Kadra po turnieju w Czechach >
O przedturniejowych prognozach - Może będzie dużo lepiej, a może fatalnie. Cały czas słyszę, że ostatnie wyniki to same porażki, więc niech tak zostanie.
O podejściu do meczów - każdy musimy traktować jak finał. To filozofia, której się trzymam i która pozwala mi pracować każdego dnia. Inaczej można przez przypadek zapomnieć o takich przeciwnikach jak Algieria, Macedonia czy Tunezja.
O niedocenianym postępie - Kiedy przejmowałem kadrę, to zajęliśmy 10. lokatę w mistrzostwach Europy. Już wtedy chcieli nas ukrzyżować z różnych względów. Nie liczyło się to, że na poprzedniej imprezie Polacy byli dopiero na 16. miejscu. Potem zdobyliśmy srebro i się zaczęło. Gazety pisały przed ME, że przywieziemy złoto. Później, kiedy nie było wygranej w Norwegii, to krytykowały pewność siebie niektórych zawodników.
O oczekiwaniach - Każdy wymaga od nas, minimum, srebra. Gdy mówię, że powalczymy, ale nie obiecujemy, to wszyscy krzyczą: już się tłumaczy. Otóż nie. Ci ludzie nie znają po prostu ani mnie, ani tych zawodników.
O celach na MŚ - Mogę powiedzieć to, co Maciej Żurawski przed finałami Euro 2008: Jedziemy po złoto, bo tak chcecie. Co wyszło z tej deklaracji? Nic.
O inauguracyjnym meczu - Na pewno nie podejdziemy do meczu lekceważąco. Żaden z praworęcznych zawodników ani przez chwilę nie może pomyśleć, że z Algierią wygra nawet lewą ręką. Dodatkowym mankamentem będzie słaba znajomość tego zespołu.
O powołanych - Grają w reprezentacji, bowiem to najlepszy klub w naszym kraju. My decydujemy o jego składzie, a czas pokazuje, czy rozstrzygnięcia były dobre. (...) Według mnie, zawodnicy powołani do kadry są w tej chwili najlepsi i najbardziej przydatni w reprezentacji.