Zczuba.tv: Justyna Kowalczyk zdobywa Kryształową Kulę (wideo) ?
Po raz pierwszy Polka, dwukrotna mistrzyni świata, została zdobywczynią Pucharu Świata i bezapelacyjnie najlepszą biegaczką świata. Najlepszy biatlonista jeszcze przed chwilą liderował w Pucharze Świata, a przegrał z absolutnie fenomenalnym Ole Einarem Bjoerndalenem, czyli Maradoną sportów zimowych. Odnalazł się Małysz - był w Planicy dwukrotnie drugi, zaś drużyna skoczków się przełamała - i też zajęła drugie miejsce. Na podium Polacy byli ostatni raz osiem lat temu.
Można dyskutować, czy skoczkowie są tacy dobrzy, czy przeciwnicy tak słabi. Austriacy i Finowie - choć startujący w najsilniejszych składach - na pewno nie podeszli do ostatnich drużynowych zawodów tak poważnie jak w środku sezonu. I tak zapewnili sobie wcześniej dwa najlepsze miejsca w klasyfikacji generalnej Pucharu Narodów. To się w Planicy praktycznie nie mogło zmienić.
Ale po raz pierwszy Polacy fruwali na legendarnej i budzącej u nich wielki respekt Velikance tak daleko - w okolicach 200 m i więcej. Czyli średnio kilkadziesiąt (!) metrów dalej niż w dwóch wcześniejszych konkursach, w których startowali.
W Planicy okazało się, że nowy układ w reprezentacji odblokował skoczków. Nowy układ, czyli Łukasz Kruczek - wreszcie polski trener, mówiący w zrozumiałym języku o skakaniu, brak rywalizacji z przytłaczającą postacią Małysza, pracującym nad całkiem innymi rzeczami z Hannu Lepistoe, a także delikatny nacisk ze strony najmłodszego pokolenia.
Ja liczę właśnie na pokolenie AM - grupę skoczków, którzy przyszli do sportu pod wpływem sukcesów Adama Małysza, głównie w 2000 i 2001 roku, ale także w późniejszych latach. Podczas lutowych mistrzostw kraju w najlepszej trzydziestce było aż 17 zawodników 19-letnich i młodszych. Najwięcej było urodzonych w latach 1993-91, bo aż 12. 15-letni Klemens Murańka w pierwszej serii oddał najdłuższy skok. Tylko tego nie zepsuć, a sygnały, że jest to możliwe, są wyraźne.
Sytuacja w Polsce jest wyjątkowa, bo w krajach, gdzie skoki są popularne - od razu zaznaczyć trzeba, że nie ma ich wiele - młodzi skoczkowie nie dominują w krajowych mistrzostwach. Podczas zeszłorocznych mistrzostw Austrii w Bischofshofen startowało zaledwie dwóch 19-latków, a wśród nich niezwykły Gregor Schlierenzauer, trzech 18-latków i trzech 17-latków. Koniec. Młodszych w otwartych mistrzostwach Austrii nie było. Ale też w składzie mistrzów świata juniorów byli właśnie ci skoczkowie (zajęli w mistrzostwach Austrii miejsca 8., 19., i 21.), plus 20-letni Thomas Thurnbichler (13. w MA). Polacy - bracia Kot (23. i 24. w MP), Grzegorz Miętus (9. w MP) i Andrzej Zapotoczny (12. w MP) - zdobyli w Strbskim Plesie brązowy medal.
W bieganiu nie ma takich perspektyw jak w skokach. Tu konkurencja jest większa, bo do tradycyjnie silnych krajów skandynawskich, Niemiec i Austrii dochodzi wiele, wiele innych. W mistrzostwach juniorów rządzą Rosjanie (cztery pierwsze miejsca na 10 km dowolnym i dwa pierwsze na 20 km!) i Kazachowie. Tymczasem w Polsce w zawodach otwarcia sezonu w Jakuszycach pobiegło 11 zawodników, w tym siedmiu Czechów. Wśród kobiet wystartowało osiem seniorek, w tym siedem Czeszek. Właściwie można powiedzieć, że w Polsce jest zaledwie 30-40 biegaczy. Być może sukcesy Justyny Kowalczyk spowodują jakiś ruch w interesie, ale biegi to sport tak trudny, wyczerpujący i konkurencyjny, że na powszechność nie ma szans. Wciąż w Polsce jeździ się na nartach głównie z górki na pazurki. Sukces może mieć miejsce tylko dzięki wybuchowi niespodziewanego talentu takiego jak Kowalczyk, lub - być może jak - Sylwii Jaśkowiec, która została dwukrotną mistrzynią świata do 23 lat.
Najgorzej jest w Polsce z biatlonem. Tomasz Sikora jest fantastycznym zawodnikiem, ale ma już 36 lat i od kilku kończy sezon zdaniem, którym właściwie kończy karierę. Jest naszym jedynym biatlonistą i sukcesy zawdzięcza współpracy z zagranicznymi trenerami - Białorusinem urodzonym w Finlandii Aleksandrem Wieretelnym i Ukraińcem Romanem Bondarukiem.
Gdy w styczniu w Kirach zaczynały się zawody klasyfikacyjne, w których właściwie powinni startować wszyscy, do startu zgłosiło się trzech biatlonistów seniorów. Wiadomo, nie jesteśmy Norwegią. Ale też nikt nie wymaga, aby w Polsce startowało 185 juniorów i 98 juniorek - jak tam w trwającym właśnie sezonie. Trzech seniorów to katastrofa, choć we wspomnianych zawodach sklasyfikowano też 25 juniorów. W związku z beznadziejną sytuacją w biegach i biatlonie skoncentrowano się tylko na gwiazdach - trenerzy i najważniejsi serwismeni są z zagranicy i płaci się im gigantyczne pieniądze. No bo skąd mieliby się wziąć fachowcy wśród Polaków. Rosjanin Jewgienij Durkin, który przygotowuje sprzęt Sikorze, zarabia 4 tys. euro miesięcznie, czyli więcej nawet niż sam Bondaruk.
Kolejna gafa TVP z Kowalczyk w tle - czytaj tutaj ?