Zobacz wszystkie gole z wtorkowych ćwierćfinałów Ligi Mistrzów na ZCzuba.tv
Dwie minuty przed końcem, gdy Liverpoolowi do awansu brakowało jednego trafienia, Frank Lampard strzelił gola na 4:4. Dopiero wtedy odebrał resztki nadziei Liverpoolowi. Wcześniej drużyna z Anfield udowadniała, że do perfekcji opanowała umiejętność wylewania na murawę wszystkich umiejętności i całej ambicji. W odpowiednim miejscu i czasie. We wtorek stać było ją na dwa fantastyczne zrywy, po których chwiała się wiara Chelsea w piąty półfinał LM w ostatnich sześciu latach Magazyn LM: Chelsea - Liverpool 4:4! Kawał rozrywki, ale trenerzy rwali włosy z głowy
Liverpool nie ugiął się mimo potężnego ciosu, który dostał tydzień temu. Chelsea wygrała na Anfield zdecydowanie 3:1, po fantastycznym spotkaniu, uważanym za jedno z najlepszych w historii klubu. Londyńczycy zatrzymali Liverpool pressingiem, nie pozwolili na rozgrywanie piłki. W rewanżu po tamtej drużynie długo nie było śladu. W pierwszej połowie gracze "The Reds" robili co chcieli, mieli miejsce i czas na podania, dryblingi i dośrodkowania.
Pozbawiona zawieszonego za kartki Johna Terry'ego obrona Chelsea myliła się seryjnie. Już na początku po świetnej wymianie podań między Kuytem, Benayounem, a Torresem ten ostatni strzelił nad bramką. Chwilę później najsłabszy piłkarz pierwszego spotkania - Fabio Aurelio wykonywał rzut wolny z 40 metrów. Cała drużyna Chelsea z Petrem Czechem spodziewała się dośrodkowania, a Brazylijczyk uderzył tuż przy słupku i trafił. Niedługo później strzelec dwóch goli z Anfield Branisław Ivanović sfaulował Xabiego Alonso w polu karnym. Hiszpan pewnie wykorzystał jedenastkę.
Liverpool grał bez Stevena Gerrarda, który nie zdołał wyleczyć pachwiny i usiadł na trybunach. Ale na Stamford Bridge Javier Mascherano i Xabi Alonso sprawili, że braku kapitana Liverpoolu długo nie było widać. Mascherano powstrzymał Franka Lamparda, Alonso zajął się rozgrywaniem. Efekt był taki, że Chelsea rzadko dochodziła do piłki, a gdy już ją miała, posyłała bezsensowne wrzutki wyłapywane przez Jose Reinę.
Już po przerwie, kiedy wydawało się, że Liverpool lada chwila strzeli trzeciego gola i zapewni sobie awans, fatalny błąd popełnił Reina. Po dośrodkowaniu Nicolasa Anelki piłkę trącił Didier Drogba, a Hiszpan wrzucił ją do bramki. Ten błąd dał wiarę Chelsea, a zupełnie rozbił Liverpool. Przez następne 20 minut "The Reds" nie mieli ani jednej okazji. Chelsea strzeliła za to dwa gole.
I znów wydawało się, że Chelsea jest pewna półfinału. Nic z tego. Nie we wtorek i nie z tym rywalem. Na boisku rządził już chaos, nad którym nie potrafiło zapanować dwóch wielkich trenerów - Guus Hiddink i Rafa Benitez. Wystarczyły dwie minuty, by Liverpool znów prowadził 4:3. Tego ostatniego, zapewniającego awans gola już nie strzelił. Marzenia brutalnie przerwał Lampard.
Chelsea awansowała po jednym z najbardziej niesamowitych meczów w historii LM. W półfinale czeka na nią Barcelona, która zremisowała z Bayernem 1:1 i dzięki superzaliczce 4:0 z pierwszego meczu pewnie minął niemiecką przeszkodę. Teraz przed trenerem Josepem Guardiolą zadania najtrudniejsze. Trenerski nowicjusz będzie musiał wykombinować jak przechytrzyć starego wygę, Guusa Hiddinka.
Zobacz wszystkie gole z wtorkowych ćwierćfinałów Ligi Mistrzów
CHELSEA - LIVERPOOL 4:4 (0:2): Drogba (51.), Alex (57.), Lampard (76., 89.) - Aurelio (19.), Alonso (28., karny), Lucas (81.), Kuyt (83.)
Chelsea: Cech - Ivanovic Ż , Alex, Carvalho Ż , Cole Ż - Ballack, Essien, Lampard - Kalou (36., Anelka), Drogba (90. Di Santo), Malouda.
Liverpool: Reina - Arbeloa Ż (85., Babel), Skrtel, Carragher, Aurelio - Alonso, Mascherano (69., Riera), Lucas - Kuyt, Benayoun Ż - Torres (80., Ngog).
Barcelona też w półfinale - czytaj w serwisie Ligi Mistrzów