AZS Nordgaarda

Od kiedy Jeff Nordgaard prowadzi AZS Koszalin, zespół ma bilans 10-2 i jest postrachem faworytów. - Wygrywam, bo mam dobrych zawodników - mówi Amerykanin z polskim paszportem

W niedzielę AZS wygrał po zaciętej końcówce 90:82 z Atlasem Stalą Ostrów Wlkp. w meczu, który może zdecydować o wyższej pozycji po sezonie zasadniczym. W poprzednich kolejkach w Koszalinie przegrały Energa Czarni Słupsk, PGE Turów Zgorzelec i Polpharma Starogard - kluby z półfinałowymi ambicjami. Na Amerykanina mówią w Koszalinie - cudotwórca.

Inteligentny na boisku Nordgaard, jest także dobrym trenerem. 35-letni Amerykanin zastąpił Dariusza Szczubiała na początku sezonu, kiedy AZS w słabym stylu przegrał cztery pierwsze mecze. Co zmienił, że zespół zaczął zwyciężać? - Różnica jest taka, że od tamtej pory mamy dwóch rozgrywających - zaznacza od razu Nordgaard. - Kontuzję wyleczył Dante Swanson, dołączył do nas Igor Milicić. Wcześniej z konieczności musiał Javier Mojica, ale to jest typowy rzucający - mówi Amerykanin.

Nordgaard daje do zrozumienia, że nie jest cudotwórcą. O swojej roli wspomina mimochodem, mówiąc: - Zmieniliśmy mentalność zespołu. Lepiej zdefiniowaliśmy zasady gry w obronie, teraz odpowiadają one możliwościom zawodników.

W jego zespole nie ma gwiazd, ale jest grupa solidnych, dobrze znanych w Polsce obcokrajowców - George Reese, Swanson, Milicić i Ime Oduok. Perełką i debiutantem w lidze jest Portorykańczyk Mojica. Ale on gra nierówno.

Polacy? Paweł Mróz i Grzegorz Arabas (w niedzielę rzucił 22 punkty) są w kadrze reprezentacji, ale tej szerokiej - na mistrzostwa Europy nie mają raczej szans. Rotację uzupełniają wchodzący na poziom ekstraklasy Łukasz Diduszko i doświadczony Przemysław Łuszczewski.

Czy zatem Nordgaard zrobił różnicę? - Trenera świetnego od przeciętnego odróżniają dobrzy zawodnicy - śmieje się Amerykanin. - Uważam, że trener powinien dostosowywać styl gry zespołu i zagrywki do zawodników, a nie realizować schematy. Prowadząc AZS, zauważyłem, że jestem w stanie pomóc drużynie w małym stopniu. Liczy się to, co wykonają na boisku zawodnicy - podkreśla Nordgaard.

Pytany o trenerów, z którymi miał do czynienia w Polsce i z ich stylem się utożsamia, wymienia o rok młodszego od siebie Wojciecha Kamińskiego z Polonii Warszawa. - Zawodnicy mają u niego sporo do powiedzenia, ale wiadomo, że dowodzi trener. Ja też staram się utrzymywać wysoką intensywność zajęć, choć wcale nie uważam, że trenować trzeba dużo. Ćwiczyć trzeba mądrze i adekwatnie do sytuacji drużyny.

Jego praca w trakcie meczu jest utrudniona - Amerykanin nie ma licencji na prowadzenie zespołu, która w Polsce jest konieczna ("to śmieszne, że ktoś, kto ma 13 lat doświadczenia w grze na zawodowym poziomie, musi jeszcze starać się o jakieś dokumenty") i nie może w trakcie meczu stać przy ławce i krzyczeć do zawodników. - To jest problem - przyznaje Nordgaard. - Najczęściej klęczę przy linii, a uwagi przekazuję przez formalnie pierwszego szkoleniowca Leszka Dolińskiego. Muszę też jak najlepiej wykorzystywać wszystkie przerwy na żądanie. Może wyglądam na zrelaksowanego, ale wcale taki nie jestem. Gdybym mógł, to pewnie przez cały mecz stałbym i krzyczał.

Nordgaard to autor jednego z najsłynniejszych meczów w historii polskiej ligi - w finale w 2003 roku, grając w Anwilu Włocławek, w pierwszym meczu w Sopocie z Prokomem trafił za trzy na 2 sekundy przed końcem i jego zespół wygrał 66:65. A potem zdobył jedyne mistrzostwo w historii.

Teraz Amerykanin chce namieszać w lidze z AZS. - Przedsezonowym założeniem było poprawienie pozycji z poprzedniego sezonu, czyli dobre zaprezentowanie się w play-off i zajęcie miejsca wyższego niż siódme. Teraz wiemy jednak, że jesteśmy w stanie wygrać z każdym. Ale nie podwyższyliśmy sobie poprzeczki, po prostu chcemy grać jak najlepiej.

Jeff Nordgaard

35-letni trener AZS 11 lat temu rozegrał sezon w NBA w Milwaukee Bucks, ale w ostatnich latach był wyróżniającym się graczem Anwilu Włocławek (złoto w 2003 roku) i Polonii Warszawa (brąz w 2004 i 2005). W drugoplanowej roli występował też w Prokomie Trefl Sopot, z którym był mistrzem w latach 2006-07.

W 2003 roku dostał polskie obywatelstwo i zagrał 10 spotkań w reprezentacji Andreja Urlepa. W eliminacjach ME przeciwko Bułgarii zdobył 25 punktów, ale na turniej finałowy nie pojechał. Od poprzedniego sezonu jest zawodnikiem AZS.

Więcej o:
Copyright © Agora SA