Adam Małysz: Sprawiedliwości nie było. Skakaliśmy w różnych warunkach i to jest na pewno kontrowersyjne, że zawody odwołano po jednej serii. No, ale fajne jest to podium. Z Andreasem lubimy się prywatnie, wysyłamy do siebie smsy. Martin Schmitt też miał bardzo dobry cały sezon. A Anders Jacobsen miewał już przebłyski, skakał nawet na wygrywanie konkursów PŚ, tylko zawsze coś mu przeszkadzało. Tu się los do niego uśmiechnął. Dla Austriaków to wielka porażka, nie mają medalu i są rozczarowani.
- Wtedy ci ostatni nie mieliby żadnych szans. Bo śnieg był mokry, leciały duże płatki. Co z tego, że próbowano je wydmuchać z torów, skoro strasznie się kleiły. Już lepszy był zmarznięty deszcz.
- Ja mówiłem, że nie ma co się napalać, bo warunki tutaj są bardzo różne. Oby w sobotę, w konkursie drużynowym, było równo.
- Hannu Lepistoe mówi, że były dobre. Nie takie na wygrywanie czy medal, ale gdybym miał więcej szczęścia, choćby tyle co dzisiejsi medaliści, mogło być rewelacyjnie... Szwajcarzy są niebywali, pokazują jak trzeba być wytrwałym i cierpliwym. Andreas zaczął sezon tak sobie, ale cały trzymał się czołówki. Potem zaczął skakać źle, a niedawno forma wróciła i...teraz został mistrzem świata. W skokach, jak widać, wszystko jest możliwe. Trzeba tylko dążyć do swojego celu. Dla mnie to igrzyska w Vancouver.
22. na średniej skoczni, 12. na dużej. Jak pan podsumuje indywidualne konkursy MŚ?
- Na średniej skoczni była porażka. Dwunaste miejsce na dużej, jak na tę moją dyspozycję, jest niezłe. Żadna rewelacja, nie zadowala mnie. Chciałem więcej. Nie ma jednak co się załamywać, robię swoje. Decyzja o trenowaniu z Hannu była dobra. Ja tak uważam i idzie to w dobrym kierunku. Nie od razu Kraków zbudowano.
Czego można się spodziewać w konkursie drużynowym?
- To luźniejszy konkurs. Dobry wynik zależy od czterech zawodników. Stres i oczekiwania dzielą się na wszystkich, lżej jest skakać. Mam nadzieję, że skoczymy tak luźno jak tutaj na treningach.
Stać was na taką sensację jak szóste miejsce sztafety biegaczek?
- Dziewczyny pobiegły wyśmienicie. Spróbujemy powtórzyć ich wyczyn, a może uda się osiągnąć coś więcej.
Rozstrzygnięcie tytułu mistrza świata za pomocą jednego szczęśliwego skoku - masz pecha albo szczęście - nie jest fair. Kiedy kilkanaście minut po decyzji schodziłem ze skoczni do szatni, wiatr był dobry i można było skakać. Adam nieźle sobie poradził w tych trudnych warunkach. Miejsce nie jest dobre, ale skoki były ok. Mistrzostwa? Miał tak strasznie dużo pecha! Na małej skoczni w obu seriach wiało mu z tyłu. Teraz - znowu. Kamil spisał się całkiem dobrze. Naszym problemem są niskie numery startowe. Można liczyć na szczęście, ale na początku serii najczęściej nie ma dobrych warunków. Kiedy skacze się wśród najlepszych, przerwy są krótsze, wszystko wygląda lepiej.
To nie było sprawiedliwie, pogoda całkowicie wypaczyła wyniki. Fajnie, że wygrał Andreas Kuettel. Jesteśmy zadowoleni, bo to nasz kolega i należało mu się. Od lat skacze dobrze, a spektakularnego sukcesu nie miał. Konkurs był ciągnięty na siłę od pierwszej serii. Kontynuowanie zawodów w takich warunkach nic by nie przyniosło poza kolejnymi niespodziankami. Kiedy sypie taki gęsty, mokry śnieg, prędkość gwałtownie spada, a to odbija się na odległości. Przed nami konkurs drużynowy i patrząc na to, co się działo do tej pory, może być ciekawie.
Nie złożymy protestu, to nie ma sensu. Gratulujemy medalistom i już. Nie po raz pierwszy są w trójce najlepszych, więc ten wynik to nie sensacja. Wiem, że gdyby była druga runda zdobylibyśmy przynajmniej jeden medal. Warunki były trudne, ale skakać się dało. Mamy dwa medale z małej skoczni, powalczymy o niego w drużynówce. Jestem bardzo zawiedziony, bo dużo trenowaliśmy by zdobyć tu złoty medal.
Jak wyglądał konkurs? - czytaj relację ?