Michael Jordan, Scottie Pippen, Dennis Rodman, Toni Kukoc i spółka 12 lat temu zakończyli sezon zasadniczy z bilansem 72-10. To rekord wszech czasów NBA. W tabeli obecnych rozgrywek prowadzą Boston Celtics (20-2) przed Los Angeles Lakers (17-2) i Cleveland Cavaliers (17-3). Zakochani w statystykach Amerykanie zastanawiają się, czy któryś z tych zespołów ma szansę na pobicie rekordu Bulls.
Matematycznie to możliwe - drobiazgowe symulacje (komputer po każdej kolejce 5 tys. razy "rozgrywa" sezon do końca) pokazują, że największe szanse na 72 wygrane mają Cavaliers (ok. 10 proc.). Komputerowe wyliczenia nie uwzględniają oczywiście wszystkich okoliczności - np. odpuszczania w końcówce sezonu, aby gwiazdy wypoczęły przed play-off. Ale walka między Celtics, a Cavaliers o prymat w Konferencji Wschodniej (daje przewagę własnego parkietu w play-off) może sprawić, że w tym sezonie nikt nie łatwo nie pogodzi się z pojedynczą porażką.
Na razie faworyci grają zgodnie z oczekiwaniami, a nawet lepiej. Celtics w niedzielę pokonali na wyjeździe Indiana Pacers 122:117 po dogrywce. 35 punktów dla zwycięzców zdobył Ray Allen i była to 12. z rzędu wygrana mistrzów NBA. Wicemistrzowie z Los Angeles pokonując 105:92 Milwaukee Bucks (20 punktów i 8 asyst Kobe Bryanta) wyrównali najlepszy start w historii klubu.
Cavaliers LeBrona Jamesa w niedzielę nie grali, więc ich seria zwycięstw stanęła na ośmiu. Wicemistrzowie NBA sprzed dwóch sezonów odnoszą najbardziej przekonujące sukcesy - średnio wygrywają różnicą 13,3 punktu.
Niedzielne wyniki NBA: New York - Detroit 104:92, Toronto - Portland 97:98, Indiana - Boston 117:122 (po dogrywce), LA Lakers - Milwaukee 105:92.