Po wygranej Legii z Piastem - Chinyama na miarę lidera

Tylko jeden mecz tego sezonu, w którym Takesure Chinyama zdobył bramkę, nie dał Legii punktów. Reprezentant Zimbabwe zmierza po koronę króla strzelców, a jego rola w zespole Jana Urbana jest nie do przecenienia

Ekstraklasa.tv: Wszystkie bramki Chinyamy ?

Legia wygrała w Gliwicach trzeci mecz z kolei i została liderem. W najbliższa niedzielę o godz. 17 gra w Warszawie z Lechem - zwycięstwo da jej co najmniej 2 punkty przewagi nad Wisłą, cztery nad "Kolejorzem" oraz przynajmniej pięć nad Polonią. Do końca sezonu zostanie pięć kolejek.

Warszawianie nie zachwycają mistrzowską formą, ale są zabójczo skuteczni. Zawodzą serce i płuca drużyny, czyli druga linia. Roger Guerreiro snuje się po boisku, a przebłyski nieznane dla polskich piłkarzy zdarzają mu się coraz rzadziej. Maciej Iwański też jest zdecydowanie mniej kreatywny niż jesienią. Nie potrafi znaleźć sobie miejsca na boisku, a jego strzały z rzutów wolnych rzadko docierają do bramki - jesienią potrafił zdobywać gole ze stałych fragmentów.

Legia ma kłopoty w pomocy i defensywie, ale rekompensuje je sobie Chinyamą. Napastnik wreszcie gra dla drużyny, dostrzega kolegów, podejmuje więcej decyzji dobrych niż złych. W trzech ostatnich spotkaniach strzelił trzy bramki - może na wagę tytułu. Wywiadów unika jak ognia, a jeśli już zdecyduje się rozmawiać, odpowiada jednym, dwoma słowami. A przecież bardzo dobrze zna angielski, co więcej - rozumie polski i w szatni rozmawia po polsku. W poprzednich tygodniach sporo dyskutował z kolegami i trenerem. Jan Urban pokazał mu fragmenty, w których Chinyama grał agresywnie i wychodził do podań. Pokazał też fragmenty, w których piłkarz stał, miał spuszczoną głowę i myślał tylko o sobie. Wygląda, że Takesure - na co dzień uśmiechnięty i pogodny, mieszkający w Warszawie z żoną i niespełna trzyletnim synkiem - wziął wszystkie uwagi do serca i zaczął na boisku realizować to, o co chodzi trenerowi i kolegom.

Jego bramki w Gdyni i Gliwicach dały Legii wygrane po 1:0. O jakości gry warszawian wiele dobrego powiedzieć nie można, ale najważniejsze są efekty wymierne, liczone w punktach. Chinyama gole strzela, w bramce Jan Mucha dba, by zespół tracił średnio pół gola na mecz. Naprawia błędy obrony, która bez Dicksona Choto popełnia ich mnóstwo, jest chaotyczna i niepewna. A Inaki Astiz szybko wtopił się w polską ligową szarzyznę. Z lidera defensywy stał się przeciętniakiem.

Choć w Legii wyraźnie widać niedoskonałości, to Mucha, Choto i Chinyama są wystarczająco silnymi argumentami, by zespół Urbana był liderem. Do obronienia pierwszej pozycji mogą nie wystarczyć. Mogą, ale - patrząc na siłę konkurentów - nie muszą.

Gole Chinyamy w sezonie 2008/2009

1. 31 sierpnia 2008 - na 1:0 z Górnikiem Zabrze (wynik 3:0, czwarta kolejka, wyjazd)

2. 13 września - na 1:0 z Arką (2:0, piąta kolejka)

3. 19 września - na 2:0 z Cracovią (3:0, szósta kolejka, wyjazd)

4. 27 września - na 3:0 z Piastem (3:1, siódma kolejka)

5. 26 października - na 2:1 z Wisłą (2:1, dziesiąta kolejka)

6. i 7. 2 listopada - na 1:0 i 2:0 z Lechią (3:0, jedenasta kolejka)

8. 14 listopada - na 2:0 ze Śląskiem (4:0, czternasta kolejka)

9. 21 listopada - na 1:0 z Ruchem (1:0, piętnasta kolejka, wyjazd)

10. i 11. 28 listopada - na 2:1 i 3:1 z Lechią (3:2, szesnasta kolejka, wyjazd)

12. 6 grudnia - na 2:0 z Bełchatowem (3:0, siedemnasta kolejka)

13. 13 marca - na 1:0 z Jagiellonią (1:2, dwudziesta kolejka, wyjazd)

14. 4 kwietnia - na 1:0 z Arką (1:0, dwudziesta druga kolejka, wyjazd)

15. 11 kwietnia na 1:0 z Cracovią (4:0, dwudziesta trzecia kolejka)

16. 17 kwietnia - na 1:0 z Piastem (1:0, dwudziesta czwarta kolejka, wyjazd)

Copyright © Agora SA