Byłem na Wembley, po meczu długo rozmawiałem z Łukaszem. Nie zagrał na swoim normalnym poziomie, ale cały zespół Arsenalu poniosła młodzieńcza fantazja. Starczyło jej tylko na 20 minut. Przypominali mi trochę drużynę juniorów, która jednego dnia gra fenomenalnie, a w następnym meczu wszystko, co robi, robi źle. Arsenal z Chelsea w niczym nie przypominał drużyny, która parę dni wcześniej rozbiła Villareal.
W sobotę Łukasz był załamany i wściekły. Ale już w niedzielę wrócił na normalne "tory". Kto długo rozpamiętuje przegrane, zadręcza się błędami i analizuje, nie ma szans w profesjonalnym sporcie. W meczu z Liverpoolem Fabiański będzie potrafił wyrzucić z siebie wszystkie złe wspomnienia z soboty. Tego m.in. uczył się w szkole w Szamotułach.
Moim zdaniem meczem z Chelsea Łukasz nie zaprzepaścił swojej kariery w Arsenalu. Nawet gdyby był bohaterem, i tak wróciłby na ławkę po wyzdrowieniu Manuela Almunii, bo Hiszpan jest numerem jeden. Arsene Wenger na pewno nie będzie oceniał Polaka tylko przez pryzmat tego jednego nieudanego występu. Łukasz wciąż zrobił dla Arsenalu więcej dobrego niż złego. I na pewno będzie dostawał kolejne szanse. Fabiański nie puścił gola w LM. Zasłużył, żeby zagrać z Man Utd?
Robin van Persie: Cały zespół wierzy w Fabiańskiego- czytaj tutaj ?