Żalgiris jest bezpośrednim rywalem Prokomu w walce o wyjście z grupy. Do drugiej rundy awansują cztery drużyny, a w grupie B poza zasięgiem są Barcelona, Panathinaikos Ateny i Montepaschi Siena. O czwarte miejsce mistrz Polski rywalizuje więc z Nancy i Żalgirisem. Tydzień temu sopocianie rozbili w hali Olivia Nancy 91:62, a dziś - też w Gdańsku - zagrają z Litwinami. Także w tym meczu wygrana jest obowiązkiem, bo porażka z Żalgirisem znacznie zmniejszy szanse na awans do Top 16.
We wtorek do sztabu trenerskiego Prokomu dołączył Litwin Rimas Kurtinaitis (ostatnio szkoleniowiec Śląska Wrocław), który będzie konsultantem Tomasa Pacesasa.
Z drużyną Żalgirisu do Trójmiasta przyjechali Darius Maskoliunas i Tomas Masiulis, którzy przez lata byli koszykarzami drużyny z Sopotu (Maskoliunas w latach 1999-2005, Masiulis 2002-2008), jednymi z symboli klubu. Dziś Maskoliunas jest w Kownie asystentem trenera Gintarasa Krapikasa, a Masiulis od kilku tygodni jest zawodnikiem tej drużyny.
Rozmowa z Dariusem Maskoliunasem
Grzegorz Kubicki: Już przed rokiem przyjechał pan z Żalgirisem do Trójmiasta, choć wtedy mecz odbył się w Sopocie. Jak pan wspomina swój powrót?
Darius Maskoliunas: Niewiele zabrakło, bym zaczął płakać. Mówię poważnie - pierwsza łza była o krok. Wzruszyłem się powitaniem kibiców - ludzie klaskali, dziękowali, życzyli sukcesów. Wróciły wspomnienia z sześciu lat spędzonych w Sopocie. W Trójmieście zostawiłem wielu przyjaciół i okresu gry w Prokomie nigdy nie zapomnę.
Teraz przyjechał pan ze swoim przyjacielem, innym byłym graczem Prokomu Tomasem Masiulisem, który jeszcze w poprzednim sezonie zdobywał mistrzostwo Polski.
- Tomas podpisał z nami kontrakt kilka tygodni temu, bo z powodu kontuzji i słabej formy innych graczy mieliśmy kłopoty na pozycji silnego skrzydłowego. Zatrudnienie Tomasa, który po rozstaniu z Prokomem był bez pracy, od początku do końca było moją inicjatywą. Sam do niego pojechałem, aby namówić go do gry w Żalgirisie.
Pewnie nie było łatwo, bo klub ma ogromne kłopoty finansowe, długi sięgają blisko 7 mln euro.
- Nie chcę się wypowiadać na ten temat. O to trzeba spytać szefów klubu. Choć prawda jest taka, że nie wygląda to wesoło i nie wiem, jak skończy się ta historia.
To prawda, że Masiulis gra u was niemal za darmo, dajecie mu tylko niewielkie pieniądze na życie?
- Bez przesady. Aż tak źle to nie jest, ale sytuacja klubu jest trudna.
Czy to z powodu kłopotów finansowych tak słabo gracie w Eurolidze - przegraliście wysoko na wyjeździe z Panathinaikosem 51:78 i u siebie z Montepaschi 67:93?
- Nie jesteśmy jeszcze przygotowani do gry w 100 proc. Z powodu kłopotów finansowych oraz kontuzji kilku graczy mieliśmy nawet problem z porządnym treningiem. Dopiero od trzech tygodni możemy trenować grę pięciu na pięciu, a kiedy na zajęciach potrzebnych jest 12 graczy, to sam się przebieram i gram.
Jak pana forma?
- Jak zawsze - dobra.
Jeszcze niedawno kilku zawodników zagranicznych waszego klubu - na znak protestu przeciwko braku pensji - nie chciało nawet trenować.
- Dlatego nasza gra wygląda teraz tak, a nie inaczej. Varda, Deane, Brown czy Woods nie trenowali, bo nie dostawali kasy. Do tego doszły kontuzje. I teraz kilku koszykarzy - ci, którzy cały czas trenowali - jest dobrze przygotowanych do sezonu, a inni mają zaległości. Nie tworzymy więc zespołu. Do tego doszła jeszcze zmiana trenera - Gintaras Krapikas zastąpił Rimantasa Grigasa. Potrzebujemy czasu, aby to wszystko poukładać.
W Gdańsku zagracie podobno osłabieni, bo kłopoty ze zdrowiem mają Willie Deane i Ratko Varda?
- Na pewno zabraknie Deane'a, który ma złamany nos, a występ Vardy stoi pod znakiem zapytania. Już wcześniej straciliśmy też Browna, który odszedł do Maccabi.
A Deane nie zagra w masce ochraniającej złamany nos?
- Ja bym zagrał... On - nie.
W razie porażki w Gdańsku wasze szanse na awans do Top 16 znacznie zmaleją.
