- Na razie wciąż jestem kandydatem, a nie selekcjonerem - dodaje Matlak, który konkuruje o posadę z Alojzym Świderkiem. - Dla mnie najistotniejsze jest, byśmy stworzyli w końcu jakiś system szkolenia.
Komisja ds. wyboru selekcjonera przesłuchała w środę kandydatów do męskiej kadry - Daniele Bagnolego i Daniela Castellaniego oraz Świderka. Trzeciego do reprezentacji panów - Grzegorza Wagnera - w czwartek. Przyjechał też Matlak.
Przed spotkaniem prezes PZPS Mirosław Przedpełski zapowiadał, że nie ma możliwości, by Matlak łączył funkcję selekcjonera z pracą w Farmutilu Piła. - Zdawałem sobie z tego sprawę - powiedział "Gazecie" Matlak. - Jestem w stanie poukładać sobie wszystko. Może mógłbym np. być w Pile koordynatorem?
64-letni szkoleniowiec nie chce zdradzić, czy rozmawiał już z działaczami o swojej pensji (Marco Bonitta i jego sztab dostawali razem 230 tys. euro rocznie). - Jeśli obie strony dążą do kompromisu, zawsze się dogadają. Są ważniejsze sprawy, choćby budowa polskiego sztabu szkoleniowego, który po moim odejściu wiedziałby, jak dalej pracować. Będzie o to trudno, bo np. nie słyszałem o fizjologu, który znałby się na siatkówce.
Nazwiska selekcjonerów obu reprezentacji poznamy 17 stycznia.