W czwartek Justyna Kowalczyk wystartuje na pierwszej zmianie sztafety 4x5 km. Pobiegnie techniką klasyczną i potraktuje wyścig jako mocniejszy trening przed sobotą. - Sama od siebie wiele wymagam, ale nie wiem jak to wszystko się skończy - mówi Kowalczyk, która od trzech lat nie ukończyła żadnego z biegów na 30 km. A przecież to na tym dystansie zdobyła w Turynie brązowy medal olimpijski. - Kiedyś kochałam "trzydziestkę", ale potem zmieniliśmy trening - tłumaczy. - Chodziło o to, by być dobrym na każdym dystansie, nie tylko na najdłuższym. No, ale zobaczymy. 15 km wytrzymałam bez kłopotów, to może i na 30 się uda.
Narty jak zwykle przygotuje jej trener i serwismen Ulf Olsson. Szwed to jeden z najlepszych fachowców na świecie, jego brat przygotowuje narty ekipie norweskiej. Kowalczyk i trener Aleksander Wierietelny chcieliby, żeby Olsson został także na kolejny sezon - umowa z Polskim Związkiem Narciarskim kończy się w marcu. - Będziemy chcieli ją przedłużyć, jeśli takie będą oczekiwania Justyny i trenera - mówi "Gazecie" sekretarz generalny PZN Grzegorz Mikuła. Połowę dość wysokiego kontraktu Szweda (kilka tysięcy euro miesięcznie) płaci Związek, a połowę prywatny sponsor. - Wiem, że pojawiły się drobne zaległości. Wam Ulf się nie skarży, ale mnie suszy wieczorami głowę. Denerwuje go ta prowizorka i przez to są różne "styczki" między nami. Musi się przyzwyczaić do polskich realiów. - mówi Kowalczyk.
Szwed ma płacony pełny kontrakt od 1 października do 31 marca. Przez pozostałe pół roku dostaje pieniądze tylko za dni, które poświęcił na przygotowanie do kolejnego sezonu.
Kowalczyk pogratulowała byłemu trenerowi - czytaj tutaj ?