Wałujew kontra Holyfield, czyli starcie koparki z motyką ?
Przez większą część walki Wałujew swoim zwyczajem majestatycznie "pływał" po ringu, a 46-letni Amerykanin tańczył wokół niego, próbując go zabiegać. Co jednak bardziej przypominało próby zabiegania góry lodowej.
Ciosów w czasie walki zobaczyliśmy niewiele, a te, które lądowały na szczękach i korpusach pięściarzy nie stanowiły dla nich większego zagrożenia.
Co mogło zdziwić obserwatorów to fakt, że 46-letni Holyfield był w czasie całego pojedynku niezwykle szybki. Jego rosyjski przeciwnik, co zaskakujące, nie wykazywał wiele inicjatywy i wyraźnie nie miał pomysłu na pokonanie, a nawet trafienie ruchliwego Amerykanina.
Cała walka zdawała się przebiegać pod dyktando Amerykanina. The Real Deal wyraźnie kontrolował tempo walki, atakował z doskoku, klinczował kiedy trzeba. Gdyby nie to, że Wałujew zajmował dużą część ringu, można by powiedzieć, że był w zasadzie niewidoczny.
To jednak nie wystarczyło i ku zdziwieniu wielu ekspertów, tylko pierwszy sędzia walki ocenił ją na remi (114:114). Pozostali dwa przyznali zwycięstwo Rosjaninowi (116:112, 115:114. Werdykt wygwizdano.