Pabianice żegnają koszykówkę

Spadek PTK Aflofarmu Pabianice z ekstraklasy może przesądzić o likwidacji klubu, który cztery razy był mistrzem Polski, a w sumie zdobył 16 medali.

Rok temu pabianiczanki w imponującym stylu awansowały do koszykarskiej elity. Na zapleczu ekstraklasy wygrały wszystkie mecze, dlatego wydawało się, że w najwyższej klasie będą w stanie powalczyć o środek tabeli. Tym bardziej że działacze przed sezonem ściągnęli kilka zawodniczek.

Niestety, okazało się, że tylko transfer Leony Jankowskiej był wzmocnieniem. Pozostałe nowe zawiodły, a pozyskanie Ukrainki Oleny Proszczenko i Wiktorii Mirczewej okazało się niewypałem. Pierwsza w 22 meczach zdobyła zaledwie 59 punktów, do tego często była kontuzjowana. Nieco lepszy dorobek miała Bułgarka (w 16 spotkaniach - 145 pkt.), ale była bardzo chimeryczna, więc zimą została odesłana do domu.

Niewypałem okazało się postawienie na trenera Sławomira Depty, który w niektórych spotkaniach nie pomagał w grze, a wręcz przeciwnie - robiąc zaskakujące zmiany, osłabiał zespół. W styczniowym okienku transferowym próbowano ratować się, sprowadzając trzy nowe koszykarki. Okazało się jednak, że to było za mało, by uratować ekstraklasę. Drużyna wygrała tylko cztery spotkania i zasłużenie spadła.

- Nie było u nas chemii w zespole. - Atmosfera niby była, ale na boisku nie było jej widać - tłumaczy Renata Piestrzyńska, wychowanka pabianickiego klubu.

Jednak na fatalnej postawie pabianiczanek najbardziej zaważyły sprawy finansowe. Budżet klubu w pierwszej lidze wynosił około 300 tys. zł, a po awansie został podwyższony trzykrotnie, ale i tak był jednym z najniższych w lidze. - Nie było pieniędzy na obozy, transfery, a sporą cześć pochłaniały opłaty dla organizatora rozgrywek. Stanowiły one ok. 20 proc. naszego budżetu - tłumaczy Paweł Szałecki, wiceprezes klubu.

Oprócz Aflofarmu i Polfy w końcówce sezonu klubowi pomagała firma z branży informatycznej - Asseco. Niestety, nie udało się znaleźć sponsora, który chciałby dłużej, niż przez jeden sezon zainwestować w drużynę. Również władze miasta nie były zainteresowane pomocą. W ciągu roku samorząd przekazał Pabianickiemu Towarzystwu Koszykówki jedynie 23 tys. zł. Utrzymanie tylko drużyn młodzieżowych kosztowało dwa razy więcej. W stypendiach, które władze Pabianic fundowały sportowcom, koszykarski były na szarym końcu. Czołowa zawodniczka Anita Szemraj dostawała co miesiąc 200 zł!

- Po frekwencji na meczach było widać, że koszykówka w Pabianicach się przejadła - żali się Szałecki. Po spadku nikt raczej nie będzie płakał, a ostatnie niepowodzenia tylko przyspieszą likwidację istniejącego od blisko 40 lat klubu.

Zarząd sekcji nie traci jednak nadziei. Miłośnicy koszykówki wierzą, że drużyna przystąpi do pierwszoligowych rozgrywek. - Pod warunkiem, że znajdą się chętni, aby wyłożyć pieniądze - dodaje Szałecki. Na szczęście klub nie ma długów wobec zawodniczek.

Na pewno jednak trzeba będzie się pożegnać z zagranicznymi koszykarkami. Wiadomo już, ze Jankowską chce pozyskać ŁKS Siemens. Szałecki: - Może zdobędziemy pieniądze, aby w nowym sezonie zagrać w pierwszej lidze naszą młodzieżą - mówi nieśmiało.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.