Arsenal wraca do walki o tytuł

Niespodzianka na Stamford Bridge! Błąd sędziego i dwa gole Robina van Persiego dały Arsenalowi wyjazdowe zwycięstwo z Chelsea (2:1). "Kanonierzy" wrócili tym samym do walki o tytuł.

Zarząd Arsenalu chce, by Wenger sprzedał Gallasa ?

Wynik niedzielnego szlagieru (2:1 dla Arsenalu) to może nie sensacja, ale z pewnością niespodzianka. Arsenal targany był w ostatnich tygodniach wewnętrznymi sporami. Opowiedział o nich w mediach William Gallas, za co stracił opaskę kapitana. Później przyszła kompromitująca porażka 0:3 z Manchestrem City. Trener Arsene Wneger postanowił coś zmienić i wczoraj po raz pierwszy w historii w roli kapitana "Kanonierów" na boisko wyprowadził Cesc Fabregas.

Po pierwszej połowie hiszpański pomocnik nie miał tęgiej miny. Z pewnością inaczej wyobrażał sobie swój debiut w tak zacnej roli. Do przerwy Chelsea wygrywała, a co więcej była zespołem zdecydowanie lepszym. Atakowała wręcz huraganowo. Na skrzydłach popłoch siali boczni obrońcy Cole i Bosingwa. To właśnie po dośrodkowaniu tego ostatniego samobójczą bramkę strzelił środkowy obrońca gości Johan Djourou. Arsenal w pierwszej połowie zagroził gospodarzom właściwie tylko raz, gdy strzał van Persiego z trudem obronił Petr Cech.

Również na początku drugiej połowy nic nie zapowiadało zwycięstwa gości. Chelsea wciąż miała przewagę. Aż w 59. minucie błąd popełnił sędzia liniowy, który nie zauważył, że przy podaniu Denilsona na spalonym był van Persie, który wyrównał strzałem w okienko. Arsenal nabrał wiatru w żagle i po zaledwie trzech minutach wyszedł na prowadzenie. Pięknym uderzeniem z pół obrotu popisał się znów van Persie. Od tego momentu Chelsea już ani razu poważnie nie zagroziła bramce Arsenalu. Potwierdziła się opinia wielu angielskich komentatorów, że drużyna Scolariego nie ma innego pomysłu na prowadzenie gry niż ataki skrzydłami. W końcówce spotkania to goście byli bliżsi podwyższenia wyniku, niż gospodarze wyrównania.

Ferguson: Wielki Manchester City? Śmieszy mnie to ?

Angielskie media są zgodnie: Arsenal potrzebował tej wygranej jak ryba wody. Porażka oznaczałaby definitywny koniec w walce o mistrzostwo. A tak "Kanonierzy" znów mogą realnie myśleć o tytule. Pod warunkiem, że nie będą im się zdarzać takie wpadki jak porażki u siebie z Hull, i że drużyna znów znajdzie wspólny język poza boiskiem. Na razie po meczu z Chelsea William Gallas sam dziękował kibicom za doping. Jego koledzy zrobili to minutę później.

Z kolei Chelsea najprawdopodobniej straci fotel lidera na rzecz Liverpoolu, który w poniedziałek wieczorem gra z West Hamem. Ponadto Stamford Bridge już z pewnością straciło miano twierdzy. W tym sezonie oprócz Arsenalu komplet punktów zdobył tam już także Liverpool, a remisy uzyskały między innymi Newcastle i Tottenham.

Zanosi się na bardzo ciekawy wyścig o tytuł.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.