Lance Armstrong kontratakuje po zarzutach Francuskiej Agencji Antydopingowej

- To są skandaliczne oskarżenia - odpowiedział Lance Armstrong, siedmiokrotny zwycięzca Tour de France, na zarzuty lekarza Francuskiej Agencji Antydopingowej o złym zachowaniu Amerykanina podczas kontroli.

W połowie marca w Saint-Jean-Cap-Ferrat na południu Francji do drzwi pokoju hotelowego, w którym mieszkał 37-letni kolarz, zapukał kontroler francuskiej agencji. Armstrong długo zwlekał z otwarciem, podobno nie chciał poddać kontroli własnych włosów. Pierre Bodry, szef francuskiej agencji, wysłał skargę do Międzynarodowej Federacji Kolarskiej (UCI) i Światowej Agencji Antydopingowej (WADA). Kilka dni temu amerykańskiego kolarza wziął w obronę dyrektor jego grupy Astana Johan Bruyneel. Przemówił też sam Armstrong.

- Test, któremu miałem się poddać w Saint-Jean-Cap-Ferrat, był 24. kontrolą antydopingową, odkąd wróciłem do kolarstwa jesienią ubiegłego roku. 23 poprzednie nie rodziły żadnych pytań, wyniki wszystkich były negatywne. I ten 24. test również był negatywny. Jest mi przykro, że we Francji są załamani moimi wynikami badań, ale ja po prostu nie biorę dopingu - oświadczył 37-letni kolarz.

Na oskarżenie, że zwlekał z wpuszczeniem kontroli i nie chciał poddać badaniom włosów, odpowiedział kategorycznie. - Wróciłem z treningu. Nie wiedziałem, kto puka do moich drzwi. Kiedy tylko UCI potwierdziła, że to kontrola, oddałem próbki - powiedział. I dodał z sarkazmem: - To niezwykłe! Wszystkie poprzednie kontrole odbyły się bez incydentów, a pierwsza przeprowadzona we Francji rodzi skandaliczne oskarżenia i negatywne artykuły w prasie.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.