Primera Division: Barcelona wspięła się na szczyt

Valencia przegrała pierwszy raz w sezonie, a jej pogromcą był tradycyjnie Racing Santander. Liderem została Barcelona, która wygrała 11. mecz z kolei

Kiedy gigantyczna ulewa zmieniła boisko na La Rosaleda w wielką kałużę, wydawało się, że to najgorsza sceneria dla popisów "maluchów" z Barcelony. Gra kombinacyjna drużyny Josepa Guardioli miała utopić się w błocie. Tymczasem, jak zauważył trener Barcy, jego piłkarze zareagowali inteligentnie. Nie podejmowali zbędnego ryzyka, grali bezpiecznie, minimalizując błędy. Czyli Barca pokazała, że umie grać nawet tak, jak nie lubi.

Już w 5. minucie Xavi (170 cm wzrostu) zdobył bramkę z wolnego. Rywal odpowiedział na nią siedem minut później, ale na trafienie Messiego (169 cm) już zareagować nie był w stanie. Barca wygrała 4:1, Xavi pierwszy raz od czasów juniorskich zdobył dwie bramki w meczu. Najlepszy gracz Euro 2008 wciąż bierze udział w wyścigu po Złotą Piłkę.

Barca wygrała 11. z kolei mecz, z czego siódmy w Primera Division. Została liderem, bo do deszczu i nasiąkniętej jak gąbka murawy nie zdołała się przyzwyczaić Valencia. Gospodarze byli lepsi od gości z Santander, ale tradycyjnie już z nimi przegrali. Valencia próbowała grać, Racing walczył, co na ciężkiej murawie dało mu trzy punkty. Były klub Ebiego Smolarka bardzo ich potrzebował po słabym starcie sezonu.

Bohaterem gości był Tchite. Na dwie bramki gracza z Konga Valencia odpowiedziała, ale on strzelił i trzecią. W końcówce gola dla gości zdobył Albelda, plecami wbijając piłkę do swojej bramki.

- Przegraliśmy z podniesioną głową - powiedział trener gospodarzy Unai Emry, dodając jednak, że pierwsza porażka w sezonie bardzo jego piłkarzy boli. Valencia straciła pozycję lidera, ale David Villa (10 goli) wyprzedził w klasyfikacji najskuteczniejszych Samuela Eto'o z Barcelony. "Guaje" wciąż utrzymuje średnią przekraczającą gola na mecz.

Z ulgą odetchnął Javier Aguirre. Jego Atletico grało ostatnio tak, że Meksykanin omal nie stracił posady. W czterech meczach z Sevillą, Barceloną, Realem i Villarrealem drużyna z Madrytu zdobyła zaledwie jeden punkt. W sobotę obie bramki zdobył "Kun" Aguero, którego Aguirre musiał niedawno oszczędzać ze względu na przeciążenie mięśni. - Bez "Kuna" to byłby zupełnie inny mecz - powiedział trener Mallorki Gregorio Manzano, sugerując, że jego drużyna nie była gorsza.

Atletico przegrało fatalną serię, ale jego strata do Barcelony wynosi już 9 pkt. Trudno bić się o mistrzostwo, przegrywając mecze z wszystkimi innymi faworytami.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.