Menedżer: Lewandowski najbliżej Włoch i Niemiec ?
Manuel Arboleda : Będzie za 11 kolejek. A co do pewności siebie, to dam przykład. Nasze oba mecze z GKS Bełchatów wyglądały podobnie. W pierwszej kolejce w Poznaniu, gdy straciliśmy bramkę na 2:2, zgłupieliśmy do tego stopnia, że trzeciego gola wbiliśmy sobie sami i przegraliśmy. Pół roku później w Bełchatowie GKS także doprowadził do stanu 2:2, ale wtedy, mając już doświadczenie z Pucharu UEFA, potrafiliśmy zareagować właściwie. Tym właśnie różni się drużyna pewna swojej wartości od takiej, która nie wie, na czym stoi. Pierwsza, grając średnio, zdobywa punkty, druga, grając dobrze, oddaje je w prezencie. Więcej prezentów rozdawać nie będziemy.
- Był prezentem sędziego, który zaliczył Włochom gola na 1:1 zdobytego ręką. Ale my też zawaliliśmy. Trzeba było zareagować spokojnie, był czas na zdobycie zwycięskiej bramki, powinniśmy utrzymać piłkę i bez paniki starać się o drugą bramkę. Tymczasem zachowaliśmy się, jakby ktoś na nas kubeł gorącej wody wylał. Pomyśleliśmy: "odpadamy", "tragedia". To i odpadliśmy. Żałuję, że Peszko był kontuzjowany. Gdy było 1:1, bardzo by nam pomógł. Już przed meczem czułem, że ten jego uraz zmniejsza nasze szanse.
- W Kolumbii jest takie powiedzenie: "Nie ma drużyn biednych, są tylko drużyny złe". Mówimy tak, by przed meczem z bogatszym rywalem nie szukać łatwych usprawiedliwień porażki. Przeciwnicy w Pucharze UEFA byli od nas bogatsi, ale okazalibyśmy się złą drużyną, gdybyśmy nie podjęli walki. Czy Lech może na stałe grać na tym poziomie? Musi postawić sobie takie wymagania. Poznań na to zasługuje.
- W Lubinie nie było takiej wiary w sukces. W polskiej lidze jest taki zwyczaj, że po meczach piłkarze chodzą na piwo. Ja pić nie chciałem, mówiłem, że napiję się po zdobyciu tytułu. "Uuu... Manuel, to ty smaku polskiego piwa nie poznasz nigdy" - odpowiadali koledzy z Zagłębia. Bo oni sami w siebie nie wierzyli. W Lechu jest inaczej. To nie jest tak, że my możemy zdobyć tytuł, my go zdobyć musimy. W Poznaniu nie ma człowieka, który nie byłby kibicem Lecha. Kiedy wychodzę na nasz stadion, patrzę na trybuny, to zawsze sobie myślę: "ci ludzie zasługują na tytuł". Nie wyobrażam sobie nawet, jak będzie wyglądał Poznań tego dnia, ale bardzo chciałbym to przeżyć.
- Potem mam zamiar wyjechać za granicę. Jestem w Polsce prawie cztery lata. Czas na zmiany. Przyjeżdżałem tu na rok, więc i tak się zasiedziałem.
- Jestem w Poznaniu szczęśliwy, moja rodzina, która uciekła z Lubina, gdy mnie zdyskwalifikowano w Zagłębiu, teraz wróciła i niczego nam nie brakuje. Ale futbol to biznes, a nie tylko sprawa sentymentów.
- O to się nie martwię, kiedy Lech zdobędzie tytuł, oferty będą. Dla mnie, Stilica, Lewandowskiego, Renguifo, Murawskiego i innych.
- Na siłę uciekać nie będę. Oferta ma być dobra dla mnie i dla klubu. Wtedy usiądziemy i pogadamy. Wydaje mi się jednak mało prawdopodobne, by udało się utrzymać tę drużynę, ale jeśli zostanę, będę walczył o Ligę Mistrzów z całych sił. Lech uratował mi karierę, zabierając z Lubina. Kiedy idę do restauracji w Poznaniu, właściciel nie chce zapłaty lub zaniża rachunek. Czasem patrzę na entuzjazm, jaki budzi Lech, i myślę sobie: "przecież my jeszcze niczego nie wygraliśmy". Co to będzie, kiedy wygramy?
Zobacz bramkę Arboledy w jesiennym meczu z Jagiellonią - ekstraklasa.tv ?
- Niezręcznie mi to komentować. Ja mówię sobie tak: "pracuj, jakbyś był najgorszy, to będziesz miał szansę być najlepszy".
- Zdania nie zmieniłem. Ale sprawa nie wyszła poza rozmowy z dziennikarzami. Nikt z PZPN ani ze sztabu kadry nie rozmawiał ze mną o tym.
- Może. A może po prostu ma lepszych obrońców w kadrze. Gdyby co, jestem jednak gotowy. I tak reprezentowałem już Polskę, bo przecież Lech to nie jest klub kolumbijski. Poza tym naturalizacja graczy nie jest teraz czymś niezwykłym, w kadrze Kolumbii ma grać na przykład Argentyńczyk. Mówię: kadra Polski to byłby dla mnie wielki honor, ale ktoś poza mną musi tego chcieć.
- To jeśli zostanę, będę się starał. Chciałbym jednak pomóc drużynie Beenhakkera już w eliminacjach MŚ 2010, a nie przychodzić potem na gotowe. Nie ode mnie to jednak zależy. Ja mogę powiedzieć jedno: spotkałem Polaków, którzy są obcokrajowcom niezbyt chętni, ale i takich, którzy bardzo mi pomogli. Na przykład Smuda. Gdyby nie on, nie zostałbym w Polsce tak długo. Gdy przyjeżdżałem do Zagłębia, wziął mnie pod opiekę. Wiedział, że człowiekowi z tak daleka potrzebna jest pomocna dłoń. Przecież ja nie znałem języka, kraju, kultury, zima była dla mnie horrorem. Smuda czuł, że jak mi pomoże, to ja pomogę jemu, bo się przydam drużynie. To jest trener, dla którego nie liczy się, skąd przychodzisz, tylko co wnosisz do drużyny. Dobro grupy - tym się kieruje. Odszedł z Zagłębia i moja sytuacja stawała się coraz trudniejsza. Na szczęście potem pojawiła się okazja wspólnej pracy w Poznaniu. Nie wahałem się, i to była dobra decyzja.
Lech wygrywa, Legia gromi- o 19. kolejce czytaj tutaj ?