Hokeiści zaproszą Dodę na igrzyska?

Miga, Quatchi i Sumi - trzy maskotki zimowych igrzysk w Vancouver - już przebierają nogami na spotkanie z polskimi hokeistami. Kadra - o której sile stanowią ludzie z naszego regionu - rozpoczyna w czwartek olimpijskie kwalifikacje.

Miga, Quatchi i Sumi - trzy maskotki zimowych igrzysk w Vancouver - już przebierają nogami na spotkanie z polskimi hokeistami. Kadra, o której sile stanowią ludzie z naszego regionu, rozpoczyna dziś olimpijskie kwalifikacje.

Polska drużyna hokejowa po raz ostatni zagrała na igrzyskach w Albertville w 1992 roku. W Lillehammer, Nagano, Salt Lake City i Turynie już nas zabrakło. Wcześniej to było nie do pomyślenia! Od roku 1928, czyli zawodów w szwajcarskim Sankt Moritz, braliśmy udział w każdym olimpijskim turnieju, aż po wspomniane Albertville.

Droga do Kanady wiedzie przez Sanok. Nasz zespół najpierw musi się uporać z drużynami Wielkiej Brytanii (czwartek), Rumunii (piątek) i Japonii (niedziela), a potem jeszcze (w lutym przyszłego roku) ograć na wyjeździe trio Norwegia, Francja, Dania. - Kto nie wierzy, ten nie żyje - uśmiecha się Wiesław Jobczyk, przed laty znakomity napastnik, chluba Baildonu Katowice i Zagłębia Sosnowiec (pięć tytułów mistrza Polski). - Z każdą z tych drużyn jesteśmy w stanie wygrać - dodaje Jobczyk, który grał na trzech olimpiadach.

Turniej będzie debiutem dla nowego selekcjonera - Szweda Petera Ekrotha. - Naszym najtrudniejszym rywalem będziemy my sami. Najpierw musimy bowiem wygrać mecz w naszych głowach. Kadra nie jest zestawiona w sposób optymalny. Ale to nic nowego. Nawet w Szwecji nigdy nie udaje się powołać najsilniejszego składu - tłumaczy Ekroth.

- Po raz pierwszy w życiu czuję się w pełni reprezentantem. Teraz już nie jest wszystko jedno, co jemy, gdzie śpimy. Nie pozostaje nam nic innego, jak grać i wygrywać - podkreśla Leszek Laszkiewicz, pochodzący z Jastrzębia-Zdroju czołowy napastnik reprezentacji.

Jobczyk, doradca prezesa Polskiego Związku Hokeja na Lodzie, przypomina zawodnikom, że czeka ich wyjątkowe wyzwanie. - Sportowiec, który nie zagra na igrzyskach, na pewno obudzi się kiedyś z myślą, że jest niespełniony. Od mojego ostatniego turnieju w Sarajewie minęły już 24 lata, a ja ciągle wspominam te czasy z nostalgią. Wioski olimpijskie to są miasteczka cudów! Pamiętam Innsbruck i niezwykłe kino, w którym się nie siedziało, tylko... leżało na wielkich dętkach z kół po jakichś traktorach. Sympatycznie było też, gdy odwiedzali nas artyści: grupa baletowa Sabat Małgorzaty Potockiej albo Andrzej Rosiewicz. Życzę polskim zawodnikom, żeby też doświadczyli takich chwil. Może zaproszą Dodę? - żartuje Jobczyk.

Połowa kadry to zawodnicy wywodzący się z naszego regionu lub reprezentujący kluby ze Śląska i Zagłębia. "Nasi" są też asystenci Ekrtoha: Wojciech Tkacz i Tomasz Rutkowski, kierownik drużyny Józef Chrząstek, specjalista od przygotowania sprzętu Andrzej Zabawa i masażysta Krzysztof Ritszel. Na dodatek nieformalnym menedżerem kadry jest Mariusz Czerkawski - duma GKS-u Tychy.

"Nasi" w kadrze w ocenie Wiesława Jobczyka

Bramkarz

Kamil Kosowski

21 lat, JKH GKS Jastrzębie

Dla tego chłopaka już samo powołanie jest wielkim wyróżnieniem. Pewnie w Sanoku nie zagra, ale o tym, że będzie teraz miał wielką motywację do dalszej pracy, jestem przekonany.

Obrońcy

Sebastian Gonera (37 lat, GKS Tychy): Najstarszy zawodnik reprezentacji, który w trudnych chwilach powinien być ostoją dla młodzieży. Dokładne podanie, celny i mocny strzał oraz przegląd pola - to są elementy, którymi wciąż przewyższa kolegów.

Łukasz Wilczek (26 lat, Zagłębie Sosnowiec): Widziałem go już w lepszej formie. Moim zdaniem spuścił z tonu. Potencjał jednak ma, charakter ma - oby pokazał, na co go stać właśnie w Sanoku.

Paweł Dronia (19 lat, Zagłębie): Największy talent w naszym hokeju w ostatnich latach. Spokój w rozwiązywaniu akcji i już duże umiejętności dają nadzieję, że to będzie gracz europejskiego formatu.

Grzegorz Piekarski (30 lat, JKH GKS Jastrzębie): Z formą Piekarskiego bywało już lepiej. Zbytnio ufa rutynie - a to bywa zgubne. Mimo wszystko dla kadry wciąż ważny, by nie powiedzieć - niezastąpiony.

Napastnicy

Marcin Jaros (27 lat, Zagłębie): Jeden z tych hokeistów, którzy potrafią zrobić coś z niczego. "Artysta", który potrafi na fantazji przejechać całe lodowisko i na koniec efektownie ograć bramkarza. To dla takich zawodników kibice przychodzą na lodowiska. Minusem jest, że wraca do gry po kontuzji.

Adam Bagiński (28 lat, GKS Tychy): Pracuś, jakich w polskiej lidze mało. Niestety, stracił gdzieś skuteczność i błyskotliwość. Może dzięki powołaniu odżyje i znowu zacznie trafiać?

Tomasz Proszkiewicz (31 lat, GKS Tychy): Jak na polskie realia zawodnik kompletny. Potrafi kiwnąć, w zaskakujący sposób podać i skutecznie strzelić.

Copyright © Agora SA