Bełchatowski sposób na sukces w ekstraklasie

Jedna gwiazda, jeden zdolny napastnik, kilku solidnych graczy, doświadczony trener i fura szczęścia - to recepta na stworzenie czołowej drużyny w polskiej ekstraklasie

Janusz Gol - bełchatowska rewelacja ?

Latem nowemu zarządowi PGE GKS udało się namówić trenera Pawła Janasa, by zechciał wrócić do ekstraklasy. Okazało się to strzałem w dziesiątkę, ponieważ odmieniona drużyna niespodziewanie liczy się w walce o najwyższą stawkę.

Mimo niepowodzeń w poprzednim sezonie w Bełchatowie wciąż jest wielu świetnych piłkarzy. Największą gwiazdą znów jest Łukasz Garguła, który prezentuje formę jak za najlepszych czasów, kiedy grał w reprezentacji. Nic dziwnego, że celem numer jeden klubu jest przedłużenie kończącego się latem kontraktu. Bo Garguła strzela gole (już cztery), asystuje przy trafieniach kolegów i jest prawdziwym liderem na boisku. To pierwszy składnik.

Drugim jest Dawid Nowak, którego trudno nazwać odkryciem, wszak już wcześniej znane były jego nieprzeciętne umiejętności. W ich zaprezentowaniu przeszkadzały mu jednak kontuzje... Jesienią wrócił do gry po kolejnym urazie i znów zachwyca swoimi umiejętnościami, tworząc z Gargułą świetnie rozumiejący się duet, którego mogą zazdrościć wszystkie polskie kluby. Nic dziwnego, że przypomniał sobie o nich Leo Beenhakker.

A przecież w GKS są jeszcze Tomasz Jarzębowski, który obojętnie, na jakiej pozycji gra, nie zawodzi, niezwykle pracowity pomocnik Patryk Rachwał, Mariusz Ujek czy stoper Dariusz Pietrasiak. Odkryciem jest pozyskany z czwartoligowej Polonii Świdnica Janusz Gol, który wywalczył sobie miejsce w podstawowym składzie i niemal w każdym spotkaniu należy do najlepszych w swoim zespole. Bramkarz Krzysztof Kozik broni dobrze i szczęśliwie.

I właśnie bez szczęścia drużyna z Bełchatowa nie byłaby tak wysoko. Już w inauguracyjnym spotkaniu sezonu GKS był gorszy od Lecha Poznań. Wygrał 3:2, choć jego zawodnicy tylko dwukrotnie celnie strzelali na bramkę rywali (raz pomógł im obrońca z Poznania). Później w równie dziwnych okolicznościach bełchatowianie wygrali w Zabrzu, zdobywając dwa gole, gdy grali w osłabieniu. A Polonii Bytom bramkę na wagę trzech punktów strzelili w doliczonym czasie.

W piątek też sprawiedliwy byłby remis z Górnikiem, ale w zabrzańskim zespole nie było Garguły, który przeprowadził piękną akcję i wyłożył piłkę Piotrowi Kuklisowi. W ostatnim spotkaniu w tym roku GKS zagra w Warszawie z Legią. To może być pojedynek o pozycję lidera w przerwie zimowej.

Pomocnicy skarbem Bełchatowa ?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.