Vonn chce być narciarską królową

Lindsay Vonn wygrała supergigant otwierający MŚ w Val d'Isere. - Jest niesamowita! Tak trudnej trasy na mistrzostwach jeszcze nie było - stwierdziła Szwedka Anja Paerson

Składającą się z 31 zakrętów prawie dwukilometrową trasę na zboczu góry Solaise ustawiał szwedzki trener. Ale dla Paerson, która broniła tytułu wywalczonego dwa lata temu w Are, było to marne pocieszenie. Szwedka, podobnie jak większość utytułowanych alpejek, po prostu kompletnie sobie nie poradziła ze stokiem Rhone-Alpes. Niektóre zakręty były tak strome i ostre, że aż 16 zawodniczek, w tym Paerson, w ogóle nie dojechało do mety. Faworytka gospodarzy, czyli Ingrid Jacquemod, która wychowała się w Val d'Isere i według francuskich mediów miała znać na stoku każdy najmniejszy uskok, była dopiero 19. ze stratą czterech sekund.

Nie narzekała tylko jedna osoba.

- Ciężko? O to chyba chodzi na mistrzostwach świata - uśmiechała się na mecie Lindsay Vonn, która od startu na wysokości 2445 m mknęła w dół z prędkością dochodzącą do 100 km/godz. Amerykanka jechała niby na granicy ryzyka, ale z zadziwiającą kontrolą toru jazdy na najtrudniejszych odcinkach. Agresywna jazda się opłaciła. - Zabiła nas tym przejazdem - przyznała Niemka Maria Riesh. Vonn wyprzedziła drugą na mecie Francuzkę Marie Marchand-Arvier o 0,34 s. Brąz wywalczyła Austriaczka Andrea Fishbaher (0,40 s).

Złoty medal dla Vonn nie jest jednak wielkim zaskoczeniem. Amerykanka w poprzednim sezonie wygrała klasyfikację generalną PŚ, teraz jest liderką. Tuż przed MŚ triumfowała w supergigancie w Garmisch, uzbierała już 18 zwycięstw w PŚ. Jej największym atutem jest wszechstronność. Potrafi wygrywać we wszystkich konkurencjach - od slalomu po zjazd. Do tej pory nigdy nie zdobyła jednak złota na MŚ. Dwa lata temu w Are była druga w zjeździe i supergigancie. "Ciężka praca zawsze jest nagradzana" - to motto 24-letniej Amerykanki z jej oficjalnej strony internetowej. Ono odróżnia ją od Bode Millera czy Julii Mancuso, największych "luzaków" na stoku. Vonn stawia głównie na morderczy trening, a nie na luz. Pochodząca z Minnesoty Amerykanka, która do niedawna bardziej znana była pod panieńskim nazwiskiem Kildow, u zbocza Solaise zameldowała się już bowiem kilka miesięcy temu. Ćwiczyła właśnie z myślą o MŚ. We wtorek dostała pierwszą nagrodę.

W środę supergigant mężczyzn. Na słynnym stoku Bellevarde, gdzie rozgrywano alpejskie konkurencje podczas igrzysk w Albertville, 36-letni Hermann Maier spróbuje udowodnić, że nie na darmo jest liderem PŚ w tej konkurencji. Austriak zdobył swój pierwszy złoty medal w supergigancie dokładnie dziesięć lat temu. Nigdy nie był na MŚ niżej niż na siódmym miejscu. Relacja w Eurosporcie od 10.45.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.