Już od trzech lat na święta Bożego Narodzenia McNaull wyjeżdża do Belgii, gdzie mieszkają rodzice jego żony Olgi, teść pracuje w NATO. - Święta u teściów to fantastyczna sprawa. Nikomu nie przeszkadza nawet fakt, że jesteśmy w innym kraju. Najważniejsze, że zachowujemy polską tradycję - mówi "Gazecie" Joe. Na stole zawsze jest dwanaście potraw, wszyscy czekają na pierwszą gwiazdkę. - To oczekiwanie jest bardzo trudne, przecież potrawy wyglądają tak apetycznie. Ja oczywiście nie mogę przesadzić. Jem z umiarem. Trener byłby niezadowolony, gdybym wróciłbym z nadwagą - śmieje się McNaull, który przyznaje, że z przygotowywaniem potraw na wigilijny stół nie ma nic wspólnego. - Ja się do tego nie wtrącam. Robią to głównie żona i teściowa. Ja siedzę zawsze z boku, przyglądam się i nadzoruję pracę naszego zespołu. "Józek" pomaga natomiast ubierać choinkę. Twierdzi, że to oczywiste. W tym uczestniczyć musi cała rodzina. Joe nie ukrywa również, że w trakcie jej ubierania i w ogóle w święta tęskni za rodziną w Stanach. - Może w przyszłym roku spędzimy święta za oceanem - zastanawia się.
W tym roku rodzina przyjechała do niego. Do Sopotu przyleciał bowiem jego brat Michael, który razem z Joe i Olgą pojechał do Belgii. Ulubione potrawy wigilijne McNaulla to karp i pierogi. - Pierogi lubię również na co dzień, ale te świąteczne są bardzo specyficzne. Dużo lepsze. Oczekiwaną chwilą jest również rozpakowywanie prezentów. Niestety mimo że przed świętami w Belgii nie będzie można przeczytać tego wydania "Gazety", Joe nie zdradził nam, co kupił swoim bliskim. - To tajemnica, ale na pewno będą zadowoleni. Powiedział również, że nie ma sprecyzowanych życzeń, jeżeli chodzi o upominki dla niego. - Ja mam prawie wszystko, kosztowne prezenty nie mają dla mnie znaczenia. Liczy się pamięć i intencja. W tym roku dostanę pewnie kilka nowych filmów na DVD, może nowe buty do koszykówki. Cokolwiek to będzie, sprawi mi dużą radość. Joe nie wierzy jednak w Świętego Mikołaja. - Wierzyłem, jak byłem mały - śmieje się. W dzieciństwie największą radość sprawiały mu prezenty, które były dla niego czymś nowym. Najbardziej wspomina pierwszy rower i pierwsze buty do gry w koszykówkę.
Dni świąteczne McNaull spędza w Belgii bardzo zwyczajnie. Odpoczywa przy rodzinnym stole, chodzi z rodziną na spacery. Nie zapomina również o lekkim treningu, który pozwoli zgubić nadmiar kilogramów. Do Polski wróci dopiero drugiego stycznia. Tuż po świętach prosto z Belgii pojedzie bowiem do Francji. Nowy Rok przywita w Paryżu. - Nie będzie to jednak żaden bal czy paryska uroczystość. Jedziemy z żoną odpocząć, zrobimy sobie kilkudniowe wakacje. Najważniejsze, żebym w tym okresie zapomniał o codzienności, nabrał sił przed bardzo ważnym dla mnie rokiem.
Jakich życzeń oczekuje Joe z okazji świąt Bożego Narodzenia i Nowego Roku? - Jeżeli chodzi o sport, to moim największym marzeniem jest zdobycie Mistrzostwa Polski z Prokomem. Zdobywałem ten tytuł grając we Wrocławiu, ale bardzo zależy mi, aby również Sopot cieszył się z mistrzostwa. W życiu osobistym McNaull oczekuje dużo zdrowia oraz... potomka. - To może być właśnie ten rok. Koledzy z zespołu nie dają mi spokoju. Ciągle pytają, kiedy urodzi się mały Joe. Muszę jeszcze pomyśleć, ale życzcie mi, aby nastąpiło to już w tym roku - śmieje się Józek, który za pośrednictwem "Gazety" składa świąteczne życzenia Czytelnikom.