W sobotę Lech Poznań niespodziewanie zaledwie zremisował z drużyną Michniewicza 0:0.
- Nie wiem, o co chodzi. Dlaczego trener Smuda mnie unika - mówi Michniewicz.
- Nie chcę rozmawiać o Czesławie Michniewiczu - mówi z kolei Smuda.
Na konferencji po meczu Lecha z Arka najpierw pojawił się tylko trener gości, Czesław Michniewicz. Sam.
- Na Zachodzie często tak bywa, że konferencje obydwu trenerów odbywają się osobno. Lech wprowadza widać zachodnie standardy - mówił.
Oficjalny powód podzielenia konferencji był zaskakujący - wręczenie kwiatów i pucharów trenerowi Smudzie z okazji jego 400. meczu w ekstraklasie. Jubileuszu, który obchodzić będzie dopiero za dwa tygodnie, podczas spotkania z Wisłą Kraków.
- Otóż nie, mam go dziś - upierał się jednak Smuda, wbrew statystykom, które nakazują np. odjąć zakończony walkowerem mecz Widzewa z Sokołem Tychy w 1997 r.
Nawet jednak jeśli nawet Lech chciał nagrodzić swego trenera z pewnym wyprzedzeniem, to dlaczego ceremonia nie mogła się odbyć w obecności trenera Michniewicza? Trwała wszak zaledwie jakąś minutę.
- Mogę tylko pogratulować trenerowi Smudzie przez media. Na boisku nie było okazji uścisnąć sobie rąk - mówi gdyński szkoleniowiec.
Michniewicz prowadził Lecha w latach 2003-2006, aż do wejścia na Bułgarską holdingu Amica. Smuda prowadzi go od 2006 r. Razem obydwaj szkoleniowcy trenowali go dłużej niż 14 poprzednich szkoleniowców "Kolejorza" razem wziętych.
Razem stworzyli w sobotę jedno z najgorszych widowisk w tych ostatnich sześciu latach. Kibice Legii: Ustąp! Urban: Jestem chłop z jajami i nie ustąpię
Dlaczego Lech Poznań nie umie odskoczyć rywalom? - czytaj tutaj ?