Marek Koźmiński: (śmiech) Wiedziałem, że to będzie pierwsze pytanie, ale ja - powiem szczerze - nie znam na nie odpowiedzi. Wiem, że są takie przymiarki. I nic więcej. Już tyle razy jednak byłem przymierzany do różnych klubów w różnych krajach i nic z tego nie wychodziło, że teraz zachowuję spokój - czekam aż sprawa się wyjaśni.
Fiorentina jest mną zainteresowana, jestem im potrzebny. Ja chcę grać w podstawowym składzie, by być w jak najlepszej dyspozycji na mistrzostwach świata, czyli występuje zbieżność interesów. Te dwie sprawy się łączą, ale żeby to był pewny związek - powiedzieć nie mogę. Nie było konkretnych rozmów. Poza tym we Włoszech rynek transferowy otwarty jest dopiero od trzeciego stycznia. W niedzielę jest ostatnia przed świętami kolejka.
- Jeśli chodzi o degradację, to Fiorentina jest nią zagrożona, ale Brescia ma tylko cztery punkty więcej. Nie można więc powiedzieć, że odchodzę z klubu, który walczy o mistrzostwo Włoch. Co do bankructwa to mam wątpliwości. Prezydent Cecchi Gori ma jeszcze trochę pieniędzy, a poza tym jest sporo ludzi, firm zainteresowanych przejęciem klubu. W grę wchodzą duże pieniądze. Fiorentina to jednak uznany, wielki klub, z tradycjami - nazywana jest "szóstą siostrą". "Siostry" - tak mówi się we Włoszech o najpotężniejszych klubach. Fiorentina jest szósta. Od dwóch lat ma problemy - z pieniędzmi, kibicami - ale to wciąż zespół z najwyższej półki.
Jeśli chodzi o kontrakt, to na pewno bym nie stracił. We Włoszech gwarantem kontraktu jest federacja, umowy są tam zdeponowane i nawet, jeśli klub by upadł, pieniądze - może tylko z pewnym opóźnieniem - dostałbym od związku.
- Tak. Do Brescii trafiłby środkowy pomocnik Benin, który ociera się o młodzieżową reprezentację Włoch. W moim obecnym klubie jest "dziura" w środku, szczególnie teraz, kiedy za doping zawieszony jest Josep Guardiola. Szukają kogoś na jego miejsce.
- Jest coraz lepiej. Powoli się goi. Na początku stycznia lekarze zdejmą mi szwy, wyjmą bolce z dłoni. Tak więc źle nie jest. Do gry i treningu będę gotowy w połowie stycznia.