Brytyjczyk Eddie "Orzeł" Edwards, z którego śmiał się przed laty cały narciarski świat, intensywnie przygotowywał się już do igrzysk w Nagano cztery lata temu. Na treningach w Finlandii zanotował swój jak dotychczas najlepszy skok - 117,5 m. - Marzę o kolejnym występie na olimpiadzie - deklaruje Edwards. - Może już w przyszłym roku, może w 2006 r., oczywiście jeśli znajdą się sponsorzy.
37-letni Anglik od zeszłego roku studiuje prawo na uniwersytecie De Montfort w Leicester. - Z Eddiego the Eagle [Eddiego "Orła"] zrobił się Legal Eagle [Orzeł Prawnik] - żartuje Edwards. - Korzystam z uciech studenckiego życia, to fantastyczne!
Wykłady są na pewno bezpieczniejsze niż inne rzeczy, które Eddie robił w przeszłości. - Skakałem z wieżowców, wystrzeliwano mnie z armaty i wreszcie skakałem na nartach - wspomina Eddie, który dzięki występowi w Calgary stał się gwiazdą mediów.
Jeśli nawet Eddie nie wróci na skocznie i tak mamy szansę obejrzeć jego loty. Wkrótce powstanie film o jego wyczynach. - W moją postać powinien się wcielić Brad Pitt, ewentualnie Tom Cruise - mówi "Orzeł" ze śmiertelną powagą. - Są przystojni, choć do mnie im trochę brakuje.
Czy Eddie znów poszybuje, czy nie, Adam Małysz może spać spokojnie. Nasz orzeł lata zdecydowanie dalej.