Barcelona i Real zarażone "wirusem FIFA"

Zawsze po spotkaniach drużyn narodowych gwiazdy wracają do Katalonii ledwo żywe - pisze na swoim blogu dziennikarz specjalizujący się w zawiłościach ligi hiszpańskiej, Dariusz Wołowski. Dlatego Barcelona obawia się utraty punktów w sobotnim meczu ligowym z Valladolid.

Mecze międzypaństwowe odbywały się także przed spotkaniem z Racingiem Santander na Camp Nou. Wtedy Barcelona zremisowała 1:1. Po serii zwycięstw przyszedł taki sam remis u siebie z Getafe - mecz poprzedzały spotkania reprezentacji w eliminacjach MŚ. Trzeci raz historia powtórzyła się przed pojedynkiem z Betisem w Sewilli, gdzie Katalończycy cudem uratowali remis (2:2). Tylko raz "przerwa" reprezentacyjna nie kosztowała punktów lidera Primera Division - pisze Wołowski.

Hiszpanie nazywają to "wirusem FIFA" i traktują jak chorobę drużyny.

Lionel Messi wraca z meczu z Boliwią (1:6) rozegranego na morderczej wysokości ponad 3600 m n.p.m. Dani Alves odbył podróż z Brazylii. Większość składu Realu i Barcelony to kandydaci na odpoczynku, a nie do gry. Ich rywale, Valladolid i Malaga, będą za to wypoczęci i zmotywowani. Czy czołówka straci punkty?

Czytaj wpis na blogu Darka Wołowskiego ?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.