walkę, czego efektem był gol zdobyty przez Loui Erikssona, ale było to wszystko na co stać było Trzy Korony, które w niedzielę zagrają z Amerykanami o brąz. Szwedzi ostatni raz z medalu Mistrzostw Świata cieszyli się w 2006, gdy w finale pokonali Czechów. Amerykanie na krążek czekają dwa lata dłużej - od czasu, gdy w 2004 w walce o brąz wygrali ze Słowacją.
Z zeszłorocznego finału, w którym tak jak teraz zmierzyły się Rosja i Kanada, zwycięsko wyszła Sborna, która mimo tego, że w pierwszej tercji poległa 1:3, pobiła ostatecznie ekipę Klonowego Liścia na jej własnej ziemi, a w zasadzie na własnym lodzie 5:4 po dogrywce. Na starcie dwóch najlepszych drużyn w światowym rankingu (Kanada jest w nim pierwsza, Rosja druga) ostrzą sobie zęby fani hokeja na całym świecie. Łyżwy na wzięcie rewanżu na Rosjanach ostrzy sobie z kolei kanadyjska ofensywa - z 42 bramkami najskuteczniejsza na tych mistrzostwach. O ile jednak drużyna Lindy`ego Ruffa stawia na indywidualne umiejętności - spośród sześciu najskuteczniejszych graczy turnieju czterech (Martin St. Louis, Shea Weber, Steve Stamkos, Jason Spezza) jest z Kanady, siła ataku Rosjan (39 goli w Szwajcarii) leży w grze drużynowej. Tylko jeden spośród 22 hokeistów Sbornej z pola nie zdobył jeszcze punktu na mistrzostwach. Będzie to szósty w ciągu ostatnich siedmiu lat finał z udziałem Kanady. Rosja od 2003 będzie walczyć o złoto dopiero drugi raz.
Bramki: dla Rosji - Kowalczuk (32.), Frołow (35.), Gorowikow (59.); dla USA - Brown (24.), Okposo (39.).
Kary: dla Rosji - 6 minut, dla USA - 6 minut. Widzów: 11 057.
Bramki: dla Kanady - Roy (7., 31.), Horcoff (30.); dla Szwecji - Eriksson (47.).
Kary: dla Kanady - 8 minut, dla Szwecji - 6 minut.