Mariusz Czerkawski mówi o swojej karierze w NHL. Były hokeista opowiada, jak ostra jest gra w najlepszej lidze na świecie.
- Swoje oberwałem, nos miałem złamany cztery razy. Pamiętam pierwszy dzień w NHL. Wchodzę do szatni Bruins, a tam siedzą same kolosy. Nieogoleni, mnóstwo tatuaży, połamane nosy, połowa bez zębów. Nieźle - pomyślałem. Już po czterech meczach miałem dwie szramy na twarzy. Najpierw dostałem kijem w brodę i założyli mi osiem szwów. Na żywca, w szatni. I zaraz potem wróciłem na lód, tylko zakrwawioną koszulkę mi wytarli. W innym meczu podjeżdżam do bramkarza, strzelam i... dostaję kijem prosto w zęby - mówi Czerkawski.
Polski hokeista zdradza, że zastanawiał się, czy wytrzyma tak brutalną walkę.
- Po tych pierwszych meczach siedziałem wieczorem przed lustrem i myślałem: "Boże, to jak ja będę wyglądał za rok?". Po czterech meczach miałem na twarzy 14 szwów, a w sezonie są 82 spotkania. Moja rola polegała na strzelaniu bramek. Biłem się trzy, najwyżej cztery razy. Ale tak ostro tylko raz dostałem, gdy skoczyłem na zawodnika, który z tego żył. Była akurat bójka pięciu na pięciu i każdy łapał swojego, A ten najgorszy stał najbliżej mnie. Moje inne walki były remisowe, choć miałem takie "szczęście", że jak już się biłem, to trafiałem na twardzieli - opowiada Sport.pl Mariusz Czerkawski
Mariusz Czerkawski to najlepszy polski hokeista. W NHL spędził 12 sezonów - w Boston Bruins, Edmonton Oilers, New York Islanders, Montreal Canadiens i Toronto Maple Leafs. W ubiegłym roku ogłosił zakończenie kariery, ale swój ostatni mecz, w barwach GKS Tychy, rozegrał 25 stycznia 2009 r. Obecnie jest menedżerem reprezentacji Polski.
Przeczytaj cały wywiad z Mariuszem Czerkawskim ?