W Tarnowie widać, że piłka ręczna ma swoje pięć minut. Wszystko zaczęło się dwa lata temu, kiedy reprezentacja zdobyła srebrny medal mistrzostw świata, rok temu było piąte miejsce w igrzyskach olimpijskich, a kilka dni temu brązowy medal MŚ.
Szkoła Podstawowa nr 15 w Tarnowie. Na drzwiach hali narysowana kredą bramka przypominająca te od piłki ręcznej. Przed nimi trochę koślawo wytyczone pole bramkowe (wg przepisów powinno być w odległości sześciu metrów) i przerywana linia rzutów wolnych (9 m). Po drugiej stronie warunki gorsze - bramka zrobiona z tornistrów, ale linie też wytyczone. Uczniowie próbują grać w 5 na 4.
- Brak hal do piłki ręcznej to największy problem, bo chętnych nie brakuje. W zeszłym roku w salce 16 na 9 metrów miałem 36 chłopców - opowiada Józef Bommersbach, koordynator piłki ręcznej w tarnowskim Pałacu Młodzieży. - W Tarnowie, jak i w całej Polsce, jest teraz boom na futsal. Piłkarze mają sponsorów i mogą wykupić wiele godzin w hali. Z tego względu brakuje czasu dla nas. Junior powinien trenować minimum cztery razy w tygodniu, a najlepiej pięć. My najczęściej mamy trzy godziny.
Już w trakcie mistrzostw do Bommersbacha dzwonili rodzice zainteresowani zapisaniem dzieci na piłkę ręczną. Zwłaszcza po pamiętnym zwycięstwie nad Norwegią odebrał kilka telefonów. M.in. zgłosił się chłopak z rocznika 1991. - Nawet w takim wieku jest jeszcze szansa zrobić z niego piłkarza ręcznego. Przykładem jest Adam Wolański, który też tak późno zaczynał grać w piłkę ręczną, ale miał dobre warunki i teraz sobie radzi na bramce, choć ma już 40 lat - przypomina Bommersbach. - Najlepszy wiek, by rozpocząć zabawę w piłkę ręczną, to IV, V klasa podstawówki.
Także w Bochni nie narzekają na brak chętnych do piłki ręcznej. Szkoleniom młodzieży zajmuje się MOSiR, w którym aktualnie trenuje siedem grup. - Po mistrzostwach mamy więcej zgłoszeń do grup naborowych - potwierdza Sabina Bajda, dyrektorka ośrodka. - Są też tacy, którzy wcześniej trenowali, zrezygnowali z różnych powodów, ale teraz wracają.
W Bochni podobnie jak w Tarnowie narzekają na brak warunków do trenowania. - Młodzież ćwiczy w małych salkach. Jedynie juniorzy starsi i seniorzy mogą trenować i rozgrywać spotkania w sali gimnastycznej liceum. Na szczęście duża hala jest w budowie i ma powstać do 2010 roku - dodaje Bajda.
Zarówno w Tarnowie, jak i w Bochni piłkarze ręczni mają gdzie grać po skończeniu wieku juniora. Unia gra w I lidze, a BKS jest blisko awansu do niej. Klub z Bochni ma strategicznego sponsora - spółkę giełdową, która mimo kryzysu nie zamierza wycofać się z finansowania drużyny. - To bardzo ważne, by młodzi szczypiorniści widzieli cel przed sobą. To ich motywuje do pracy - uważa Ireneusz Trojak, prezes klubu z Bochni. - Piłka ręczna powinna być propagowana właśnie w mniejszych miastach, gdzie może jednoczyć lokalną społeczność.
Oprócz hal, brakuje oczywiście pieniędzy. Kluby szkolące młodzież mogą liczyć na wsparcie z budżetu miejskich i wsparcie finansowe od rodziców. - A sam przejazd na ćwierćfinały mistrzostw Polski juniorów do Wrocławia kosztował 2 tys. zł, a pobyt i wyżywienie 2,5 tys. zł - wylicza Bommersbach. - Piłka ręczna to sport, którzy często uprawiają rodzeństwa, jak choćby bracia Lijewscy czy Jurasikowie. Z Tarnowa pochodzą Kubisztalowie [Michał gra w niemieckiej Bundeslidze - przyp. red.]. Jest ich czterech. Wysłanie ich wszystkich na obóz był dla rodziców ogromnym wydatkiem.
Zupełnie inna sytuacja jest w Krakowie. Piłka ręczna prawie znikła ze sportowej mapy Polski. Trzykrotny mistrz Polski Hutnik w 1997 roku spadł z ekstraklasy i wkrótce sekcję rozwiązano. Cracovia (26 medali w mistrzostwach Polski kobiet - ostatni raz w 1989 roku - brąz) też już nie ma zespołu piłki ręcznej. W I lidze gra jeszcze AZS AWF Kusy Kraków, ale jego istnienie jest mocno zagrożone. W związku z kryzysem obcięto dotację ze 100 tys. zł do zaledwie 20 tys. - Sezon jakoś dogramy, ale jak nie znajdziemy sponsora, bardzo możliwe jest rozwiązanie sekcji - przyznaje Marek Gonciarczyk, trener AZS-u AWF-u Kusy, były bramkarz Hutnika. - Chłopcy kapitalnie grali, euforia zapanowała w całym kraju, ale rzeczywistość jest szara.
Potwierdza to Waldemar Gramek, prezes SKS-u Kusy, szkolącego młodzież głównie ze SP nr 91: - Kraków to specyficzne miasto. Tak, jak dwa lata temu po srebrnym medalu, tak teraz nie widzę większego zainteresowania piłką ręczną, a chętnie przyjmiemy młodzież. Trzeba by rozpocząć pracę u podstaw. Gdyby w każdej dzielnicy choć jedna podstawówka wzięła się na serio za szkolenie młodzieży, można by liczyć na reaktywację.