- Wiemy o tym i żałujemy, że tak ważny mecz z Prokomem czeka nas już teraz, kiedy nie jesteśmy jeszcze zgrani. Zwłaszcza że czeka nas spotkanie z silnym zespołem.
Jak pan ocenia obecny Prokom?
- Widziałem ich mecze w Eurolidze - z Montepaschi i Nancy. W obu zaprezentowali się dobrze, nawet w przegranym spotkaniu z Włochami. Francuzom nie dali żadnych szans i choć Nancy nie jest może czołowym zespołem Euroligi, to wygrana blisko 30 pkt i tak robi wrażenie. Widać, że Prokom jest w formie, gra super. No... Powiedzmy, że gra dobrze.
Kogo boicie się najbardziej?
- Nikogo się nie boimy.
A na kogo zwrócicie szczególną uwagę?
- Groźni są Ewing, Logan i Burke. No i Filip Dylewicz. O właśnie - Filip! Jego wymień na pierwszym miejscu.
Rozmawiał Grzegorz Kubicki
Mecz Prokom - Żalgiris rozpocznie się o godz. 19.45 w hali Olivia przy ul. Bażyńskiego w Gdańsku. Bilety: 10, 25, 30, 35, 40, 50, 60, 70, 150 i 300 zł (dwie ostatnie ceny dotyczą sektora VIP). Transmisja w Canal+ Sport.
Masiulis kontra Burke - spotkanie po latach
Tomas Masiulis grał w Prokomie przez sześć lat, pięć razy był mistrzem Polski. W 2006 r. został wybrany MVP, czyli najbardziej wartościowym graczem finałów z Anwilem Włocławek. Wybór był zaskakujący, bo np. w ostatnim meczu Litwin jako jedyny z podstawowej dziesiątki graczy Prokomu nie zdobył nawet punktu. Mistrz Euroligi z Żalgirisem w 1999 r. i brązowy medalista olimpijski z Sydney w 2000 r. był jednak kluczowym graczem w obronie. W poprzednim sezonie, ostatnim w Prokomie, jego średnie to: 19 min, 4,4 pkt i 4,3 zbiórki w lidze oraz 21 min, 2,9 pkt i 3,6 zbiórki w Eurolidze. Po rozstaniu z Prokomem Masiulis długo był bez pracy (dostaną nową ofertę z Sopotu, ale jej nie przyjął), aż w październiku podpisał kontrakt z Żalgirisem. Tym samym wrócił do klubu, z którego wyjechał w 2002 r. Wystąpił już w dwóch meczach Euroligi: z Panathinaikosem grał 22 min, nie rzucił punktu i miał trzy zbiórki, a z Montepaschi grał 12 min, też bez punktu i miał dwie zbiórki. W lidze litewskiej, gdzie Żalgiris wygrał na razie wszystkie cztery mecze, jego średnie to: 21 min, 1,5 pkt oraz 4,3 zbiórki. Masiulis zawsze znany był z tego, że walczy za dwóch. W 2004 r. grał nawet mimo złamanej kości jarzmowej czaszki. Występował wtedy w specjalnej masce, a kontuzji doznał w meczu Euroligi z Realem Madryt, po starciu z Patem Burkiem - wtedy koszykarzem Realu, a dziś... Prokomu.
Żalgiris Kowno
Pozostałe pary 3. kolejki: Nancy - Panathinaikos Ateny, Montepaschi Siena - Barcelona.
Tabela grupy B
W poprzednim sezonie
Prokom przegrał oba mecze z Żalgirisem, choć w Kownie prowadził już nawet 18 pkt (31:13). W rewanżu w Sopocie (po zamknięciu hali Olivia, Prokom dokończył sezon w Hali 100-lecia), mistrz Polski znów miał dobry początek, ale potem sytuację kontrolowali Litwini, którzy w przeciwieństwie do Prokomu awansowali do Top 16.
31 października 2007. Żalgiris - Prokom 82:72. Kwarty: 16:31, 19:11, 21:8, 26:22. Żalgiris: Maciulis 17 (2), Collins 13 (1), Jankunas 12 (2), Brown 4, Żukauskas 3 oraz Popović 15 (2), Jurak 7 (1), Kalnietis 6 (1), Beard 4, Salenga 1. Prokom: Gurović 20 (3), Best 20 (1), Slanina 14 (2), Van den Spiegel 2, Masiulis 0 oraz Wołkowyski 9 (1), Dylewicz 4, Harissis 3, Roszyk 0.
19 grudnia 2007. Prokom - Żalgiris 80:85. Kwarty: 22:10, 18:25, 13:28, 27:22. Prokom: Slanina 19 (3), Gurović 17 (3), Stanojević 7, Milicić 1, Masiulis 0 oraz Van den Spiegel 15, Dylewicz 12 (1), Harissis 7, Shakur 2, Roszyk 0. Żalgiris: Brown 16 (2), Collins 16, Maciulis 12 (4), Żukauskas 6, Jankunas 5 (1) oraz Popović 21 (6), Jurak 7, Bradley 2, Salenga 0, Kalnietis 0.